niedziela, 21 czerwca 2020

ORLANDO WEEKS - "A QUICKENING" (Play It Again Sam) "Dzień Ojca"

    "...ślady tego, kim byliśmy w dzieciństwie i jak przeszliśmy proces socjalizacji, trwają, nawet jeśli zmieniły się warunki naszego dorosłego życia, nawet jeśli pragniemy oddalić się od przeszłości"
          "Powrót do Reims" - Didier Eribon

   Pewnie niektórzy z Was całkiem dobrze pamiętają grupę The Maccabees - wprawdzie w naszym kraju  - "gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała..." - nie zdobyli oni większej popularności, ale w Wielkiej Brytanii ich płyty sprzedawały się niczym ciepłe bułeczki, a kolejne single okupowały listy przebojów (te niecenzurowane). Gdzieś na przełomie 2016/2017 roku członkowie tej formacji podzielili się z fanami druzgocąca nowiną, o zakończeniu działalności. Cóż poradzić, ponoć nic nie trwa wiecznie, z upływem czasu miara nieuporządkowania w zjawisku rośnie (entropia). Liderem i wokalistą tej formacji był nasz dzisiejszy bohater - Orlando Weeks. "Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że tak się stanie. Trudno nam było nagrać ten ostatni album; doszliśmy do kresu" - stwierdził w jednym z wywiadów. Orlando Weeks długo nie zastanawiał się, co ze sobą począć. Na jakiś czas przeniósł się z partnerką do Berlina, potem odwiedził Lizbonę, podróżował po Europie, żeby znów powrócić do Wielkiej Brytanii. W tak zwanym międzyczasie zdążył opublikować drugą w dorobku ilustrowaną książkę zatytułowana "Gritterman". Pierwszą nowelę graficzną pokazał światu w 2012 roku, nosiła tytuł "Young Colossus", i do niej również została dołączona płyta, zawierająca coś na kształt ścieżki dźwiękowej.

Przede wszystkim Orlando Weeks został niedawno ojcem. I to właśnie ten fakt sprawił, że artysta zupełnie inaczej spojrzał na otaczającą go rzeczywistość. Zainspirowany narodzinami syna postanowił podzielić się wrażeniami, przeżyciami, emocjami, jakie stały się jego udziałem, kiedy oczekiwał narodzin potomka. I o tym właśnie, w dużym skrócie, traktuje jego solowy debiut - "A Quickening". Warto podkreślić, że przebieg tej liryczno-muzycznej narracji jest odwrotny, niż sugerowałby tradycyjnie rozumiany w takim przypadku porządek. Utwór otwierający album "Milk Breath" wita nas widokiem niemowlęcia, a w kolejnych odsłonach cofniemy się do oczekiwania na poród, towarzyszenia matce dziecka w różnych prozaicznych czynnościach (kupowanie ubranek), aż do badań prenatalnych i potwierdzenia radosnej nowiny - "Dream". Troski, nadzieje, pragnienia i obawy ojca/rodzica - to pozostałe główne wątki, które rozwija narrator. I tak tytuł "St. Thomas" odnosi się do nazwy londyńskiego szpitala, gdzie wybranka Weeksa oczekiwała na poród. Z kolei fraza: "Safe, For The New Man", pochodzi od tytułu filmu dokumentalnego "The New Man" (autorstwa Baum i Appignanesi).

"Tworzyłem przy fortepianie, na drugim końcu mieszkania, starając się nie obudzić śpiącego dziecka" - wspominał Orlando Weeks.  Album "A Quickening" to również, nie tylko w warstwie metaforycznej, historia narodzin nowego artysty. Weeks zrywa bowiem z indie-rockową przeszłością, żeby odkryć dla siebie głębie wyrafinowanych tekstur, znaczenie ciszy i subtelne kreacje przestrzeni. W wywiadach podkreśla wagę bezcennych rad Nicka Nella (występuje jako Casually Here), który zmiksował i wyprodukował cały album.
W centrum wydarzeń poszczególnych kompozycji znajduje się delikatny głos Orlando Weeksa, przywołujący skojarzenia z Markiem Hollisem czy Bon Iver. Były lider The Maccabees w ubiegłym roku wystąpił na koncercie poświęconym pamięci wokalisty Talk Talk. Na pochwałę zasługują przede wszystkim smakowite aranżacje, których niuanse odkrywa się wraz z kolejnymi przesłuchaniami - usłyszymy w nich fortepian, elektronikę, ciekawe harmonie wokalne, ale również trąbki czy puzon, który autor intymnych pieśni zakupił całkiem niedawno na pchlim targu w Brighton.
Co ciekawe, w mojej pamięci najbardziej  zapisały się te nieco bardziej "dynamiczne" utwory, lub mówiąc precyzyjnie, te oparte na żywszym rytmie, jak chociażby znakomity "Safe In Sound", w którym usłyszałem dalekie, bo dalekie, ale jednak echa twórczości Roberta Wyatta (genialna kompozycja "Little Red Ridding Hood Hit The Road"), w przypadku Weeksa jest oczywiście zwiewnie i delikatnie, natomiast Wyatt położył nacisk na psychodeliczne tony. W cudownym "All The Things" odnajdziemy ślady myślenia o dźwięku w stylu zbliżonym do nieodżałowanej francuskiej formacji BED, z okresu "Spacebox", a w "Blame Or Love Or Nothing" brytyjski wokalista znalazł się najbliżej swojego mistrza Marka Hollisa. Trzeba uczciwie przyznać, że krążek "A Quickening" to bardzo udane nowe otwarcie.

(nota 7.5-8/10)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz