sobota, 20 września 2025

POT-POT - "WARSAW 480KM" (Felte Records) "Kronika pewnej podróży"

 

  Przed Wami kolejni debiutanci w naszym powiększającym się z tygodnia na tydzień katalogu. Niektórzy członkowie irlandzkiej grupy POT-POT na miejsce do życia wybrali piękne otoczenie miasta Lizbony, stąd w opisach tej formacji pojawia się określenie: "irlandzko-portugalski kwintet". Do wydanej wczoraj płyty zwabił mnie przede wszystkim tytuł - "Warsaw 480km". Pomyślałem, że mam do czynienia z niemieckim zespołem, gdyż mniej więcej w tej odległości na zachód od stolicy Polski znajduje się Berlin. Nazwa płyty wzięła się od pewnej opowieści, którą lider zespołu wysłuchał w trakcie podróży samochodem. Ta zgrabna metafora drogi, bycia w ruchu, przemieszczania się, dobrze oddaje charakter muzyki grupy POT-POT.




Historia, o której wspomniałem wcześniej, dotyczyła podróży kierowcy, który jechał z Irlandii do Polski, przez wiele długich godzin, coraz bardziej zmęczony, aż wreszcie gdzieś z ciemności nocy wyłonił się znak z napisem "Warsaw 480 KM". Ów znak był jak nadzieja, że ta męcząca podróż wreszcie się zakończy. Lider grupy Mark Waldron-Hyden usłyszał tę opowieść, kiedy w towarzystwie kierowcy przewoził prochy zmarłego ojca. Śmierć najbliższego członka rodziny stanowiła dla irlandzkiego wokalisty główne źródło inspiracji. Wiele z tych utworów powstało jako solowe próbki demo, które później zostały rozwinięte w szerszym gronie.

"Ogromnym wpływem dla mnie jest James Brown, dużo wczesnego soulu i funku, te głębokie rytmy i zaśpiewy, powtarzane minutami bez końca. Powstały w bardzo inteligentny sposób, w dodatku są wystarczające proste, żeby do nich się przyzwyczaić" - oświadczył Mark Waldorn-Hyden.




W tym kontekście nie dziwi specjalnie wykorzystanie w prostych aranżacjach powtarzanych gitarowych riffów, użycie specyficznej motoryki, gdyż to właśnie jednostajny rytm odmierzany skrupulatnie przez perkusje oraz bas stanowi podstawę dla większości kompozycji grupy POT-POT. W wielu z nich napotkamy rzucającą się w uszy krautrockową bazę, wokół, której rozbudowane zostały kolejne struktury poszczególnych odsłon. Jedynym wyjątkiem na mapie wydawnictwa "Warsaw 480 km" jest utwór "Fake Eyes", gdzie grupa pokazał nieco bardziej psychodeliczne oblicze. Wykorzystano tutaj jednostajne dronowe tony, kilka głosów zarówno kobiecych jak i męskich.

Przy tego typu powtarzalnym, żeby nie powiedzieć schematycznym, graniu - niewiele zmian tonacji, ograniczona ilość dźwięków - trzeba być ostrożnym, żeby uniknąć pułapki monotonii, i nie znudzić odbiorcy. Na szczęście grupa POT-POT od czasu do czasu zmienia podziały rytmiczne, przekształca wokalizy, używa skromnych dodatków. Hipnotyczna atmosfera tych nagrań dobrze oddaje nastrój podróży nocą. Słuchając kolejnych kompozycji nie trudno wyobrazić sobie drogę znikającą pod kołami samochodu, wydobytą z gęstego mroku snopami reflektorów, drobne rozbłyski świateł mijanych aut czy majaczących gdzieś w oddali domów.

Najdłuższy fragment na płycie, czyli "WRSW", wydaje się być również tym najlepszym. Choć jego dobry poziom utrzymuje także singlowy "Sextape", "I AM', gdzie zespół zbliżył się do gitarowego grania kojarzonego z twórczością My Bloody Valetine lub Spiritualized. W moim odczuciu płyta "Warsaw 480km" zbyt szybko odsłania wszystkie swoje atuty. W drugiej części wydawnictwa, szczególnie pod jego koniec zabrakło nieco bardziej  wyróżniającego się fragmentu, mocnego akcentu, do którego z radością chciałbym wielokrotnie powracać. 

(nota 7-7.5/10)

 



 
Nowa grupa w mieście, nowy urokliwy singiel, czyli zespół z miasta Fredrikstad (Norwegia) - TWIRLIES - który tworzą Sara, Christoffer oraz Sigurd.




Od czasu do czasu zaglądamy także do Meksyku, tym razem reprezentuje go zespół Macuarro Indie, który pod koniec sierpnia opublikował singiel "Fix It".




Nowy York, a w nim Toby Goodshank i Leslie Graves, fragment z niedawno opublikowanej płyty zatytułowanej "Between Worlds".




Pod nazwą Telomante ukrywa się artysta Jose Guerrero, który pochodzi z Walencji. Niedawno ukazała się jego trzecia w dorobku płyta "Al Margen De La Vision".



 
Australia i formacja DEN, która 30 października opublikuje nowe wydawnictwo całkiem zgrabnie zatytułowane "Post Pink".
 



Wczoraj ukazała się płyta "Underwater" grupy z Brooklynu, która przyjęła nazwę Cuddle Magic. Całkiem przyjemne granie.




Z Nowego Yorku przeniesiemy się szybko do Chicago, gdzie można spotkać członków grupy Starcharm, którzy kilka dni temu opublikowali nowy singiel.




MISS TYGODNIA -  "Stolica skonfederowanych stanów Ameryki", czyli miejscowość Richmond (stan Virignia), a w nim artystka - LAURA ANN SINGH - która w naszym kraju jest kompletnie nieznana. Przyznam, że czekam na jej album zatytułowany "MEAN REDS", który ukaże się 24 października. Póki co, z przyjemnością powracam do tego wybornego fragmentu.




KOMPOZYCJA TYGODNIA - trio pochodzące z Kairu, czyli Alan Bishop, nasz dobry znajomy -  Maurice Louca, i Sam Shalabi - czyli The Dwarfs Of East Agouza, płyta "Sasquatch Landslide" ukaże się 3 października nakładem zacnej oficyny Constellation Rec. Do tego czasu można cieszyć się tym cudownym kawałkiem.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz