Eugene to drugie co do wielkości miasto malowniczego stanu Oregon. Od wybrzeża Oceanu Spokojnego dzieli je rzut beretem, czyli w tym przypadku mniej więcej 50 kilometrów. Znajdziemy tam między innymi całkiem niezły stadion, gdzie rozgrywane są mistrzostwa Ameryki Płn., dwa lata temu miały miejsce Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce, a co roku goszczą tam zawody z cyklu Diamentowej Ligi. Wymowne motto tego miasta można zamknąć w zdaniu: "Wspaniałe miejsce dla sztuki i rekreacji". To również stamtąd, przynajmniej według bardzo skąpych danych, wywodzi się enigmatyczna grupa A Sequence Of Echoes. Celowo użyłem określenia "enigmatyczna", ponieważ bardzo niewiele wiadomo o tym zespole. A z tego, co wiadomo, jedno właściwie nie ulega wątpliwości. Oto w dniu wczorajszym ukazała się ich debiutancka płyta zatytułowana "Everything Changes".
Być może to rodzaj beztroskiej niefrasobliwości albo członkom nowej formacji kompletnie nie zależy na jakimkolwiek rozgłosie lub zwyczajnie nie mają pojęcia, w jaki sposób o takowy mają się postarać. Podobnym brakiem zaangażowania w kwestii promocji - albo jeszcze większym - charakteryzuje się wytwórnia płytowa Pacifi Records - nie mylić z większym labelem Pacific Records - która jakoś specjalnie nie informuje o wczorajszej premierze amerykańskiego tria. W jego skład wchodzą wokalistka - Courtney McPherson, Jonathan Swift Behr, producent, gitarzysta, wokalista oraz Leif Fairfield.
Ten ostatni jest najbardziej znanym w tym składzie muzykiem - choć idę o zakład, że w naszym kraju nikt o nim nie słyszał. Do tej pory wydał kilka solowych albumów, ostatni nosił tytuł "Through The Mouth Of The Beast" (2020). Niewątpliwie ktoś w tym składzie ma talent do układania zgrabnych i wpadających w ucho melodii, a może te powstają na styku pomysłów wszystkich członków grupy. I dlatego pełen uroku singiel "Just For Now" chodzi za mną od kilkunastu dni, gdyż niejako "promował" to wydawnictwo. Warto dodać, że amerykańską grupę tworzą przedstawiciele średniego wieku, a nie młokosy, i może z tej przyczyny bliżej im do melodyki modnej w latach dziewięćdziesiątych, niż do opartych głównie na specyficznym rytmie, jąkających się i czkających pustką współczesnych "przebojów", których za rok nikt nie będzie pamiętał.
Pełne uroku bywają również aranżacje, rozpięte gdzieś na pograniczu szlachetnej prostoty (miejscami może naiwności), oraz zamierzonego efektu lo-fi. Gładkości brzmienia tu i ówdzie dodają akordeon (April Drury) oraz skrzypce, których dźwięk Leif Fairfield lubił zapętlać w trakcie swoich solowych produkcji. Zdecydowanie najlepiej wypadają kompozycje, gdzie dominującym głosem jest wokaliza Courtney McPherson, która doskonale odnajduje się w tej dream-popowej czy art-popowej stylistyce.
Nieco gorzej wypadają na tym tle obydwaj panowie, w szczególności zaś źle prezentują się w męsko-damskim duecie, który nieco za bardzo obnaża ich braki, co możemy usłyszeć w niezłym przecież "Stand In My Shadow". Ani Jonathan Swift Behr, ani Lefi Fairfield nie są wybitnymi wokalistami, pewnie nigdy nie będą, i mogliby, nie tylko przez grzeczność, przekazać partie śpiewane dużo lepszej i wiarygodnej w tym względzie wokalistce. Raz po raz mogą przypomnieć się dawne momenty chwały grupy Blue Mountain - oniryzm, nostalgiczne tony, lekkość brzmienia - jak chociażby w otwierającym album "Stay Here By My Side" czy "Wholly Invincible", z gościnnym udziałem Pete'a Gidlunda. Przyznam, że w niektórych momentach tego wydawnictwa drażniły mnie płaskie i syntetyczne dźwięki perkusji, wymownym tego przykładem jest banalny electro-popowy "Echolocation". Co nie zmienia faktu, że płyta "Everything Changes" warta jest grzechu, stanowi udany debiut i ciekawą propozycję w słabo reprezentowanej kategorii jaką jest artystyczny pop.
(nota 7.5/10)
Na dobry początek "Dodatków..." kolejni debiutanci, którzy pochodzą z miasta legendarnego dla sceny muzycznej - Cantenbury, czyli grupa Memorials oraz fragment wydanej niedawno płyty "Memorials Waterslides".
Pewnie niektórzy z Was kojarzę grupę Wildbirds And Peacedrums, której wokalistką była Mariam Wallentin. Artystka niedawno powołała do życia solowy projekt Mariam The Believer i wydała album "Breathing Techniques".
Kolejną wokalistką w naszym zestawieniu jest Amelia Murray, pochodząca z Nowej Zelandii, która ukrywa się pod szyldem Fazerdaze. 15 listopada ukaże się jej album zatytułowany "Softpower".
Wczoraj ukazała się nowa epka Bon Iver zatytułowana "Sable". Justin Vernon od dłuższego czasu jakoś nie może się odnaleźć.
Black Doldrums to post-punkowa grupa z Londynu, która wczoraj opublikowała album zatytułowany "In Limerence". Wybrałem z niego taki fragment.
Pozostaniemy na Wyspach Brytyjskich, kilka dni temu formacja Tunng zaprezentowała nowy wpadający w ucho singiel, zapowiadając tym samym styczniową premierę płyty "Love You All Over Again".
Z miasta Window Rock w stanie Arizona pochodzi Hataałiinez Wheeler, który ukrywa się pod pseudonimem Hataałii. Niedawno ukazała się jego płyta "Waiting For A Sing". Oto mój ulubiony fragment.
Oto "KOMPOZYCJA TYGODNIA", która znów, podobnie jak siedem dni temu, należy do śpiewającego pana. Wczoraj ukazała się nowa płyta mieszkańca San Francisco - Christophera Owensa - zatytułowana "I Wanna Run Barefoot Through Your Hair". Przed Wami moja ulubiona piosenka z tego wydawnictwa.
W sekcji improwizowanej zajrzymy do Los Angeles, gdzie mieszka dobrze nam znany basista - Sam Wilkes. Przed tygodniem ukazał się jego album zatytułowany "IIYO IIYO IIYO".
Brzmienie skandynawskiego jazzu na ostatniej płycie zatytułowanej "Nortwest" przybliżają Carsten Lindholm, Jan Gunnar Hoff i Jasper Somsen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz