piątek, 22 lipca 2016

Szczęśliwa ósemka - czyli 8 utworów, które zabiorę ze sobą na wakacje










Badbadnotgood - "Time moves slow feat. Sam Herring". Jeśli chodzi o datę wydania, to wakacyjny zestaw rozpoczyna najnowsza kompozycja. Jak wspominałem już w poprzednim poście, utwór ten znalazł się na bardzo udanej płycie zatytułowanej "4". Jest w tym utworze przestrzeń (separacja kanałów, stara szkoła realizacji nagrań), a zarazem rodzaj intymnej atmosfery, która tworzy urokliwe tło dla wokalizy. W ciągu kilku ostatnich dni wielokrotnie złapałem się na tym, że nucę ten wyborny kawałek.
 Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się zbyt długo podczas układania poniższego zestawu. Dokonując wyboru poszczególnych kompozycji postawiłem na spontaniczność oraz proste skojarzenia. Wybrałem utwory, które bardzo lubię, na których mógłbym przystawić pieczątkę "moje" (dotyczącą zarówno linii melodycznej, jak i pozostałych składowych - kompozycja, aranżacja, wykonanie itd.). Całkiem możliwe, że za tydzień ta "letnia kompilacja" wyglądałaby zupełnie inaczej. Wszystkie te utwory są w moim odczuciu i pojmowaniu muzyki szczególne, wyjątkowe. Bez nich mój świat wyglądałby zupełnie inaczej, a ja czułbym się niekompletny. Oczywiście nie jest to krótka lista najlepszych utworów, które kiedykolwiek słyszałem .Ta zmienia się cyklicznie, choć kilka punktów od lat jest na niej stałych. Może kiedyś pokuszę się, o stworzenie najważniejszej dziesiątki mojego dotychczasowego życia.









Kings of Convenience - "Gold for the price of silver". Erlend Oye i Eirik Glambek Boe - czarodzieje z krainy fiordów. Z kilku prostych dźwięków, i przy pomocy paru zaledwie instrumentów - najczęściej jest to gitara i pianino - jak mało kto potrafią wyczarować niezwykłe kompozycje, barwne światy, magiczne krainy. Obecnie raczej zapomniani (koncertują, w ciągłej trasie od festiwalu do festiwalu), ale ich muzyka wciąż doskonale się broni. Akustyczne granie podniesione do rangi sztuki. Bez zbytniej przesady można powiedzieć, że czego się nie dotkną - także na poziomie coverów - zamieniają w złoto. W moim przypadku zwykle sprawdza się zasada - nie wiesz czego posłuchać? Włącz płytę Kings of Convenience.








Grand National - "Peanut dreams". To brytyjska  formacja, którą tworzyli Rupert Lyddon oraz Lawrence Rudd. Doczekali się wydania dwóch płyt długogrających (plus jednego albumu, który zawierał strony-B singli, oraz remiksy). Wprawdzie mój ulubiony utwór tego duetu nosił tytuł "Your rules obey"(był dołączony jako tak zwany "bonus track" do ekskluzywnego wydania ich debiutanckiego albumu "Kicking the national habit"), ale kompozycja "Peanut dreams" jest również bardzo udana, i dość dobrze prezentuje styl tej grupy. Krótko mówiąc, doskonały przykład muzyki dla tańczących inaczej.











Woman's Hour - "I need you". Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy po raz pierwszy usłyszałem ten niezwykły utwór. To był piątek, późne popołudnie albo wczesny wieczór, i środek niezbyt zimnego lutego 2014 roku. Sprawdzałem nowości wydawnicze wytwórni Secretly Canadian w serwisie SoundCloud. Ta kompozycja miała być czymś w rodzaju promocyjnego singla, który zapowiadał wydanie całej płyty. Niestety album w całości raczej rozczarował. Może, jak to czasem ze mną bywa, miałem zbyt wygórowane oczekiwania. Co nie zmienia faktu, że po upływie dwóch lat utwór "I need you" wciąż na mnie działa.







Vancouver Sleep Clinic - "Stakes". Aż trudno w to uwierzyć, że za wszystkim stoi Tim Bettinson,19-latek z Australii (kiedy dokonywał rejestracji tych nagrań liczył sobie zaledwie 17 wiosen). Bardzo lubię wracać do jedynego póki co wydawnictwa sygnowanego tą nazwą, czyli do epki "Winter". "Stakes" był od samego początku moim ulubionym utworem. Zachwyciła mnie bardzo piękna linia melodyczna oraz niezwykły klimat. (Na marginesie taka uwaga - z moich prywatnych spostrzeżeń wynika, że na takie głosy dość alergicznie reaguje wiele pań. Zupełnie tak, jakby śpiewanie w wysokich rejestrach czy posługiwanie się falsetem, odbierało komuś atrybuty męskości. Przecież głos, wokaliza jako taka, jest tylko jednym ze składowych formy utworu). Wyborne!  







Francois and the Atlas Mountains - "Moitie". To jeden ze starszych utworów w tym zestawie, ponieważ pochodzi z 2009 roku, znalazł się na płycie "Plaine Inondable". Dla mnie jest to małe dzieło sztuki. Od pierwszych nut tej jakże wyrafinowanej kompozycji słuchacza zachwyca brzmienie - subtelne, delikatne, niepowtarzalne. Łatwo przejść obok, łatwo pominąć w taki sposób zestawione ze sobą dźwięki, ale wcześniej warto sobie odpowiedzieć na proste pytanie - "Ile znam podobnie brzmiących, podobnie zaaranżowanych piosenek? Jak często słyszę coś takiego w radiu?". No właśnie!






Cigarettes after sex - "Dreaming of you". Pomysł na utwór - oto czego brakuje większości piosenek, które brutalnie atakują nasze uszy każdego dnia. "Dreaming of you" to doskonały przykład na to, czym jest aranżacja przestrzeni w muzyce. Ten utwór można było nagrać na kilka różnych sposobów. Można było całkiem inaczej zrealizować perkusje, głos, gitarę. Można było ograbić całość z owej wyjątkowości, która od razu zapisuje się na kartach pamięci. Po raz kolejny słychać wyraźnie jak ważne, oprócz melodii i wykonania, jest myślenie dźwiękiem, inteligencja muzyczna. Nic tylko oprawić w ramki i postawić w gablocie na wyróżnionym miejscu, albo słuchać, słuchać...aż do zatracenia.






Blonde Redhead - "Messenger feat. David Sylvian". Ktoś niewtajemniczony(nieznający bliżej autora tego bloga) zapyta, co w tym osobliwym zestawie robi David Sylvian. Odpowiedź jest bardzo prosta. Nie ma udanego zestawu, nie ma dobrej kompilacji, bez utworu Davida Sylviana. W moim prywatnym świecie tak wiele od tego artysty się zaczyna i równie wiele kończy...a koniec czasem bywa nowego początkiem. Nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć wszystkim czytelnikom udanych wakacji, choćby tak udanych, jak ta przepiękna kompozycja.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz