sobota, 20 kwietnia 2024

AIR FORMATION - "AIR FORMATION" (Club AC30 Rec.) "Sztuka latania"

 

    Jeszcze dwa dni temu zastanawiałem się, czy jako danie główne dzisiejszej odsłony bloga podsunąć Wam album kanadyjskiej formacji Big Brave - "A Chaos Of Flowers", o którym tuż przed premierą rozpisywały się portale i blogerzy zazwyczaj promujący muzykę metalową, czy lepiej będzie, jeśli zdecyduję się na debiutancką płytę grupy Chanel Beads - "Your Day Will Come". Dwa wydawnictwa, które ukazały się w dniu wczorajszym, reprezentują skrajnie różne bieguny współczesnej muzyki alternatywnej. Moje wątpliwości dość szybko rozwiało jedno, a potem kolejne nagranie nieco zapomnianej brytyjskiej grupy Air Formation. Sympatyczna piątka kolegów, rezydująca obecnie w Worthing (UK), sprawiła, że zapragnąłem ich nagrań więcej, i więcej.  Powiadają, że serce nie sługa, cóż począć. Na szczęście moje pragnienie zaspokoiła wczoraj opublikowana płyta, zatytułowana po prostu "Air Formation". Zwyczaj, kiedy nazwa zespołu oznacza również tytuł albumu, przeważnie znajduje zastosowanie w przypadku debiutanckiego wydawnictwa. Jeśli zaś chodzi o zespół Air Formation mamy do czynienia z szóstym, mam nadzieję, że dobrze policzyłem, albumem. Jednak bez wątpienia jest to najlepszy zestaw nagrań w całej dyskografii zespołu, a pieczątka "Air Formation" widniejąca na okładce, nigdy nie była bardziej adekwatnym, czy pożądanym symbolem, bowiem najnowszy album stanowi również i przy okazji coś w rodzaju nowej definicji stylu.



Początki grupy Air Formation sięgają końcówki lat 90-tych, kiedy to gitarzysta i wokalista Matt Bartram wysłał pierwszych sześć piosenek nagranych wspólnie z kolektywem przyjaciół, do szefa amerykańskiej wytwórni Drive-in Records, który od razu zachwycił się tym materiałem. Pierwotna nazwa zespołu brzmiała wtedy Beab Approved, ale po konsultacjach została zamieniona na Air Formation, gdyż taki był tytuł jednej z wczesnych piosenek.

Matt Bartram uwielbiał wtedy krążek "Disintegration" - The Cure (świetny wybór!), fascynował się takimi grupami jak Slowdive, The Jesus And The Mary Chain, Spaceman 3, Ride, Loop, później jego ulubionym zespołem został Flying Saucer Attack. Problem Air Formation polegał między innymi na tym, że moda na shoegaze tak szybko, jak się pojawiła, równie błyskawicznie przeminęła z wiatrem zmian, więc kolejny zespół grający w starym i "niezbyt dobrym", na ówczesne realia, stylu, jakoś nie potrafił znaleźć szerszego grona odbiorców. Tuż po opublikowaniu czwartej w dyskografii płyty zatytułowanej "Nothing To Wish For (Nothing To Lose)", w 2011 roku doszło do zawieszenia działalności zespołu. Wokalista i autor tekstów tłumaczył to później własnym zmęczeniem i zniechęceniem. Członkowie formacji mieszkali w różnych miastach, mieli różne zobowiązania, coraz trudniej było się spotkać, znaleźć czas na próby. Poza tym poszczególne albumy sprzedawały się coraz gorzej, coraz mniejsza liczba osób pojawiała się na koncertach, w takich smętnie prezentujących  się okolicznościach, nie było specjalnie dla kogo grać. Ta przerwa potrwała trzy długie lata, które Matt Bartram  i perkusista James Harrison wykorzystali, powołując do życia poboczny projekt You Walk Through The Walls, a klawiszowiec - Richard Parks, zaczął wyrażać się artystycznie schowany pod szyldem I Am Your Captain.



Opublikowany wczoraj album "Air Formation" to kolejny powrót brytyjskiej załogi, tym razem po sześciu latach przerwy, gdyż tyle czasu upłynęło od wydania poprzedniego krążka "Near Miss". Trzeba przyznać, że muzycy z Worthing dobrze wykorzystali ten czas, gdyż najnowszy zestaw kompozycji jest zdecydowanie najlepszym materiałem w ich dorobku. Wszystko zgadza się tutaj od samego początku, aż po ostatni gitarowy riff. Pośród ośmiu utworów znajdziemy mocne podmuchy gitar, pulsujący bas i oniryczne melodie, których bardzo brakowało na wcześniejszych wydawnictwach. 

Krążek "Air Formation" wspaniale rozpoczyna "Pressure Drop", który znakomicie wprowadza w atmosferę całego albumu - właśnie tak będzie dalej, bez poważnych mielizn, czy stylistycznych zwrotów, gitarowo, soczyście, momentami przyjemnie gęsto. "Only So Much Light" - wita nas klasyczną shoegaze'owa ścianą gitar i żywym rytmem. Warto podkreślić, że zespół wyraźnie dojrzał, potrafi zmienić tempo, pograć ciszą, wykorzystać klasę kontrastu, nie przytłacza słuchacza powielonymi wciąż i wciąż trzema akordami, są momenty zatrzymania, albo wyciszenia, drobne frazy na oddech, w których do głosu dochodzą subtelne gitarowe ozdobniki oraz wokaliza Matta Bartrama. Ta ostatnia bywa wycofana, cokolwiek rozmyta, miejscami niezbyt czytelna, z pozoru wydaje się być zagubiona, chłodna i pozbawiona emocji - tych dostarczają rozbudowane partie gitar. Tembr głosu Bertrama może przypominać sposób, w jaki przed laty śpiewał Jason Pierce (lider Spiritualized, kolejny ulubiony zespół wokalisty Air Formation).

Na swojej ostatniej płycie zespół Slowdive wyraźnie odjął nieco mocy z brzmienia gitar - co nie wszystkim się spodobało - dołożył w to miejsce więcej przestrzeni, wykorzystując tony syntezatorów i przeniósł akcenty stylistyczne w kierunku dream-popu. Przypadek najnowszego wydawnictwa Air Formation to odwrotna sytuacja. Zamiast dream-popowych przebiegów, mamy rockową solidność, proste gitarowe granie i umiejętne wpisanie się do kolejnych stron księgi tradycji klasycznego shoegaze'u. Najwyraźniej nie trzeba rezygnować z podmuchów przesterowanych gitar, żeby nie stracić przy tym marzycielskiego nastroju. Ta umiejętna żonglerka dwoma podstawowymi nurtami wyszła brytyjskiej załodze znakomicie, co potwierdza chociażby utwór "Crashing Out", który przywołuje skojarzenia z nagraniami zawartymi na płycie "Souvlaki" - Slowdive. Z kolei "Sparks Die" może przypominać piosenki innej nieco zapomnianej i niedocenianej obecnie formacji Breathless. 

Oczywiście znajdą się malkontenci, którzy stwierdzą, że grupa Air Formation nie zagrała na wydanej wczoraj płycie żadnego nowego dźwięku, że całość brzmi niezbyt współcześnie, albo mało nowocześnie. Całkiem możliwe. Tyle, że inteligentne czerpanie z tradycji i przefiltrowanie jej przez własny język, to nie taka prosta sprawa, o czym możemy przekonać się słuchając wielu zespół, które każdego roku bezskutecznie próbują zaistnieć. Jedno nie ulega wątpliwości, album "Air Formation" to najlepsza shoegaze'owa  płyta tego roku oraz nowy wspaniały klasyk tego gatunku. Gorąco polecam!

(nota 8/10)


 


Na dobry początek strefy "Dodatków...", zajrzymy na wydaną wczoraj płytę amerykańskiej grupy Chanel Beads - "Your Day Will Come".



Kolejny nowy singiel z płyty "The Great Chaos" prezentowanej już przeze mnie grupy Silent Mass, premiera całego wydawnictwa 20 czerwca.



Na samym początku dzisiejszego wpisu wspominałem o płycie kanadyjskiego tria Big Brave, zatytułowanej "A Chaos Of Flowers". Oto fragment tego wydawnictwa.



Z miasta Los Angeles pochodzi grupa Circles Around The Sun, która z gościnnym udziałem Mikaeli Davis opublikowała niedawno album zatytułowany "After Sunrise".



Pozostaniemy w kręgu kobiecej wokalistyki, cztery panie z Cincinnati tworzą grupę The Ophelias, która w ubiegłym tygodniu wydała epkę "Ribbon".



Kolejna śpiewająca pani, wokalistka Portishead - Beth Gibbons, zapowiada tym singlem solowy album - "Lives Outgrown", premiera 17 maja.



Przeniesiemy się do New Jersey, gdzie rezyduje zespół Bleachers, który niedawno opublikował album zatytułowany "Bleachers". Tak się rozpoczyna to wydawnictwo.



Debiutanci z Montrealu przyjęli nazwę Fleeting Colours, właśnie opublikowali swój pierwszy singiel zatytułowany "Out Of Days".



Multiinstrumentalistka z Kalifornii, czyli Tara Jane O'Neil, oraz fragment z jej płyty "The Cool Cloud Of Okayness", premiera 26 kwietnia.



W kąciku improwizowanym cóż, że ze Szwecji, Mathias Landaues oraz wspierający go muzycy, i fragment z albumu "Path", wydanego na początku kwietnia.