piątek, 1 maja 2020

JON MCKIEL - "BOBBY JOE HOPE" (You Change Records) "Magnetofon szpulowy TEAC A- 2340"

    "Panie Watson, proszę tu przyjść, potrzebuję pana" -  ponoć tak brzmiały pierwsze słowa wypowiedziane przez telefon, przez Grahama Bella do swojego asystenta, w dniu 10 marca 1876 roku. Rok później 29 listopada Thomas Alva Edison zademonstrował fonograf, pierwsze urządzenie do zapisu i odtwarzania dźwięku. Warto jednak pamiętać, że 20 lat wcześniej, w 1857 roku, swój fonograf (nazwany fonautografem), który był zdolny jedynie rejestrować dźwięk, opatentował Edouard -Leon Scott de Martinville - francuski zecer i księgarz. "Najstarszym odtworzonym nagraniem z archiwum Scotta jest nagranie z 9 kwietnia 1860 roku, na którym wynalazca śpiewa francuską piosenkę ludową: "Au clair de la lune, mon ami Pierrot" (wiki.). Pierwszym "magnetofonem" był telegrafon zbudowany przez duńskiego technika Valdemara Poulsena i opatentowany 1 grudnia 1898 roku (do rejestracji wykorzystywał stalowy drut). 25 grudnia 1932 rozgłośnia BBC nadała pierwszy program zarejestrowany na taśmie magnetycznej.

W 1957 roku w Tokio powstała firma produkująca sprzęt elektroniczny TEAC, której lata świetności - szczególnie w tak cenionym przez koneserów dobrego dźwięku segmencie HIGH-END - przypadły na lata 70 i 80-te ubiegłego wieku.
W 1973 roku  firma TEAC wypuszcza na rynek dwa nowe modele magnetofonów szpulowych, które wkrótce miały cieszyć się sporą popularnością: TEAC 2340 i TEAC 3340. Magnetofon TEAC A -2340 był zdolny do jednoczesnej rejestracji czterech kanałów. Charakteryzował się dość przyzwoitym, jak na tamte czasy, pasmem przenoszenia od 40Hz do 18KHz lub 30Hz do 22KHz, stosunek sygnał/szum wynosił odpowiednio: 48dB lub 55dB, sprzęt wyposażony był w 24 tranzystory i ważył ok. 20 kg.
To właśnie ten magnetofon szpulowy - TEAC A 2340 - wypatrzył na jednej z internetowych aukcji kanadyjski multiinstrumentalista Jon McKiel. We wrześniu 2015 roku artysta odebrał sporą paczkę z rąk zmęczonego doręczyciela. Kiedy ją otworzył, jego oczom ukazał się upragniony magnetofon szpulowy, do którego było dołączone 30 taśm. Nagrania na taśmach z pewnością nie zawierały zdania: "Panie Watson, proszę tu przyjść, potrzebuję pana", ani tym bardziej śpiewu w języku francuskim: "Au clair de la lune, mon ami Pierrot". Jon McKiel usłyszał z taśm próbki różnych dźwięków, całe partie instrumentów oraz jedną gotową piosenkę. Wszystko to postanowił wykorzystać we własnych kompozycjach, które zebrane w całość zatytułowaną "Bobby Joe Hope" ujrzały światło dzienne 24 kwietnia 2020 roku. Jednak do końca nie wiadomo, ile z tych "tajemniczych  szpulowych cytatów" (nazwanych roboczo "Royal Sampler") trafiło do poszczególnych utworów oraz w jakiej finalnej formie. Być może na etapie produkcji dźwięki ze szpulowej taśmy zostały poddane dodatkowej obróbce. Co nie zmienia faktu, że w ten właśnie sposób - przy dużym współudziale producenta Jaye'a Crockera i jego studia w Crousetown - powstały całkiem zgrabne piosenki. Jak nie trudno się domyśleć ich faktura nie jest zbyt skomplikowana. Podstawę tych kompozycji stanowią 10 sekundowe pętle, które obudowano tonami pozostałych instrumentów: bas, gitara, syntezator itd.
Piątą w dorobku płytę urodzonego w Halifax artysty rozpoczyna znakomity "Mourning Dove", zaśpiewany nieco rozmarzonym głosem, dzięki któremu wiele z tych piosenek zyskało dodatkowy wymiar. Pierwsze cztery kompozycję mają spójny charakter, z elementami nawiązującymi do indie-folku czy psychodelii. "Night Garden" jest czymś w rodzaju instrumentalnego przerywnika, oddzielającego stronę "A" od strony "B" albumu. "What Kind Of Light" - to nagranie w stylu lo-fi, wypełnione gitarowymi próbkami i zniekształconymi odgłosami. Najbardziej przypadł mi do gustu transowy "Private Eye". I tak oto znów przypomina się Jacques Derrida i jego "hauntologie".

(nota7.5/10) 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz