sobota, 4 października 2025

ROSA ANSCHUTZ - "SABBATICAL" (Heartworm Press) "Listy, które czekają na wysłanie"

 

  Czasem trzeba cierpliwie szukać własnej przestrzeni, indywidualnego sposobu wyrażania się na niwie szeroko pojętej sztuki. Nie poddawać się po pierwszych niepowodzeniach, konsekwentnie rozwijać się i znajdować wciąż nowe źródła inspiracji. Swoje przekonania i przyzwyczajenia zderzać z tym, co z pozoru wydaje się obce. Podejmować ryzyko wyjścia poza dobrze znane terytorium. Myślę, że wiele z tych elementów stało się udziałem niemieckiej artystki - ROSY ANSCHUTZ, która kilka dni temu opublikowała nowe wydawnictwo zatytułowane "SABBATICAL". Żadna z trzech wcześniejszych jej płyt nie wskazywała, nawet nieśmiało, że ta najnowsza propozycja mieszkanki Berlina będzie aż tak ciekawa. Narzuca się więc pytanie, co takiego wydarzyło się tym razem, że udało się poskładać wszystko w jedną zgrabną całość?




Nie wiem, czy potrafię udzielić jednoznacznie odpowiedzi na tak postawione pytanie. W najnowszej biografii Rosy Anschutz nie znalazłem żadnego przełomowego momentu, który mógłby sugerować poważne zmiany. Te ostatnie czasem wiążą się ze zmianą otoczenia. Ktoś gdzieś wyjeżdża, albo poznaje kogoś, kto otworzy przed nim nowe perspektywy. Czasem jest to większa grupa osób, które potrafią wzajemnie się inspirować. W przypadku Rosy Anschutz jest to stała współpraca z dobrze jej znanym producentem Janem Wagnerem, i zabawa z dźwiękami w berlińskim studiu "Hiti Papa"(dzielnica Kreuzberg). Ten ostatni towarzyszy artystce od kilku lat, więc żadna to wielka zmiana. 

Jan Wagner pomagał jej przy powstawaniu przedostatniej płyty "Interior" (2024). Każdy utwór zawarty na tym wydawnictwie miał swoją ilustrację, w postaci krajobrazu haftowanego cekinami. Przy tej okazji powstały również ceramiczne rzeźby. Nic dziwnego, skoro ich autorka jest absolwentką Sztuk Transmedialnych na Uniwersytecie w Wiedniu. W swojej twórczości próbuje połączyć muzykę, sztukę wizualną oraz eksperyment.

Do tej pory kompozycje naszej dzisiejszej głównej bohaterki były oparte na elektronicznym brzmieniu. Prym wiodły syntezatory, w tym ten, który artystka zmodyfikowała dla własnych potrzeb, o którym powiedziała, że to: "byt z własną osobowością, który reaguje na mój nastrój". Proszę bardzo, są takie syntezatory! W przypadku wydanej przed tygodniem płyty "Sabbatical" brzmienie jest znacznie bogatsze. Przede wszystkim pojawiły się dźwięki gitary, kojarzone z nurtem cold wave czy post-punk. Dzięki czemu nastrój płyty mocno się pogłębił, a poszczególne kompozycje zyskały dodatkowe barwy. 

Pojawiła się również znacznie bardziej rozbudowana wokaliza, w stosunku do poprzednich dokonań artystki. Mamy więc dodatkowe głosy, chórki, czy chóralne zaśpiewy, momentami można odnaleźć kilka warstw. Zainteresowanie chórem i muzyką sakralną Rosy Anschutz przyszło wraz z edukacją w katolickiej szkole. Obecnie artystka pozostaje agnostykiem, nie utożsamia się z żadną religią, choć interesuje się rytuałami, obrzędami, symboliką religijną jako elementami artystycznymi. Oprócz tego mamy także melorecytację - tego słowa mówionego jest w moim odczuciu nieco zbyt dużo. Wokalistka z Berlina zbyt często wykorzystuje ten środek werbalnej ekspresji, jakby z jakichś powodów chciała uniknąć śpiewu.




Skąd wziął się ten nagły zwrot w stronę estetyki cold wave? Możliwe, że przyczyn tego zainteresowania należy szukać w fascynacji artystki muzyką z lat 80-tych i płytami czołowych przedstawicieli bliskiej także dla mnie stylistyki. "Czuję więź emocjonalną z muzyką lat 80-tych, z muzyką gotycką, wave'ową" - oświadczyła Rosa Anschutz. Bez cienia przesady można powiedzieć, że  najnowszym wydawnictwem wokalistka z Berlina wniosła sporo świeżego powietrza do nieco skostniałej w ostatnich latach przestrzeni. 

Jej sposób prowadzenia wokalizy jest bardzo emocjonalny i to również emocje odgrywają istotną rolę w tekstach piosenek. Nie analizowałem ich aż tak dokładnie, ale jedną frazę szczególnie zapamiętałem. "I Spit On The Roots That I Come". "Pluję na korzenie, z których się wywodzę" - śpiewa w utworze "Watch Me Disappear". Ta fraza i kolejne słowa stanowią swoistą manifestację odrzucenia przeszłości, która już nie buduje, ale uwiera lub więzi, tłamsi dalszy rozwój. Nie chodzi tutaj o kolejny głupi młodzieńczy bunt, z którego nic nie wynika - Rosa ma dwadzieścia osiem lat . Tylko raczej o zamknięcie następnych niegdyś ważnych drzwi.

Na całym albumie "Sabbatical" dominuje nastrój nostalgii, mroku i niepokoju. W tekstach napotkamy wspomnienia z przeszłości, próby dystansowania się do miejsc oraz ludzi. Opowieści o zakończeniu pewnego etapu i ruchu dalej. Płyta jest bardzo spójnym wydawnictwem, które w sugestywny sposób stopniuje napięcie, posługując się ciszą i wspomnianą wcześniej warstwą emocjonalną. W niektórych fragmentach mogą przypomnieć się dokonania formacji Grouper. Chociaż Rosa Anschutz jest bardziej emocjonalna, niekiedy dramatyczna. Swoją muzykę traktuje jako: "poetyckie ujście dla moich doświadczeń życiowych". Warto podkreślić, że artystka sama zagrała na wszystkich instrumentach, samodzielnie zrealizowała teledyski - typowa "Zosia-samosia".

Rosa Anschutz to córka mgły, opustoszałych ulic, wieczornych tramwajów, które wiozą zmęczonych życiem pasażerów. Jej wokaliza czasem brzmi jakby odczytywała listy, których nigdy nie wysłała. Z kolejnych odsłon płyty "Sabbatical" wyłania się postać kobiety nieco bardziej pogodzonej ze światem, z własnym losem. Kobiety, która już tak się nie szarpie jak przed laty, nie jest rozrywana przez skrajne emocje. Nie chce walczyć za wszelką cenę, ale również nie potrafi całkowicie zapomnieć.

(nota 8/10)


 


Wesoła czwórka bez sternika, z koszykarskiego miasta Milwaukee, czyli grupa SSAANN, oraz ich nowy singiel.




Londyn reprezentuje nowy artysta - THOMAS PROTHERO, który tym singlem zapowiada jesienną premierę debiutanckiego albumu zatytułowanego "Unhappy To Be Here". 




Pozostaniemy w Londynie, grupa THE LITTLE UNSAID przed tygodniem opublikowała bardzo interesujący album "Stay Fragile All Across This Cold Frontier" .




Wciąż Wyspy Brytyjskie, gdzie rezyduje nasz dobry znajomy Paul Osborne, twórca Project Gemini, który niedawno zaprosił do współpracy Wendy Martinez. Przed tygodniem wspólnie wydali epkę zatytułowaną "Time Stands Still".





Miasto Los Angeles. Zespół AUTOMATIC, który przed tygodniem opublikował album zatytułowany "Is It Now".




Raz jeszcze  Los Angeles. Zespół PEEL DREAM MAGAZINE gościł już niegdyś na łamach bloga. 1 października ukazał się ich krótki album - "Taurus", z którego wybrałem ulubiony fragment.




Austin w stanie Texas. SAM COOPER jakiś czas temu opublikował album zatytułowany "Town & Country". Jeden ze stałych Czytelników, prywatnie kolega - HUBERT - zwrócił moją uwagę na pewną kompozycję. Serdeczne pozdrowienia i podziękowania.





MISS TYGODNIA - ta pani jest w moim typie, mógłbym powiedzieć, słuchając najnowszego singla wokalistki z Dublina - AILBHE REDDY. Czy w związku z tym nadchodzi jakaś nowa płyta? Póki co, trudno powiedzieć.




KĄCIK IMPROWIZOWANY -  wciąż Wielka Brytania, i znajoma grupa ALFA MIST, która przypomniała o sobie wczoraj nowym albumem - "Roulette".




Również wczoraj ukazał się zapowiadany przeze mnie album grupy THE DWARFS OF EAST AQUOZA zatytułowany "Sasquatch Landslide".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz