sobota, 6 grudnia 2025

JULIE'S HAIRCUT - "RADIANCE OPPOSITION" (Superlove/Weird Beard Rec.) "Rytuał w czasach rozproszenia"

 

  Formacja JULIE'S HAIRCUT to bardzo słabo znana, szczególnie w naszym kraju, grupa z okolicy Modeny. Szukając jej początków musimy się cofnąć aż do połowy lat 90-tych - kto by pomyślał - do roku 1994. Wtedy to zawiązał się pierwszy skład, który później wielokrotnie się zmieniał, raczej ze szkodą dla brzmienia grupy. To także systematycznie się zmieniało, gdyż panowie próbowali różnych rzeczy. Z wdziękiem radosnej baletnicy odmierzali miarowe rytmy krautrocka. Artystycznej swobody starali się poszukiwać w jego eksperymentalnej odmianie. Flirtowali ze space-rockiem, post-punkiem, ambientem oraz elektroniką. To, co bez wątpienia od pierwszych płyt - pełna dyskografia obejmuje dziesięć pozycji - było ich wspólnym mianownikiem, można zamknąć w określeniu "psychodeliczny". Nie inaczej jest także na wydanym w ubiegłym tygodniu albumie zatytułowanym "Radiance Opposition".





Najnowszy album "Radiance Opposition" - nazwa zaczerpnięta z chińskiej księgi wróżb - zwiastuje przy okazji pewną ważną zmianę. Oto w ubiegłym roku do męskiego składu dołączyła kobieca wisienka, truskawka, porzeczka... - ANNA BASSY. Nowa wokalistka mieszkająca we Włoszech, ale posiadająca nigeryjskie korzenie. W związku z tym niemal automatycznie nasuwa się pytanie, czy w muzyce grupy JULIE'S HAIRCUT słychać obecnie drobny afrykański powiew? Odpowiedź brzmi - niekoniecznie.

Nie oznacza to, że kompozycje dzięki kobiecej wokalizie nie zyskały głębszego wymiaru. Album "Radiance Opposition" to klasyczna dla poczynań włoskiej formacji podróż przez gatunki oraz style, do czego członkowie grupy zdążyli nas już przyzwyczaić na poprzednich dziewięciu albumach. Troszkę tu elektroniki, odrobinę zamaskowanego trip-hopu, przyjemnego transu, a także, ma się rozumieć, psychodeli. Takie piosenki, jak mój ulubiony - "Unit Circle" czy "Wounds", udanie balansują pomiędzy rytmicznym groovem, a medytacyjnym wyciszeniem. Najcięższy, a zarazem najbardziej mroczny, odrobinę w stylu dokonań Swans, wydaje się być fragment "Extinction Of The Sun". Zamykający całość "6AM Carpet Candelight" przynosi melancholijny spokój. Trzeba przyznać, że Anna Bassy wniosła do nieco skostniałego męskiego składu oraz brzmienia odrobinę świeżości. Wiele fragmentów z nowego albumu funkcjonuje jako muzyka transowa, całkiem niezła, żeby zanurzyć się w niej lub nią otulić.





Jeśli chodzi o poprzednie dokonania grupy JULIE'S HAIRCUT, dużym krokiem naprzód, po początkowym garażowym rocku, był album "After Dark, My Sweet" (2006), gdzie nastąpił znaczący zwrot w stronę pogłębionej psychodelii. Ta właśnie na tym materiale zespól odszedł od klasycznie rozumianych piosenek, budował długie transowe formy oparte na repetycji, syntezatorach i hipnotycznym rytmie. Album współprodukował Pete Sonic Boom Kember, znany ze składu Sapceman 3. To wydawnictwo uważane jest przez włoskich dziennikarzy za jedno z najlepszych we współczesnej włoskiej muzyce z kręgu alternatywnego rocka.

 Całkiem nieźle w tym podsumowaniu dorobku JULIE'S HAIRCUT, który w ostatnich dniach nieco sobie odświeżyłem, wypadł album "Ashram Equinox" (2013), zawierający mistyczny klimat z elementami jazzu. Warto też zajrzeć do dwupłytowego wydawnictwa "Our Secret Ceremony" (2009), pokazującego nieco szerszy wachlarz możliwości grupy. Najnowszą płytę od poprzedniej - "In The Silence Electric" (2019) - dzieli aż sześć lat. To dobry okres, żeby przemyśleć sobie różne rzeczy, poszerzyć skład i zaproponować nowe otwarcie.

(nota 7.5/10)





 
Wizyta w Melbourne, gdzie za kilka tygodni rozpocznie się prestiżowy turniej tenisowy, przyniesie nam spotkanie z grupą o niezbyt szczęśliwej nazwie - LOVER - która niedawno opublikowała epkę "Life Is Secret". Oto mój ulubiony fragment.




Pewnie nieliczni mogą kojarzyć nazwisko MELANI PAIN - to wokalistka grupy Nouvelle Vaque. Przed dwoma tygodniami ukazała się jej płyta "How And Why". 




Pozostaniemy we Francji, miasto Bordeaux, tam grupa ROSELAND, która niedawno opublikowała płytę zatytułowaną "Beyond The Usual".




Szybka wizyta w Toronto przyniesie wraz z sobą spotkanie z formacją TRAITRS, która w ubiegłym tygodniu opublikowała nowy singiel.




 Brazylia pojawia się dość rzadko, więc ciepło witam w moich skromnych progach formację ORUA, która niedawno zaprezentowała nowy album zatytułowany "Slacker".




Wracamy na Wyspy Brytyjskie, miasto Bristol stało się siedzibą zespołu DREAM WAVE. Oto ich energetyczny singiel, który ukazał się przed tygodniem.




W Londynie żyje i tworzy perkusista, kompozytor Oscar Sholto, który przyjął dźwięczną nazwę SHOLTO. Dwa tygodnie temu pojawiła się jego płyta zatytułowana "THE SIRENS", gdzie znalazłem takie urokliwe nagranie wraz z wokalistką Phoebe Coco.





KOMPOZYCJA TYGODNIA/ PŁYTA TYGODNIA - wczoraj późnym wieczorem zupełnie przypadkiem odkryłem album DANIELA KNOXA - "MERCADO 48", który mocno mnie poruszył (premiera wydawnictwa również miała miejsce wczoraj). Nagrania zostały dokonane w sklepie/studiu, który nazywa się "Mercado 48", w jednym z najpiękniejszych miast Europy - Porto. Uwagę zwraca na siebie głęboki głos wokalisty, który świetnie buduje atmosferę, roztacza aurę nostalgii, melancholii, refleksji, a skoro jesteśmy w  Portugalii, to i specyficznego SAUDADE, zabarwionego tu i ówdzie mgiełką americany. To pierwsze wydawnictwo artysty urodzonego w Springfield, po przeprowadzce do Portugalii. W składzie zespołu, oprócz wielu artystów, znajdziemy również Thora Harrisa, znanego z grupy Swans, który ostatnio ma szczęście uczestniczyć w ciekawych projektach. 

Mamy tu do czynienia z pograniczem barokowego popu/artystycznej jego odmiany, z domieszką wspomnianej wcześniej americany. Subtelne aranżacje, których podstawę stanowią dźwięki fortepianu, połączone z ciepłym orkiestrowym brzmieniem, tyle że pozostali muzycy - bas, saksofon, klarnet, wiolonczela, perkusja, gitara, potrafią dostosować się do tego typu niespiesznej narracji, swobodnego grania. Płyta "MERCADO 48" to album, który wymaga umiejętnego podejścia, zmiany perspektywy, którego piękno skrywa się na progu ciszy i dźwięków, przestrzeni i subtelnego napięcia. To wydawnictwo dojrzałego muzyka (Daniel Knox liczy sobie 45 lat, choć wygląda poważnie jak na swój "młody wiek"), tylko i wyłącznie dla dojrzałych. Gorąco polecam!!





KĄCIK IMPROWIZOWANY - a w nim, jakżeby inaczej - DANIEL KNOX, kolejny fragment z wydanego wczoraj albumu "MERCADO 48". 




 Przeniesiemy się w czasie do roku 1967 i przestrzeni - klub "Penthouse" w deszczowym Seattle, gdzie 8 i 15 września saksofonista i Rashan Roland Kirk wraz z kolegami zagrali kilka pamiętnych utworów. Wydawnictwo zatytułowane "SEEK AND LISTEN: LIVE AT THE PENTHOUSE" ukazało się całkiem niedawno. Mam wrażenie, że cudownie połączy się z nagraniami DANIELA KNOXA.







1 komentarz:

  1. Płyta tygodnia to dobra płyta, jednak prawdziwą płytą tygodnia jest krążek Pana Knoxa. Super sprawa. Ścisła czołówka 2025.

    OdpowiedzUsuń