Dziś w roli głównej wystąpi syntezator, choć tych, którzy już się przestraszyli, pragnę uspokoić, że nie będzie to rola dominująca - a raczej łącznik czy wspólny mianownik dla dwóch propozycji. Pierwsza z nich to druga w dorobku płyta amerykańskiego zespołu pochodzącego z Salt Lake City - czyli Choir Boy - "Gathering Swans". Zespół tworzy czwórka panów skupiona wokół lidera i wokalisty Adama Kloppa. Amerykanin zaczął wyrażać się na twórczej niwie jako nastolatek, próbując swoich sił głównie w kapelach punk-rockowych. To właśnie wtedy przylgnęło do niego przezwisko "Choir Boy", bowiem wcześniej nadwyrężał struny głosowe w chórach kościelnych. Te specyficzne naleciałości z chóralnej wokalizy daje się wychwycić na płytach Choir Boy. Chociażby skłonność do posługiwania się długimi dźwiękami. Głos Adama Kloppa jest bardzo specyficzny, od razu przyciąga uwagę, i jako znak rozpoznawczy może stanowić spory atut lub powód do utyskiwań (wiadomo gusta są różne, tym bardziej guściki). Porównań jego barwy głosu do głosów innych artystów też jest cała masa. Dla mnie ów charakterystyczny tembr Adama Kloppa całkiem nieźle koresponduje z wokalizą Haydena Thorpe'a z grupy Wild Beasts. Muzycznie jednak nie ma aż tyle podobieństw pomiędzy Choir Boy, a Wild Beasts.
Pośród swoich inspiracji Klopp wymienia: Kate Bush, Scotta Walkera, The Smiths, a ostatnio również B-52, szczególnie ich album "Bouncing Off The Satellites" (1985 rok). Nie bez przyczyny podałem datę wydania płyty, gdyż formacja Choir Boy czerpie garściami ze stylistyki, czy gatunków, które właśnie w latach 80-tych przeżywały swój najlepszy okres. W poszczególnych nagraniach z "Gathering Swans" słychać nawiązania do "new romantic", "new wave", "dark wave", znajdziemy echa dokonań Roxy Music, wczesnego Talk Talk, także wspomnianego wyżej The Smiths. Subtelne nawiązania oczywiście nie oznaczają bezmyślnych kopii. Wspominałem już na łamach bloga, że nigdy nie byłem fanem new romantic - ta muzyka wydawała mi się plastikowa, dziwnie płaska, nie potrafiłem się w tych kompozycjach ani zanurzyć, ani tym bardziej odnaleźć. Panowie z Choir Boy owszem, używają syntezatorów, a nawet, o zgrozo, automatu perkusyjnego, jakby żywcem wyjętego z lat 80-tych, ale robią to w bardzo subtelny sposób. W aranżacjach poszczególnych kompozycji wbrew pozorom dzieje się sporo dobrego, w odróżnieniu od większości propozycji z gatunku new romantic (fani tegoż wybaczcie) - odnajdziemy tutaj barwne ornamenty klawiszy (Jeff Kleimann), pomruki basu (Chaz Costello), ciekawe frazy gitary prowadzącej, która często nadaje całości kolorytu (Micheal Paulsen). Choir Boy odwołują się do lat 80-tych i dobitnie pokazują, że muzyka z tamtego okresu, nawet w tej indie-popowej formule, od czasu do czasu miała swój urok, a warte ocalenia były przede wszystkim, i pewnie nie tylko moim zdaniem, wpadające w ucho linie melodyczne.
Nagrania na album "Gathering Swans" zaczęły powstawać na przełomie 2018/2019 roku, pomiędzy jedną trasą koncertowa, a kolejną. Pierwszą piosenką, która Adam Klopp skomponował w oparciu o program komputerowy, była otwierająca całość "It's Over" - ostatnich szlifów tekstu dokonał na dzień przed wejściem do studia nagraniowego. Oprócz wspomnianych już wyżej muzycznych inspiracji, była również filmowa, czyli obraz Johna Carpentera - "Ucieczka z Nowego Jorku". Motywem przewodnim płyty jest poszukiwanie piękna na zniszczonej planecie - stąd w tytule zbieranie łabędzi, które symbolizują jedyne ocalałe piękno ("zbieranie łabędzi dla nowego świata"). Tytuł kompozycji "Eat The Frog" nawiązuje do popularnego powiedzenia Marka Twaina. "Toxic Eye" przykuwa uwagę śliczną linią melodyczną, które ozdobiły także kilka innych utworów, a "In Nites Like This" to zaproszenie do tańca na koniec dnia. Mówiąc krótko, album "Gathering Swans" to ciekawa propozycja dla "tańczących inaczej".
(nota 7.5/10)
Drugie wydawnictwo, w którym podstawową rolę odgrywają syntezatory, pochodzi z kręgu języka francuskiego. Przeniesiemy się więc błyskawicznie, na blisko 40 minut, do południowo-wschodniej części Francji, gdzie mieści się masyw Vercors, wraz z najwyższym wzniesieniem Grand Veymont, od którego pochodzi nazwa duetu. Josselin Varengo i Beatrice Morel Journel rozpoczęli artystyczną przygodę niemal 20 lat temu, stawiając pierwsze muzyczne kroki w grupie Tara King Th, z którą nagrali kilka płyt. Przyznam szczerze, że do wczoraj nic nie słyszałem o tej formacji, podobnie jak o kolejnych grupach, przez których składy przewinęli się Josselin i Beatrice: Slow Joe & The Ginger Accident, Gloria. Na tym między innymi polega poznawanie muzyki - jedna grupa odsyła do drugiej, kolejny intrygujący skład do następnego itd.
Podobnie jest z twórczością Grand Veymont, gdzie bazą kompozycji są repetycje, powtarzalne struktury dźwiękowe odsyłające do kolejnych. Francuski duet określa swoją muzykę jako: "Krautrock De Salon". W ich dyskografii znajdziemy trzy albumy: "Route Du Veritage" (2018), "Grand Veymont" (2019) i najnowsze wydawnictwo "Persistance & Changement", które ukazało się kilka dni temu. Motto zespołu, przywoływane często przez Beatrice Morel Journel, stanowi cytat z Briana Eno: "Powtórzenie jest formą zmiany". W nagraniach Grand Veymont powtarzają się więc kolejne sekwencje dźwięków, do których sukcesywnie dodawane są nowe elementy, w ten sposób powstają gotowe struktury. W tkance aranżacyjnej znajdziemy zabytkowe organy, syntezatory, flet, perkusję. Symbolicznie kompozycje francuskiego duetu można przedstawić jako ruch po okręgu. Choć gdybyśmy chcieli być precyzyjni, należałoby użyć metafory spirali - zataczamy kolejną pętle, która przenosi nas na inny poziom, w ten sposób odbywamy podróż w głąb. Podróż, dodajmy, naznaczoną wątkami psychodelicznymi. Stylistycznie można tu odnaleźć nawiązania do twórczości Stereolab, także w partiach wokalnych. Powracają one w tej 39-minutowej (jedynej na płycie) kompozycji niczym znaki drogowe, odmierzające przebyty dystans. Przyznam, że kilka odcinków tego maratońskiego utworu można było nieco lepiej wykorzystać, choć i tak jako całość robi to bardzo pozytywne wrażenie. W mojej pamięci na trwałe zapisał się fragment, kiedy to Josselin i Beatrice śpiewają równolegle (ok.22 minuty).
(nota 7.5/10)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz