sobota, 5 października 2024

TRACE MOUNTAINS - "INTO THE BURNING BLUE" (Lame-O Records) "W drodze..."

 

      Początek płyty czasem zwiastuje jej charakter, potrafi być niby pierwsza strona książki, która nas wciągnie, zniechęci lub pozostawi obojętnym. Początek albumu Trace Mountains - "Into The Burning Blue" nie pozostawia obojętnym, gdyż mocno przypomniał mi nagrania zawarte na najlepszych wydawnictwach zespołu The War On Drugs - "Lost In The Dream" czy "A Deeper Understanding". Zbliżony nastrój, łudząco podobne tempo akcji, i to charakterystyczne nabijanie rytmu przez zestaw perkusyjny i wtórujące mu zgodne pomruki basu, coś jak uosobienie permanentnego ruchu, bycia w drodze. Jedynie głos wokalisty i gitarzysty,  założyciela grupy Trace Mountains - Dave'a Bentona, nieco odbiega od tonu lidera formacji The War On Drugs. Pomyślałby kto, że oto przy okazji siedmiominutowego wstępu odkrywamy zagubione nagranie tego ostatniego zespołu lub obcujemy ze świeżym singlem promującym najnowszy krążek The War On Drugs.



W dalszej części płyty "Into The Burning Blue" bywa podobnie, choć jej autorzy dołożyli starań, żeby zróżnicować tempo i przyciągnąć uwagę odbiorcy. Wydatnie w tym pomógł producent Craig Hendrix, z grupy Japanese Breakfast. To właśnie on zaproponował, żeby na płycie Trace Mountains spróbować wyczarować brzmienie dominujące w latach osiemdziesiątych, nawiązujące do płyt Bruce'a Springstina, Toma Petty (szczególnie krążek "Wildflowers"), czy The Cure z tamtego okresu. 

Dave Benton wcześniej uzupełniał skład zespołu LVL UP, był także współzałożycielem znanej czytelnikom bloga wytwórni Double Double Whammy (recenzowałem kilka wydawnictw z katalogu tej oficyny). Album Trace Mountains zatytułowany "Lost In Country"(2020), zyskał bardzo pochlebne recenzje w prasie branżowej. Listę kompozycji tego wydawnictwa zamykała odsłona "Turn To Blue", jakby nieświadoma zapowiedź nadchodzących wydarzeń. Trzeba wiedzieć, że inspiracją do powstania najnowszej propozycji amerykańskiego twórcy było zakończenie ośmioletniego związku. "Ponad połowa piosenek powstała zaraz po rozstaniu. Po prostu starałem się stworzyć jakąś twórczą rutynę, żeby poczuć się dobrze" - oświadczył Benton. 

Ból, żal, próba pogodzenia się ze stratą i rozpoczęcie kolejnego etapu. Ten ostatni element szczególnie akcentowany przewija się w metaforycznych tekstach Dave'a Bentona. 



Mamy w nich podróż, wspomniane wcześniej i sugestywnie odmalowane przez muzykę "Bycie w drodze", przypominanie minionych kluczowych momentów życia. "Tak łatwo można zatracić się w szczegółach własnej egzystencji, a przy okazji stracić istotne rzeczy". Podróż jak w przywoływanym na początku "In A Dream", przez kolejne fazy snu, a jednocześnie próba wyrwania się z jego mrocznych czeluści. Podróż z ciemności do światła, choćby miało być ono tylko kolejną złudną nadzieją. Jakby autor tych tekstów chciał przywołać zdanie z powieści Ann Prachet - "Stany zdumienia": "Zawsze czujemy się lepiej, gdy zmierzamy w stronę domu". Odsłona "In A Dream" zawdzięcza inspiracje pewnej audycji, w trakcie trwania której psychologowie próbowali analizować sny pod kątem ukrytych w nich znaczeń. 

To, co niemal od samego początku rzuca się w oczy, to światło bijące z kolejnych odsłon albumu "Into The Burning Blue". Jasne, ciepłe, a nawet długimi fragmentami kojące strumienie, które łagodzą żal po nieoczkiwanej stracie. Pomimo takich, a nie innych okoliczności, jakaś pozytywna aura unosi się nad tymi nagraniami, wyczuwalna szczególnie w: "Crawling Back To Yotu", '"Hard To Accept", "Melt", który ma coś z atmosfery albumu "High" grupy The Blue Nile. W utworze "Gone&Done" może przypomnieć się tom Pettyy (choć nie jestem szczególnym wielbicielem i znawcą jego twórczości). W kolejnych kompozycjach tego bardzo udanego wydawnictwa mogą pojawić się skojarzenia z takimi artystami jak: Sufjan Stevens, Kurt Vile, czy Neutral Milk Hotel.

Album "Into The Burning Blue" to kolejny znaczący krok w rozwoju amerykańskiej grupy, ale również udana próba odejścia od charakterystycznego dla poczynań Dave'a Bentona idiomu, zawartego na dwóch pierwszych płytach "A Partner To Lean On", "Buttery Sprouts & Other Songs".

(nota 7.5-8/10)

 


Pewnie znacie już na pamięć najnowszy singiel zespołu The Cure, dlatego strefę "Dodatków" zaczniemy dziś niezbyt typowo, bowiem zajrzymy do naszych południowych sąsiadów. Z Czech wywodzi się Misha Chilkova, choć obecnie mieszka w Londynie, i to również tam 15 listopada opublikuje swoją płytę "Dancing At Te Same Dance". Oto singiel promujący to wydawnictwo.



Kolejnymi znajomymi z Londynu będzie duet Deary, który 1 listopada wyda wyczekiwany przez niektórych album zatytułowany "Aurelia". Nagrań dokonano w studiach 4AD i Bella Union, a całość zremasterował Simon Scott (Slowdive).



Skoro padło nazwisko Simona Scotta, warto odnotować, że jego nowy projekt nazywa się Three Quartet Skies, a tytuł niedawno wydanej płyty brzmi "Fade In".



Zawsze bliski Erlend Oye z duetu Kings Of Convenience jakiś czas temu przypomniał o sobie albumem "La Comitiva".



Z Irlandii pochodzi grupa Telebox, która niedawno opublikowała epkę zatytułowana "When Nights Turns Into Day". Oto mój ulubiony fragment.



Szybka podróż do Francji. Z miasta Nancy pochodzi Jerome Didelot, lider zespołu Orwell. 25 października grupa opublikuje nowy album "Simple Minded". Oto pełen uroku singiel z tego wydawnictwa.



Paryż to również siedziba grupy Winter Family, który przed tygodniem opublikował album "On Beautiful Days".



Przed Wami dwa NAGRANIA TYGODNIA. Pierwsze, dość oczywiste, pochodzi z wydanej wczoraj, bardzo udanej płyty - ciekawe aranżacyjne pomysły, sporo intrygujących rozwiązań - grupy The Smile - "Cutouts".



Drugie NAGRANIE TYGODNIA to spora niespodzianka, przynajmniej dla mnie, bo jestem zaskoczony, że nowy singiel zespołu TARWATER, który zapowiada listopadową premierę albumu "Nuts Of Ay", ( 22 listopad), brzmi tak wybornie!



W "Sekcji improwizowanej" zajrzymy do Francji, miasto Albi, skąd pochodzi Nicolas Repac, który niedawno opublikował wydawnictwo zatytułowane "Gramophonie".



W Nowym Yorku funkcjonuje i tworzy saksofonista Darius Jones, który wczoraj opublikował płytę "Legend Of E'Boi (The Hypervigilant Eye)".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz