Jedno z pierwszych wyraźnych wspomnień muzycznych Nata Birchalla przywołuje obraz singla Isaaca Hayesa, z kultową, także do dziś, ścieżką dźwiękową do pamiętnego obrazu "Shaft". Płytka nosiła tytuł "Them From Shaft", a brytyjski saksofonista słuchał jej bardzo często. W 1972 roku Birchall odkrywa dla siebie świat muzyki jamajskiej, przede wszystkim reggae, którym wciąż się fascynuje. "Jedną z atrakcji muzyki jamajskiej był dźwięk poszczególnych nagrań (brzmienie), było w nich zawsze dużo ciepła i głębi" - wspominał angielski jazzman. W 1979 roku Birchall kupił pierwszy saksofon. Warto dodać, że początkowo grał na alcie, który po roku zamienił na tenor. Powód zmiany był prost i prozaiczny - większość jego ulubionych muzyków grała własnie na saksofonie tenorowym: Tommy McCook, Cedric Brooks, John Coltrane. Jeśli zaś chodzi o konkretny sprzęt, to ceni sobie markę Henri Selmer, ze stroikami Rigotti Gold. Zarówno w kompozycjach, jak i podczas współpracy z innymi artystami, stawia przede wszystkim na wolność i dyscyplinę. W świecie Nata Birchalla to dwa nierozerwalne ze sobą elementy.
"Zawsze nienawidziłem brzmienia syntezatora, z jednym bardzo ważnym wyjątkiem, kiedy grał na nim Sun Ra" - oświadczył Nat Birchall podczas opowieści o swoim najnowszym wydawnictwie "Mysticism of Sound". Luźne odwołania do twórczości wspomnianego wyżej Sun Ra (jego album "Mystery of Being"), jak i syntezator Korg Minilogue, który brytyjski artysta niedawno zakupił, stały się punktem wyjścia w trakcie prac nad nowym wydawnictwem. Warto nadmienić, że tym razem Birchall postanowił zrobić wszystko samodzielnie. I tak, zagrał na: basie, perkusji, dzwonkach, klarnecie basowym, saksofonie tenorowym oraz... na znienawidzonym syntezatorze. Jego brzmienie nie jest jednak dominujące, pełni raczej rolę barwnego tła, które tworzy i pogłębia dźwiękową przestrzeń.
Zarówno po tytule płyty - "Mysticism of Sound" - jak i z nazw poszczególnych kompozycji możemy łatwo wywnioskować, jaki charakter czy nastrój dominuje na całym krążku. A wszystko zaczyna się od krótkiego wstępu "Intro-Pyramidion", gdzie partia saksofonu przywołuje ducha Johna Coltrane'a. "Cosmic Visitant" czy "Outer Realm" to znak rozpoznawczy brytyjskiego artysty i wyprawa w jego ulubioną krainę, czyli Spiritual Jazz. W kolejnych odsłonach odnajdziemy tak charakterystyczny dla Birchalla nastrój nostalgii, ów specyficzny stan zawieszenia pomiędzy tym, co doczesne, a tym, co metafizyczne, co wykracza poza nasze "tu i teraz". "Celestial Spheres" - mogłaby spokojnie wyjść spod palców Matthew Halsalla, podobnie zresztą jak "Inner Pathway". Warto zanurzyć się w tym przyjemnym morzu dźwięków nie tylko podczas upałów.
(nota 7.5/10)
Skoro Nat Birchall, to muszą zabrzmieć jeszcze dwie moje ulubione kompozycje,. Pierwsza z nich to pokaz możliwości, wrażliwości, skali talentu, niezwykła, wciągająca od pierwszych taktów "Return To Ithaca", pochodząca z album "World Without Form" wydanego w 2012 roku. Druga natomiast to mieniąca się barwami pocztówka albo znak symboliczny (dźwiękowe logo) oficyny Gondwana Records - nie Hania Rani, z całym szacunkiem dla naszej sympatycznej rodaczki - tylko "TOGETHER"(!!!), z płyty Matthew Halsalla "Colour Yes" (2009). Chyba nie muszę dodawać, że to pozycje obowiązkowe!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz