sobota, 30 marca 2024

LAURENT BARDAINNE & TIGRE D'EAU DOUCE - "EDEN BEACH CLUB" (Heavenly Sweetness Rec.) "Francuski łącznik"

 

   Pewnie każdy z nas posiada jakieś mniej lub bardziej trafne skojarzenia z terminem "piosenka francuska". Kiedy słyszymy ów zwrot, raczej do głowy przychodzą nam dawne czasy, głównie przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, oraz takie nazwiska jak: Edith Piaf, Serge Gainsbourg, ogłoszony niegdyś "królem francuskiego popu", Joe Dassin, Charles Aznavour, lub odrobinę mniej oddalone w czasie Vanesssa Paradis, Alizee itd. Gdyby zapytać o nieco bardziej współczesnych artystów z kręgu języka znakomitej Annie Ernaux , mogą pojawić się spore problemy. Samo określenie "Chanson Francaise" odnosi się raczej do kompozycji, w której podstawową rolę odgrywa poetycki tekst. Co ciekawe, podobną opinię reprezentuje nasz dzisiejszy główny bohater - od urodzenia, (niemal pół wieku temu), z dziada pradziada mieszkaniec terenów rozciągniętych w pobliżu Sekwany i Loary - który nie ma najlepszego zdania o francuskiej scenie pop. "Pochodzę z kraju, w którym nie ma dobrej muzyki - oświadczył całkiem szczerze, w jednym z wywiadów, siedząc na przeciwko brytyjskiego, co warto podkreślić, dziennikarza. - W piosenkach francuskich ważny jest tylko tekst, a ja tak naprawdę nie słucham francuskich piosenek". Może również z tego powodu, na każdym wydawnictwie sygnowanym nazwą Laurent Bardainne & Tigre D'Eau Douce, regularnie i przewrotnie zamieszcza kilka kompozycji z linią wokalną oraz tekstem.



Laurent Bardainne początkowo zamierzał zostać łyżwiarzem, tak sobie upodobał kreślenie fantazyjnych esów-floresów na gładkiej tafli lodu. Później wybrał saksofon, głównie dlatego, że chciał zrobić dobre wrażenie na kilku pięknych paniach. Oprócz tego gra również na fortepianie, czyta nuty, i w miarę sprawnie jej zapisuje na pięciolinii, tworząc intrygujące kompozycje rozciągnięte na pograniczu popu, jazzu, czy indie-rocka. Wpadająca w ucho melodia, dobry i warty rozbudowania temat, zawsze stanowią ważny element jego artystycznych poczynań. 

Francuska publiczność usłyszała i ciepło przyjęła postać oraz nazwisko Bardainne w 2006 roku, kiedy ukazał się debiutancki album grupy Poni Hoax. W 2017 roku za krążek "Lost", z wokalistką Camelią Jordan, zdobył cenną nagrodę francuskiego przemysłu fonograficznego. Jako absolwent Konserwatorium Paryskiego był wziętym muzykiem sesyjnym, współtworzył trio Limousine, grał u boku Tony Allena, Pharrella Williamsa czy Davida Murraya, dopełnił składu Thomas De Pourquery And Supersonic, ich ostatni album recenzowałem na łamach tego bloga (wczoraj ukazała się solowa płyta lidera tej formacji).



 

Opublikowana także wczoraj płyta "Eden Beach Club" to trzecie wydawnictwo w dorobku grupy, która powstała w 2018 roku. Jej zawartość muzyczna, jak to zwykle bywa w przypadku saksofonisty oraz jego kwartetu, stanowi ciekawe połączenie różnych gatunków. W kompozycjach o charakterze instrumentalnym zgrabny temat zwykle intonuje lider kwartetu, wokół którego zostają rozbudowane pozostałe warstwy. Próżno w nich szukać zapierających dech w piersi solowych popisów, czy niezwykłych uniesień, jest za to francuski wdzięk i solidne rzemiosło. Przede wszystkim zwracają na siebie uwagę barwne filmowe motywy, podane lekko i ze smakiem, nawiązujące przy okazji i od czasu do czasu do przeszłości. "Od samego początku byłem vintage. Wykorzystuję coś starego, żeby zrobić cos nowego" - oświadczył Bardainne. 

Najbardziej wyróżniającym się fragmentem jest z pewnością "La Marche Des Animaux", który właściwie mógłby zamykać to udane wydawnictwo. Świetnie rozpisany, jeszcze lepiej zagrany, z urokliwą orkiestracją, pokazuje możliwości francuskiego saksofonisty oraz jego kwartetu. Nie tylko przy tej okazji mogą pojawić się skojarzenia z płytami  grupy The Blue States. Równie dobrze brzmi "Gobules Rouges", gdzie głosu użyczyła Pupajim, czy "Meilleur", z mało znaną wokalistką w roli głównej  Jeanne Added, w pozostałych kompozycjach tam i tu w chórkach pojawia się - Laetita N'Diaye. Słuchając urokliwej odsłony zatytułowanej "Welcome", przypomniały mi się lekkie frazy Yuri Honinga, z początkowego okresu działalności. Album "Eden Beach Club" wyprodukował Romain Clisson, znany ze współpracy z recenzowaną przeze mnie grupą This Is The Kit. Dobra płyta na ciepły, miejmy nadzieję, wiosenny czas. Kto wie, może dość krytyczny w stosunku do rodzimej produkcji Laurent Bardainne, tuż po wydaniu najnowszego albumu, zacznie słuchać nieco więcej płyt francuskich artystów. 

(nota 7.5/10)

 


Skoro padło wcześniej nazwisko Thomasa De Pourquery, to powinien zabrzmieć singiel z jego nowej płyty "Let The Monster Fall", która ukazała się wczoraj.



 Pozostaniemy we Francji, turniej na kortach w Monte Carlo (117 edycja!) od 6 kwietnia. Kilka dni temu Oan Kim zaprezentował video promujące jego ostatnią recenzowaną przeze mnie płytę "Rebirth Of Innocence". Lepiej późno niż wcale.



 Grupa Efterklang przypomniała o sobie nowym singlem, gdzie gościnnie wystąpił Zach Condon, lider grupy Beirut.



 Zajrzymy na chwilę do Manchesteru, gitarzysta i wokalista Ryan Kennedy oraz jego grupa Horsebeach, i fragment z ich płyty "Things To Keep Alice". 



Pozostaniemy na Wyspach Brytyjskich, miasto z muzycznymi tradycjami - Bristol, i grupa Dreamwave prezentująca nowy singiel.



Tessa Murray i Greg Hughes, czyli grupa Still Corners, oraz fragment z ich nowej płyty zatytułowanej "Dream Talk", której premiera będzie miała miejsce 5 kwietnia.



I po raz kolejny Francja, miasto Nantes, grupa My Name Is Nobody, która w ubiegłym tygodniu opublikowała album "Bonjour Cheval". Wybrałem z niego początkowy fragment.




Miasto Nowy York, dzielnica Brooklyn, i zespół DIIV, którego jeden, najlepszy album, posiadam nadal w swojej kolekcji. Czy będę miał następny, trudno powiedzieć, póki co, jest nowy singiel grupy.



Nagranie tygodnia należy do kanadyjskiej grupy Big Brave, która 19 kwietnia opublikuje najnowsze wydawnictwo "A Chaos Of Flowers"; wygląda na to, że może być bardzo mroczne.



Nasza dobra znajoma, urodzona na Islandii, mieszkająca w Szwecji, śliczna Anna Greta, przywitała wiosenny czas nowym wydawnictwem zatytułowanym "Star of Spring". Oto mój ulubiony fragment.


Rzadko pojawia się grupa jazzowa z Los Angeles, 3 maja formacja Sun Atlas opublikuje nowy album zatytułowany "Return To The Spirit". Co ciekawe, pomoże im w tym oficyna Macambo Records, mająca siedzibę w Hamburgu.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz