Płyty francuskich zespołów nie są zbyt często recenzowane przez popularne portale zajmujące się muzyka alternatywną. Można by przypuszczać, że jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest bariera językowa - język, którym włada Michele Houellebecq, Pierre Lemeitre, Jean - Marie Gustave Le Clezio nie jest tak popularny jak ten, w którym tworzą Julian Barnes, John Banville czy George Saunders. Tyle, że wielu francuskich artystów w ostatnich latach celowo nagrywa swoje albumy w języku angielskim, chcąc w ten sposób dotrzeć do większej grupy odbiorców. W takim układzie sporo zależy od wytwórni płytowej, kontaktów i relacji, prężnie działającego działu marketingu. Tak się złożyło, że paryska grupa En Attendant Ana kilka lat temu podpisała kontrakt z amerykańską oficyną Trouble In Mind Records, i pewnie również dzięki temu ich wydawnictwa doczekały się - co prawda niezbyt wielu - recenzji w prasie branżowej. "Trouble In Mind" to label założony w 2009 roku w Chicago, przez Billa Roe i Lisę Roe. Ze znanych i recenzowanych na łamach tego bloga grup, warto w tym miejscu wymienić chociażby Nightshift, Ultimate Painting czy Mountain Movers.
Formacja En Attendant Ana zawiązała się siedem lat temu w Paryżu, początkowo funkcjonowała jako duet wokalistki i autorki tekstów Margaux Bouchaudon oraz Camille Frechou (saksofon, trąbka). Ten skromny skład szybko został poszerzony o dodatkowych artystów, i przez ostatnie lata często się zmieniał. Przy okazji nagrywania płyty "Principia" do zespołu dołączył ich dźwiękowiec Vincent Hivert, który nie tylko zagrał na basie, ale także odpowiedzialny był za produkcje tego wydawnictwa, rejestrując poszczególne nagrania w prowadzonym przez siebie studiu "Studio Claudio". Francuzi zaczynali swoją przygodę wydawniczą od epki - "Songs From The Cave" (2016), ale to nagrany w studiu Montrevil album "Lost & Found" (2018) pozwolił im wypłynąć na nieco szersze wody. Jego wydanie zbiegło się bowiem z podpisaniem kontraktu ze wspomnianą wcześniej oficyną Trobule In Mind Rec. oraz trasą koncertową po znacznej części Europy i USA. Nazwa grupy powstała w Brukseli, w jednym z chętnie odwiedzanych lokalnych barów - "Le Cheval De Fer". To właśnie tam członkowie zespołu zobaczyli w akcji kelnerkę - Anę, której temperament, pewność siebie, opanowanie i rezolutność, bardzo przypadła im do gustu.
Najnowszy, opublikowany wczoraj album - "Principia", w zamierzeniach autorów miał być czymś na kształt nowego otwarcia. Wokalistka Margaux Bouchaudon i Vincent Hivert tym razem zamierzali odejść od dawnych pomysłów i zwyczajów, chcieli zrobić coś innego, a pomocne miało w tym być: "zdekonstruowanie własnych nawyków". Zamiast tak pożądanej podczas tworzenia swobody działania, narzucili sobie pewne ramy, funkcjonowali w trybie celowych ograniczeń, wyznając zasadę, że te ostatnie mogą okazać się inspirujące. Jak przyznała w jednym z nielicznych wywiadów Margaux Bouchaudon, do powstania tekstów przyczyniły się artykuły naukowe, eseje polityczne, badania, które prowadziła będąc studentką historii sztuki. Zabrzmiało poważnie, to prawda. Jednak muzyczna zawartość albumu "Principia" nie jest z pewnością aż tak ciężka i poważna.
W nastrój płyty "Principia" dobrze wprowadza udane melodyjne otwarcie, odrobinę nawiązujące do twórczości grupy The Pastels. Pośród dziesięciu spójnych odsłon dominuje motoryczne żywe granie, jak chociażby w "Ada, Mary, Diane", utrzymane w dobrym tempie i korzystające z dobrodziejstw indie-popowej stylistyki. W kilku fragmentach musi przypomnieć się wczesny Stereolab, posługujący się podobną melodyką, podający w charakterystyczny sposób partie gitar oraz zaśpiewy chórku. Podstawowa różnica jest tak, że załoga dowodzona niegdyś przez Tima Gane'a i Laetitie Sadier raczej rzadko sięgała po instrumenty dęte, natomiast zespół En Attendant Ana w aranżacjach chętnie i regularnie wykorzystuje trąbkę lub saksofon. Oczywiście w wydaniu Francuzów nie są to żadne jazzowe wygibasy, tylko drobne ornamenty i dodatkowe barwy odmalowane przez Camille Frechou.
W podobnym tempie jak poprzednicy został utrzymany świetny "Black Morning", który nieco bardziej przypomniał mi twórczość grupy Pram. "To The Crash" poprzez wykorzystanie automatu perkusyjnego zabrzmiał jak produkcja lo-fi, z kolei "Fools and Kings" skojarzył mi się z dawnym Belle And Sebastian. Na uwagę zasługuje również dobra realizacja linii wokalnych oraz sposób ich prowadzenia. Urokliwy głos Margaux Bouchaudon dobrze odnajduje się w tej stylistyce. Warto!
(nota 7.5/10)
Pozostaniemy w kręgu muzyki francuskiej. Wczoraj ukazała się zapowiadana przeze mnie płyta tria Bingo Club - "Better Lucky Than Beautiful". Album jest udanym wydawnictwem, do którego z pewnością będę jeszcze wracał, utrzymanym w dream-popowej stylistyce, gdzieś w okolicach rejonów Beach House czy Cigarette After Sex. Z tego krążka wybrałem taki oto fragment.
Sześć lat temu, w zimny grudniowy czas zasłuchiwałem się w płytę "Makena" - grupy No Clear Mind. Tak się złożyło, że wokalista, gitarzysta i autor tekstów tego zespołu - Vasilis Dokakis - kilkanaście dni temu opublikował solowy album "Lotus". Najpiękniejszym jej fragmentem jest rozmarzona kompozycja "Amazing", do której w ostatnich dniach bardzo często wracam. Cudeńko!!
Skoro padł już tytuł "Makena", musi zabrzmieć mój ulubiony fragment z tego znakomitego albumu. Vasilis Dokakis ma charakterystyczną dla siebie melodykę, i całkiem zgrabnie potrafi łączyć ze sobą nuty oraz zaaranżować kompozycje. Takie szczegóły jak zapętlony oddech i drobny zaśpiew, słyszalne w prawym kanale, dodają tej odsłonie dodatkowej magii. Przepięknie!
Zajrzymy na moment do Australii, skąd pochodzi prezentowana już grupa Oceans. Oto kolejna odsłona płyty "Dreamers In Dark Cities", która ukaże się 24 marca.
Szwedzkie trio Death And Vanilla postanowiło przełożyć datę premiery albumu "Flicker" na dzień 17 marca, wypuściło za to kolejny singiel z tego wydawnictwa.
Jakiś czas temu recenzowałem płytę "Strange Time" brytyjskiego artysty MF Tomlinsona. Kilka dni temu ukazał się jego najnowszy krążek "We Are Still Wild Horses", który zawiera tylko cztery, za to dość długie nagrania. Tytułowa kompozycja liczy sobie dwadzieścia jeden minut i to właśnie jej posłuchamy. Warto w niej się zanurzyć.
Starsi fani muzyki alternatywnej z pewnością dobrze pamiętają grupę The Van Pelt. Po dziewięciu latach przerwy 17 marca ukaże się ich najnowszy album "Artisan & Merchants". Oto singiel promujący to wydawnictwo.
W kąciku improwizowanym na dobry początek psychodeliczny darkjazz. Dziś ukazała się płyta włoskiego kwartetu Satan Is My Brother - "How Far Can You See".
Sun Ra i fragment płyty opublikowanej kilka dni temu "Ellingtonia, Vol.2", zawierającej dwanaście archiwalnych nagrań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz