sobota, 13 grudnia 2025

TRIGG & GUSSET - "EVENT HORIZON" (Self-released) "Tam, gdzie czas i dźwięk splatają się w ciszy"

 






  Muzyka duetu "TRIGG & GUSSET od samego początku zawierała ten wyczuwalny i charakterystyczny dla poczynań niderlandzkich artystów ilustracyjno-filmowy charakter.  A ostatnie wydawnictwo zatytułowane " EVENT HORIZON, które ukazało się kilka tygodni temu, brzmi jak ścieżka dźwiękowa do filmu nawiązującego do stylistyki noir albo rozwijającego swobodny nurt sciene-fiction. W poszczególnych odsłonach znajdziemy sporo typowego dla poczynań tandemu wolnego tempa, stopniowo narastającego napięcia, bez sztucznego szukania momentów kulminacyjnych. Płyta "EVENT HORIZON" udanie balansuje pomiędzy ambientowym jazzem, a czymś, co lepiej zorientowani ode mnie i lubiący szufladkować wszystko krytycy, określają terminem "dark cinematic". W takiej formule każdy dźwięk ma szczególne znaczenie, jego długość, cisza, która po nim następuje. Dlatego obcowanie z takim wydawnictwem wymaga zmiany podejścia, odpowiedniego nastawienia oraz pory.





   Ach, to niepokojące tło - to TRIGG. Ach, te subtelne tony saksofonu - to GUSSET. Wyborne nagranie. 


  Przy okazji niderlandzkiego duetu zwracają na siebie uwagę delikatne struktury elektroniczne, oszczędne partie saksofonu, dodatkowo przy okazji najnowszego wydawnictwa pojawiają się także tony trąbki, szkoda, że nie częściej, w rękach Coena Hamelina, odgłosy basu oraz perkusji. Choć, bez przesady, wciąż mamy do czynienia z minimalistycznym sposobem odmierzania rytmu, który bardziej snuje się od taktu do taktu, spływa kropla po kropli, niż wyraźnie podkreśla następujące po sobie podziały.

Takie płyty jak "EVENT HORIZON" bronią się raczej jako całość, niż poszczególne wybrane przypadkiem fragmenty. Przemawiają do słuchacza specyficznym nastrojem, który mniej lub bardziej konsekwentnie kreują. W tym przypadku powinniśmy otrzymać rodzaj subtelnego i niespiesznego strumienia, który w zamierzeniach autorów ma nas zabrać w stronę tytułowego "horyzontu zdarzeń". 

 TRIGG oraz GUSSET tworzą muzykę, która mieni się drobiazgami, manifestuje się "pełnią", ale mikro-detali, te zaś przy pobieżnym przesłuchaniu tak łatwo pominąć. W ich poczynaniach widać również konsekwencję, która obecna jest od samego początku działalności grupy, czyli od prezentowanej na tym blogu we fragmentach płyty - "LEGACY OF THE WITTY" (2013). Mało kto tak potrafi połączyć minimalizm, jazzową melancholie z ambientową głębią. Warto w tym kontekście rzucić kilka nazw. Zawsze może znaleźć się ktoś, kto chciałby rozpocząć swoją przygodę z nowym dla niego gatunkiem - dark jazz.  Na łamach tego bloga pojawiały się już nagrania takich grup jak: Bohren And Der Club Of Gore, czy Kilimanjaro Darkjazz Ensemble. 




Niderlandzki duet - Bart Knol (Trigg - producent, klawiszowiec) oraz Erik Van Geer (Gusset - saksofonista, klarnecista) - powstał gdzieś w okolicach 2010 roku. Początkowo funkcjonował jako projekt studyjny, łączący elektroniczną produkcję z obecnością instrumentów dętych. Knoll wcześniej tworzył muzykę elektroniczną, Van Geer działał jako muzyk sesyjny. W 2013 pojawił się ich debiut - "Legacy Of The Witty". Już wtedy można było dostrzec, że to saksofon jest narratorem tych niespiesznych opowieści, odpowiada za warstwę emocjonalną, a elektronika buduje nastrój oraz przestrzeń, rodem z kina noir. W 2025 roku pojawił się pierwszy soundtrack, ścieżka dźwiękowa autorstwa duetu do filmu "Blue Prince", którego nie widziałem.

Album "Event Horizon" wypełnia osiem kompozycji, wydają się być one mniej mroczne, niż to poprzednio bywało. W moim odczuciu nie wszystkie są w pełni udane. Jednak warto dać szansę temu wydawnictwu, nie tylko w świąteczny czas, i spróbować posłuchać tej płyty kilka razy w różnych okolicznościach. Ja również spróbuję. Na koniec dodam, że horyzont zdarzeń to: "granica w przestrzeni wokół czarnej dziury, z której nic - ani materia, ani światło, nie może się wydostać na zewnątrz". Innymi słowy jest to coś w rodzaju: "punktu krytycznego" lub "punktu bez powrotu". Miejmy nadzieję, że  album niderlandzkiego duetu nie jest czymś takim w ich dyskografii. Dla nowicjuszy w tym rozległym - wbrew pozorom - temacie, jakim jest gatunek DARK JAZZ, może to być miła okazja, żeby poznać całą twórczość Holendrów.

(nota 7/10)

 




Przed Wami kilka zapowiedzi z roku 2026. Jednak rozpoczniemy naszą wycieczkę po muzycznym świecie od wizyty w Malezji. To właśnie z tamtego regionu pochodzi grupa AURUMN. Oto ich najnowszy singiel sprzed tygodnia.



Zapowiedź marcowej (2 marca) premiery z 2026 roku. Zespół pochodzący z Bristolu, który przyjął nazwę THE HEADS, właśnie tego dnia opublikuje album zatytułowany "Yourprettyplaceisgoingtohell".



Wczoraj ukazała się płyta artysty z miasta Los Angeles MATTA KIVELA, zatytułowana całkiem prosto "Escape From L.A".



Z Nowego Jorku pochodzi grupa BRUISER AND BICYCLE, która niedawno opublikowała album zatytułowany "Deep Country".



Wybierzemy się na ryby, razem z mieszkańcem Londynu - Jacobem Read, który ukrywa się pod nazwą JERKCURB. Dwa tygodnie temu ukazał się jego album "Night Fishing On The Calm Lake".



Miasto Ghent (Belgia), a w nim AARON KOCH, który jakiś czas temu wreszcie zdołał opublikować debiutancki album - "For Once". Tak udanie się rozpoczyna.



Nasi znajomy z Australii, czyli grupa EXEK (recenzja poprzedniej płyty na blogu) - z wokalistą o polskich korzeniach Albertem Wolskim, kilka dni temu ujawniła nowy singiel, który zapowiada album "Prove The Mountains Move" - premiera 27 luty.



Pojawiły się już różne podsumowania, nie tylko krajowi recenzenci, jak zwykle, spoglądają na siebie wzajemnie, próbując ustalić to, co w mijającym z wolna roku było godne uwagi. Mam dla nich i dla Was pewną polską propozycję, szczególnie dla tych, którzy cenią sobie przybrudzone brzmienie gitar. GYM WISDOM - płyta zatytułowana "GYM WISDOM", czyli trójmiejsko-warszawski kwartet, który zdecydowanie brzmi "rasowo", a nie "krajowo". Można śmiało polecić koledze z Madrytu, czy koleżance z Londynu.




MISS TYGODNIA - jakoś chciałem wyróżnić młodą artystkę - AINO SALTO (czyli Sonia Loenne) - ze Szwajcarii, która ma koncie dopiero kilka piosenek. Ta ostatnia wydana dwa tygodnie temu mocno przypadła mi do gustu. to już bardziej "kompozycja" niż popowy szlagier.




KĄCIK IMPROWIZOWANY - a w nim nasz dobry znajomy (kilka recenzji jego płyt znajdziecie na blogu) Yuri Honing, który w ostatnich latach wyraźnie zwolnił, wyciszył się, co słychać w jego kompozycjach. Kilka tygodni temu ukazała się jego płyta YURI HONING'S PEACE ORCHESTRA.











1 komentarz:

  1. W temacie polskiej muzyki: płyta Gym Wisdom nie łatwa w odbiorze, ale przyznaję, że ciekawa. W poprzedni piątek pojawił się jeszcze co najmniej dobry debiut gdyńskiej formacji Lunar Trips.

    OdpowiedzUsuń