We wstępnych planach miał to być wpis dotyczący najnowszej płyty Stefano Panunziego. Włoski kompozytor i muzyk grający na instrumentach klawiszowych, penetrujący art-rockowe pogranicze, opublikował niedawno solowe wydawnictwo zatytułowane - "Beyond The Illusion". W kolejnych jego fragmentach usłyszymy wielu zaproszonych gości, w tym Tima Bownessa (No-Man) i Grice, którzy wypełnili linie wokalne. Tym razem czegoś ewidentnie zabrakło, a im dłużej obcowałem z tym krążkiem, tym ów brak stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Z przykrością muszę więc stwierdzić, że daleko najnowszej propozycji do solowego debiutu Panunziego - "Timelines" (2005), który w ostatnich dniach z przyjemnością sobie przypomniałem. Z tego też powodu musiałem zmienić główny wątek dzisiejszej odsłony "muzycznego świata". Nie ukrywam, że na zmianę mojej decyzji miały również wpływ dwa bardzo miłe listy od stałych Czytelniczek, za które oczywiście bardzo dziękuję. Pani Monika oraz pani Izabela, zupełnie niezależnie od siebie, albo działając w tajnym porozumieniu - wszystko jest możliwe - podziękowały za śliczną piosenkę Eve Adams - "My Only Dream". Poprosiły także o więcej podobnie urokliwych dźwięków. Wprawdzie mój blog to nie koncert życzeń, ale przy tej okazji pomyślałem sobie, że dawno nie było żadnej indie-popowej propozycji wypełnionej lekkimi zgrabnymi piosenkami. Wspominałem, że Adams to artystka mało znana w naszym kraju, wciąż pozostająca bez kontraktu płytowego, wydająca albumy własnym sumptem. Ten ostatni - "Metal Bird", to zdecydowanie najdojrzalsze dzieło. Do tej pory wokalistka z Los Angeles tworzyła intymne i niekiedy mroczne pieśni głównie w oparciu o gitarę oraz głos. Tym razem pozwoliła sobie nieco bardziej rozbudować warstwę aranżacyjną oraz śmielej wyeksponować największy atut, czyli głos. Możliwe, że w takim układzie jest to płyta poniekąd przełomowa, bo została dostrzeżona, chociażby przez recenzenta Pitchfork, który napisał kilka ciepłych słów pod adresem Eve Adams, wystawiając jej pochlebną notę 7.5. W związku z zapotrzebowaniem na urokliwe piosenki - dobrych melodii nigdy za wiele - a także śpiewające panie, postanowiłem pochylić się nad wydawnictwem innej Amerykanki, która stawia dopiero pierwsze kroki w branży muzycznej.
Hannah Jadagu ma skończone osiemnaście lat - to nie grzech - pochodzi z Mesquite w stanie Teksas, ale obecnie rezyduje w Nowym Yorku, gdzie jest studentką pierwszego roku na New York University. W ubiegłym roku na serwisie Soundcloud zamieściła dwie piosenki - "Unending" i "Pollen" - które dostrzegł ktoś z wytwórni Sub Pop, i po spotkaniu z wciąż przecież nastolatką, zaproponował wydanie małej płyty. Jak wieść gminna niesie, Hannah Jadagu nagrała swoje piosenki na iPhonie 7, używając Garageband oraz interfejsu gitarowego iRiga. Prawda, jakie to proste? Mieliśmy już płyty nagrywane w kuchni, na strychu i w piwnicy, w garażu, w kopalni, na barce, przyszła więc pora na sypialnie nastolatki i popularny smartfon. Młoda Amerykanka ma niewątpliwie talent do pisania prostych i pełnych dziewczęcego uroku piosenek. Wciąż i jeszcze jest świeża, w jakimś sensie nieskalana, przede wszystkim wolna od dojrzałego myślenia o kompozycji, które w miejsce spontaniczności wstawia niekiedy gotowe schematy, utarte wzorce. Te podsuwane zwykle przez producentów wytrychy często duszą w zarodku wrażliwość i zwykłą młodzieńczą radość tworzenia. Wszak to ona przesuwa granice tego, co w muzyce wolno lub wypada. To ona redefiniuje aranżacyjną ziemię niczyją, również zgodnie z powiedzeniem, że mistrz najwięcej może czerpać od swoich pilnych uczniów. Czego najchętniej słucha Hannah Jadagu? Gust młodych osób zmienia się obecnie jak w kalejdoskopie, szczególnie, jeśli młoda osoba jest kobietą. Dlatego bezpieczniej będzie powiedzieć, czego ostatnio słuchała lub czym się inspirowała tworząc swój zestaw piosenek. Amerykanka przyznała się do nałogowego obcowania z utworami Vampire Weekend, Kevina Abstracta, Yeek czy Gusa Dappertona. Zainteresowanie muzyką zawdzięcza matce. Jednym z jej pierwszych skojarzeń jest chwila, kiedy ta namiętnie słuchała piosenki Drake'a - "So Far Gone".
Mini album "What Is Going On?" otwiera utwór "My Bones", w zamyśle dedykowany wszystkim Afroamerykankom. Inspiracją do napisania tekstu były doniesienia medialne o niewyjaśnionych morderstwach i zaginięciach czarnoskórych kobiet. Stąd nie dziwią takie oto frazy tekstu: "Możesz wziąć moje kości i umieścić je w domu. Nikt się nie dowie". "Sundown" to piosenka o czasach licealnych, gdyż właśnie wtedy powstawała, kiedy nasza dzisiejsza bohaterka oglądała malownicze zachody słońca. Na całej płycie dominuje gustowny indie-popowy minimalizm. Przeważają proste gitarowe akordy, zaś tło kreują syntezatorowe akcenty. Od czasu do czasu pojawiają się podwojone wokalizy lub chórki podkreślające fragmenty tekstu. Praktyka w chórze Children's Chorus Of Greater Dallas zrobiła swoje. Przy okazji tworzenia "Think Too Much" Hannah wykonała samodzielną ankietę, wysyłając do znajomych sms-a z pytaniem, o czym obecnie intensywnie myślą. Powstała cała długa lista rozmaitych treści, które przyczyniły się do powstania tekstu. Z kolei "Bleep Bloop" wpadł do głowy wokalistce podczas bezsennej nocy, stanowi on również wyraz hołdu dla kompozycji "Nico's Red Truck" - Dijon, której wtedy na okrągło słuchała. To dobrze, że szefowie wytwórni Sub Pop, gdzie niegdyś wydawali swoje płyty Nirvana, Soundgarden, The Afghan Whigs, czy Sunny Day Real Estate, a obecnie chociażby Father John Misty, Chad Van Gaalen, trzymają rękę na pulsie spraw bieżących i systematycznie odświeżają swój katalog, dając tym samym szansę utalentowanej młodzieży.
(nota7/10)
W kąciku deserowym płyty dwóch grup, które będą miały swoją premierę w najbliższych tygodniach. Miejmy nadzieję, że ich zawartość będzie o wiele ciekawsza niż debiutancki album Beachy Head - "Destroy Us", który nieco mnie rozczarował. Zespół EXEK przypomina o sobie kompozycją "Several Souvenirs", stanowiącą singiel promujący najnowsze wydawnictwo "Good Thing They Ripped Up The Carpet". Premiera całości na początku czerwca.
Druga propozycja to zapis koncertu "Live At Sesc Pompeia", na scenie wystąpiły połączone siły zespołów Rakta i Deafkids, proponując intrygującą mieszankę psychodelii, transu, w rockowej odsłonie. Premiera albumu zaplanowana jest na 21 maja. Utwór "Forma" w nieco bardziej drapieżnej odsłonie, niż ta zamieszczona poniżej, znajduje się pod numerem dwa tego wydawnictwa.
Drugi artysta to nasz dobry znajomy z kilku wpisów na łamach tego bloga - Isfar Sarabski, wyborna technika użytkowa, wyobraźnia i malownicze krajobrazy wypełniające krążek "Planet", zachęcają do powrotów do tego wydawnictwa, które odsłuchałem odrobinę przed premierą, gdyż ukaże się za kilka dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz