sobota, 31 maja 2025

FAITH ELIOTT - "DRYAS" (Lost Map Records) "Diabeł tkwi w szczegółach"

 

   "Dryas" - to roślina, która w języku polskim znajduje swój odpowiednik jako: "Dębik ośmiopłatkowy". Można ją spotkać w górach stanów Kolorado, Idaho, Oregonu, tundrze oraz na Islandii. W naszym kraju występuje jedynie w Tatrach, ponieważ bardzo lubi surowy klimat. Kwitnie tylko od czerwca do lipca. Nazwa pochodzi od kształtu liści, które podobne są do liści dębu. Właśnie od tej egzotycznej rośliny wziął się tytuł najnowszej, drugiej w niezbyt bogatym dorobku, płyty szkockiej wokalistki Faith Eliott. Przy pomocy tego określenia autorka kompozycji chciała podkreślić metaforę wytrwałości, odporności czy swoistego hartu ducha, które to cechy przydają się w surowym środowisku współczesnego świata.




Faith Eliott poznałem przypadkiem, odsłuchując udany i zrecenzowany niegdyś przeze mnie na łamach tego bloga album grupy Fair Mothers - "Monochrome". Zastanawiałem się, jakie to dwie wokalistki zostały zaproszone jako goście specjalni do studia, w trakcie trwania sesji nagraniowych. Jedną z nich okazała się być bohaterka dzisiejszego wpisu.

Pochodzi z Minneapolis, ale będąc nastolatką przeniosła się do Szkocji. Już jako dziewczynka próbowała swoich sił w chórach. Stąd jej gładkie górne rejestry, upodobanie do długich dźwięków. Za młodu słuchała głównie nagrań Placebo i Manic Street Preachers, (aktualnie zafascynowała się pieśniami Richarda Dawsona). Później odkryła uroki gry na gitarze akustycznej. Od samego początku była zdeterminowana, żeby wszystko robić samodzielnie, ale jej wiedza na temat rejestracji i produkcji nagrań była znikoma. Obecnie posiłkuje się bogatszym doświadczeniem zaprzyjaźnionych artystek.

"Ludzie często romantyzują proces artystyczny. Bardzo rzadko doświadczasz tego legendarnego momentu, kiedy przychodzi ci do głowy pomysł, bierzesz długopis i wychodzi z niego idealna całość. Znacznie częściej napisanie piosenki może być prawdziwą harówką i zająć całe wieki" - oświadczyła Faith Eliott.

Te zawarte na wydanym wczoraj albumie "Dryas" zaczęły powstawać jako szkice pięć la temu. Całość materiału nagrano w studiu The Big Shed w  Perthshire. Mógłbym powiedzieć, że zebrał się tam żeński skład, gdyby nie jeden męski rodzynek - Paul Northcott, zagrał na flecie. Wśród zaproszonych do studia gości znajdziemy także polski akcent - przy klawiaturze fortepianu zasiadała Katarzyna Wiktorska.




Album "Dryas" całkiem udanie łączy wątki pieśni folkowych z elementami dream-popu i elektroniki. Najbardziej przykuwają uwagę rozbudowane aranżacje - oczywiście w tych najlepszych  fragmentach - za którymi stoi przyjaciółka autorki kompozycji, skrzypaczka Robyn Ann Dawson, znana ze składu grupy Meursault. Szkoda tylko, że nie zechciano w ten sposób ozdobić większości utworów. Z tego powodu w finalnym efekcie wyszedł album dość nierówny, z kilkoma poważnymi mieliznami, gdzie ewidentnie zabrakło pomysłów - banalny "Company Car", czy przewidywalny, inspirowany historią "Potwora z Rawenny" - "Thys Creatur".

Większość kompozycji rozpoczyna się od dźwięków gitary akustycznej oraz głosu Faith Eliott. Jeśli w dalszej części nie dochodzą do tego tandemu pozostałe instrumenty, utwory wypadają płasko, blado i dość przeciętnie. Dobrze w tym indie-folkowym otoczeniu odnalazła się barwa głosu wokalistki, która już przed laty przypadła mi do gustu. Jednak śpiewających pań, w towarzystwie akompaniamentu gitary akustycznej, jest całkiem sporo, i ciężko wyróżnić się na ich tle pocierając palcami metalowe lub nylonowe struny, przy okazji smętnie zawodząc. Nie twierdzę, że każda odsłona płyty "Dryas" powinna zawierać rozbuchane, filmowe aranżacje. Czasem chodzi po prostu o detale, o drobne niuanse... Jak chociażby klarnet, delikatnie muskane blaszki perkusji, w sugestywnym, poetyckim "Egg, Mountain, Montana". Tytuł "Cursed & Ancient Memes" nie jest przypadkowy. Autorka od dawna inspiruje się historią starożytną i średniowiecza, często zderza jej wątki lub umieszcza w nieco bardziej współczesnym, poetyckim kontekście. "Moi rodzice są historykami, więc ta figuratywna, folklorystyczna estetyka, jest wpisana w sposób, w jaki patrzę na rzeczy".

Możliwości Faith Eliott są spore, choć cały problem polega na tym, żeby umiejętnie i w pełni je urzeczywistnić. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Może przy okazji następnego wydawnictwa będzie dużo lepiej. Oby!

(nota 7/10)

 



Skoro padła nazwa grupy Fair Mothers, musi zabrzmieć ta wspaniała kompozycja, szczególnie w drugiej jej magicznej części, kiedy pojawia się kobiecy głos. Cudo!!




Floryda i zespół Autumn's Grey Solace, mój ulubiony fragment z płyty "The Dark Sapce", w specjalnej radiowej wersji.




Cóż, że ze Szwecji, coś dla fanów avant-popu, duet z miasta Lund - Sally Shapiro. Fragment pochodzi z wczoraj wydanej płyty "Ready To Live A Lie".




Cóż, że ze Szwecji odsłona druga. Zajrzymy na niedawno wydaną płytę wokalisty Jay Jay Johansona, żeby posłuchać tytułowego fragmentu "Backstage".




Przeniesiemy się do Grecji, skąd pochodzi grupa Sugar For The Pill (nazwa pochodzi od piosenki grupy Slowdive). Przed tygodniem ukazała się płyta "Sugar For The Pill - Luv", która tak urokliwie się kończy.




W ostatnich oraz najbliższych dniach moje oczy będą zwrócone na paryskie korty. Warto więc mieć pod ręką jakiś francuski akcent. Tak się złożyło, że przed tygodniem ukazał się album Almy Elste - "Welcoming The Maze", która rezyduje w Paryżu.




Wczoraj ukazało się sporo nowych płyt: Matt Berninger (wokalista The National) opublikował drugi solowy album "Get Sunk", grupa Moonrisers - "Hers & Exciting", Alan Sparhawk - "With Trampled By Turtles", chwalony przez krytyków zespół Caroline - "Caroline 2" (jakiś czas temu zaprezentowałem znakomity singiel z tego wydawnictwa), oraz formacja Swans - "Birthing". Tymczasem przeniesiemy się do Reykjaviku, żeby posłuchać fragmentu niedawno opublikowanej epki - "Let It Burn" - grupy Virgin Orchestra. 




Steven Brown (Tuxedomoon) gościł już jako solista na łamach bloga. Tym razem towarzyszy mu John Herndon (Tortoise), oraz pozostali koledzy. Materiał opublikowany kilkanaście dni temu nosi tytuł Coffin Prick - "Loose Enchantment". Najbardziej z tego zestawu przypadła mi to gustu ta kompozycja.



 
MISS TYGODNIA - żal mi takich wybornych piosenek, w których wszystko się zgadza, subtelne brzmienie, smaczna aranżacja, dobry tekst, wyraz ogólny... Prawdopodobnie przepadną bez echa, i mało kto do nich dotrze, ponieważ nikt im nie da szansy. Nie pojawią się w popularnych rozgłośniach radiowych (są jeszcze takie?), albo na streamingowych playlistach, itd. Postanowiłem więc, że ocalę od zapomnienia ten wybory fragment, który przy okazji otwiera niezły album zatytułowany "Natural Light", artysty z miasta Vancouver - Dana Mangana. Przespacerujcie się z tą pieśnią pod rękę, ramię w ramię, u boku, wieczorową porą, w słońcu i w deszczu, przez kilka dni.



 
KĄCIK IMPROWIZOWANY - rozpocznie kolektyw z USA, prezentowany już nieraz The Budos Band, który szczególnie upodobał sobie gatunek afro-beat, czemu daje wyraz na kolejnych płytach. Ta ostatnia ukazała się wczoraj, nosi krótki tytuł "VII".




Skoro moduł Sztucznej Inteligencji przed tygodniem utrzymywał, że na moim blogu można znaleźć również nagrania polskich artystów,(wyjątkowo rzadko), odrobinę nagnę zasady i zaprezentuję świetny fragment płyty "Horizons Of Events", polskiej grupy MORE EXPERIENCE.


15 komentarzy:

  1. Witam, ja weekend rozpocząłem z płytką Caroline- Caroline 2. Przesłuchałem prawie 3 razy. Zawsze miałem pod górkę z muzyką z tzw sceny Windmill. Jedyny album, który szybko "ogarnąłem" to Squid - O Monolith. Płyta Caroline też nie jest łatwa dla mnie w odbiorze, zobaczymy, czas pokaże. Nie rozumiem, czemu zespoły "gitarowe" bawią się w elektroniczne przetwarzanie głosu i ta zabawa na jednym, czy dwóch utworach przeszkadza mi w tej płycie. Poza tym waham się przed przesłuchaniem nowej płyty Swans. Byłem ich fanem na przełomie lat 80/90, gdzie utwory miały normalną długość. :) Z ostatniego piątku wstępnie podobają mi się płyty Foxwarren i Goddess. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. W temacie książek: czytam Stanisława Grzesiuka "Pięć lat kacetu", w sposób wręcz "przygodowy" opisuje swój pobyt w obozach koncentracyjnych. Czyta się dobrze, mimo kilku niejasności. A co u Pana? Niniejszym namawiam Pana do zdradzenia mi tajemnicy, jaka to jest lektura, o której Pan pisał, że już ma szansę na książkę roku?

    OdpowiedzUsuń
  3. Matt Berninger - dobra płyta, ale brzmi jak The National, wolałbym, żeby nagrał coś bardziej indywidualnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. I jeszcze jedna sprawa, popieram sztuczną inteligencję i jestem za tym, żeby Pan nie pomijał polskich płyt, jeżeli pojawią się interesujące. Ja w tym roku z polskich poznałem tylko Newest Zealand i półpolską Joe Lovano z Marcin Wasilewski Trio. To trochę mało jak na 5 miesięcy. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z polskimi rzeczami zwykle jest ciężko, dużo wtórności, powielania zachodnich wzorców, oglądania się na mody, itd. Recenzję płyty More Experience znalazłem na zagranicznej stronie, i pomyślałem sobie, że to dziwne, że ta płyta jeszcze się nie doczekała wzmianki na krajowym podwórku. Co do tej wyjątkowej książki, uchylę rąbka tajemnicy, że nie jest to żadna gorąca nowość, (premiera miała miejsce w 2013 roku, wkrótce potem zrobiono film, którego jeszcze nie widziałem, i nie wiem, czy koniecznie chcę oglądać. To jest zbyt dobrze napisane, żeby umiejętnie przenieść to na ekran, jeśli już przeniesie się samą bardzo - to trzeba podkreślić - poruszającą historię, a reszta, cała ta strona językowa, celne metafory, rytm zdań, melodia języka, nastrój, zostanie utracona. Niewątpliwie jest to jedna z najlepszych książek autorstwa kobiety, jaką przeczytałem w życiu. Przeczesuję też literacką nieodległą przeszłość, tyle rzeczy pomija się każdego roku, goniąc za gorącymi nowościami. Czytam, bądź przeczytałem - Yasmina Khadra - "Aniołowie umierają od naszych ran", S.A. Cosby - "Wszyscy grzesznicy kłamią", Shelley Read - "Popłynę przed siebie jak rzeka",

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za propozycje książkowe.
    Wracając do "tajemniczej książki", jeżeli 2013 to data wydania oryginału, to myślę, że jest to: Donna Tartt - Szczygieł. Nie czytałem, tej autorki czytałem tylko naście lat temu Tajemną historię i podobała mi się. Szczygieł zapisany do schowka. Nawet, jak nie zgadłem, niech pozostanie w schowku. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety, lub stety to nie "Szczygieł" - który mnie rozczarował. Zupełnie inny poziom wrażliwości. Inny poziom rozwiązań językowych, choć... kolejna książka tajemniczej autorki, do której dotarłem, to już nie to samo, i wygląda na to, że napisała tylko jedną niezwykłą powieść

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę tylko jeszcze o malutki szczegół, 2013 to data wydania oryginału, czy polskiego wydania?

    OdpowiedzUsuń
  9. No to jeszcze raz spróbuję, czy jest to Alice Munro? Jeżeli tak, to który zestaw opowiadań?

    OdpowiedzUsuń
  10. Trudna sprawa, spróbuję po raz ostatni. Jest to Na szafocie lub Wołanie kukułki. Jeżeli nie trafiłem, to się poddaję. Mam nadzieję, że autor bloga za moją wytrwałość zdradzi tajemnicę.

    OdpowiedzUsuń
  11. To nie są te powieści. A "Serce nie ustaje" już przeczytane? Otóż to! Nie ma co sugerować się banalnymi streszczeniami, że historia modelki, że samobójstwo... itd. To jedynie punkt wyjścia. Fabuła rozwija się na wielu poziomach, tym samym mamy tu wiele wątków. I drugiej takiej książki po prostu nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam tę książkę na uwadze, polecał Pan ją już tutaj na blogu. Na pewno nabędę. Czy "Serce nie ustaje" jest wskazówką do zagadki?

    OdpowiedzUsuń
  13. Trudno powiedzieć. "Serce nie ustaje" było książką troszkę spoza układu, choć kilka wyróżnień otrzymała, nie "Bookera" czy "Pulitzera". Moja ulubiona książka tego roku, takich wyróżnień raczej nie otrzymała. Może "mniej wartościowe" europejskie lub lokalne nagrody (nie sprawdzałem), gdyż autorka pochodzi z tego regionu. Wiem już dziś, że ciężko będzie mi znaleźć w tym roku coś lepszego, ze względu na styl, ale przede wszystkim na bardzo poruszającą historię , która, podejrzewam, mogła mieć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości (stąd pomysł na adaptacje filmową, z dość znaną aktorką w roli głównej). Sporo podpowiedzi... Nie chcę pana zamęczać tym przedłużającym się rebusem. Prędzej lub później ten tytuł się tutaj pojawi. Obiecuję.

    OdpowiedzUsuń