sobota, 1 lutego 2025

KRATZEN - "III" (Bandcamp) "Odruchy motoryczne albo sztuka ograniczeń"

 

     "Czasem mniej oznacza więcej" -  z takiego, powtarzanego przy różnych okazjach, założenia wychodzi niemieckie trio Kratzen, dla którego ten zwrot stanowi także coś w rodzaju modus operandi w przekroju całej twórczości. Rozpoczynali jako duet basistki i klawiszowca Malanie Graf, która należała również do grupy Velodrama oraz gitarzysty i wokalisty Thomasa Merscha. Chcąc poszerzyć skład zorganizowali casting na perkusistę, który w cuglach wygrała Stefanie Staub. I tak oto kluby w Kolonii, gdzieś w okolicach roku 2017, przywitały na deskach swoich scen trio z dwoma sympatycznymi blondynkami w składzie (choć kolor fryzur od tamtego czasu pewnie nieraz się zmieniał). Od samego początku w kompozycjach tria Kratzen można było usłyszeć zamierzone połączenie stylistyki krautrocka z elementami nurtu New Wave. 





"Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte są to dla mnie ekscytujące okresy, kiedy to w Niemczech rozwijała się niezależna muzyka popularna - Can, Cluster, Faust, Kraftwerk, NEU! itp. Te zespoły stanowią dla mnie wzorzec godny naśladowania. Era post-punka jest również ekscytująca ponieważ w zasadzie do dzisiejszego dnia nie dobiegła końca" - oświadczył Thomas Mersch.

Debiutowali w 2022 roku albumem, który nosi niezbyt zaskakujący tytuł "Kratzen". Płyta nie zdobyła większego rozgłosu, choć kilku niezależnych blogerów odnotowało obecność nowej formacji. Przy okazji powstania drugiego wydawnictwa w studiu nagraniowym pojawili się inżynier dźwięku Luis Muller- Wallraf oraz producent Olaf Opal, który miał na koncie współpracę z grupą The Notwist. 

W muzyce tria Kratzen znajdziemy sporo surowego brzmienia, celowego unikania zdobników, dodatków, gwałtownych zwrotów czy nagłych  zmian tempa. To ostatnie jest miarowo odmierzane (perkusistka rzadko używa talerzy) - mechaniczne lub też motoryczne, przy okazji tworzące aurę transu doprawionego przez dźwięki gitary i organów. W tym układzie przede wszystkim liczy się energia, lepiej lub nieco gorzej dawkowana, którą udało się zamknąć w jednostce czasu. "Wierzymy w energię, która pojawia się, kiedy małe rzeczy nagle się zmieniają" - oznajmiła basistka i wokalistka Melanie Graf.





W muzyce tria z Kolonii mamy do czynienia z szeroko pojętą redukcją (słów, tonów, harmonii, rytmu), oraz minimalizmem, które podkreślają korzenie niezależnego grania. W tym kontekście nie mogą specjalnie dziwić słowa recenzenta, który trafnie zauważył, że: "Blask Kratzena wynika z jego ograniczeń".

Dobrze, że energetyczne otwarcie "Reichtum" zachęca, żeby posłuchać dalszej części. Potencjalny przebój wita słuchacza od razu, na samym początku; to odrobinę psychodeliczny "Immer". Mój ulubiony transowy "Vielleicht" ma krautrockowy rytm, zawiera również najbardziej rozbudowaną, jak na możliwości grupy, aranżację, podobnie zresztą jak "Zeichen". Wpadający w ucho "Nur  So", który rozpoczął nasze dzisiejsze spotkanie, przypomniał wczesne nagrania spod znaku Yo La Tengo, z jednej strony, z drugiej udane początki formacji Stereolab. Tym razem w roli głównej usłyszymy wokalistkę i basistkę - Malanie Graf. 

Partie wokalne wykonywane są w języku niemieckim, co dla polskich odbiorców może przynieść wraz sobą dodatkową dawkę surowości. "Zu Spat" ma coś z nastroju pieśni grupy The Velvet Underground, zaśpiewany w duecie, ozdobiony gitarowym przerywnikiem. W przekroju całego wydawnictwa "III" widać całkiem wyraźnie, że gitarzysta lubi przeciągać i rozmywać tony, niż grać akordami. Specyficzny nastrój, proste dźwięki syntezatora oraz jednostajny rytm odsłony zatytułowanej "Du", może skojarzyć się z dokonaniami Joy Divison. Album  "III" stanowi ciekawą propozycję skłaniającą do wspomnień. To trzecie wydawnictwo niemieckiego tria, a nadal nie znaleźli wydawcy. Pytanie, czy w ogóle szukali? Być może to celowy zabieg, albo rzeczywiście żadna wytwórnia nie była zainteresowana promowaniem intrygującego przecież materiału.

(nota 7.5/10)





Pozostaniemy w podobnym nastroju słuchając transowego fragmentu, który znalazłem na niedawno wydanej (17 stycznia) płycie grupy The New Mourning - "Songs Of Confusion", kierowanej przez austryiackiego inżyniera dźwięku i muzyka Thomasa Pronaia.



 
"Slow Fawn Music No.2" to bardzo ciekawa propozycja Sama Cohena, na płycie wydanej wczoraj obok twórcy znajdziemy Olivera Hilla, Makaya McCravena, Cochema, Stuarta Bagie.




Przed tygodniem ukazał się album francuskiego muzyka i producenta Barthelemy Corbeleta, który ukrywa się pod nazwą Barth, krążek nosi tytuł "Like Cavemen Do".





Jason Dungan znalazł bezpieczną przystań w Danii, w mieście Kopenhaga, gdzie pod szyldem Blue Lake opublikował album "Weft".




Przed tygodniem młodzieńcy reprezentujący miasto Leeds i tworzący grupę Lot Of Hands, opublikowali wydawnictwo zatytułowane "Into A Pretty Room".




Wspaniale brzmi najnowszy singiel naszych dobrych  znajomych z grupy The Delines, ich najnowszy album ukaże się za dwa tygodnie, 14 lutego i będzie nosił tytuł "Mr.Lucky & Ms.Doom". Pięknie!




MISS TYGODNIA ( wymiary 102/66/95), czyli "PIOSENKA TYGODNIA"  - to prawdziwa torpeda, która powstawała w Austin, i w Montrealu - wracam do niej bardzo często w ostatnich dniach. Przy okazji zapowiada najnowszą płytę zespołu Mien - "Mien", która ukaże się 18 kwietnia nakładem oficyny Fuzz Club Rec. Grupę tworzą Rish Dhir (zespół Elephant Stone), Alex Maas (The Black Angels), John Mark Lapham (The Earlies) i Robb Kidd (Golden Dawn Arkestra). WOW!!




W "Kąciku improwizowanym" zajrzymy do katalogu oficyny Gondwana Records, która na dzień 28 marca zapowiada premierę albumu naszych znajomych Vega Trails - "Sierra Tracks".




Na wydanej kilka dni temu składance "Spiritual Jazz 17: Esoteric Modal & Progressive Jazz From The Saba & MP5 Labels 1965-76" znalazłem wyborny fragment zarejestrowany w 1970 roku, mam tu na myśli kompozycje "Never Let It End" w wykonaniu The Albert Mangelsdorff Quartet, która pochodzi z płyty o tym samym tytule.