Pewnie niektórzy z Was pamiętają zespół Bel Canto. Na przełomie lat 80/90 -tych nagrali kilka nieźle przyjętych albumów, a potem słuch o nich zaginął. W naszym kraju ich płyty promował niegdyś Tomasz Beksiński, który w niedzielnym "wieczorze płytowym" jako pierwszy zaprezentował obszerne fragmenty płyty "Birds Of Passage". W norweskiej grupie śpiewała wtedy Anneli Drecker, której głos był jednym z ulubionych kobiecych głosów mojego dzieciństwa. Później skandynawska wokalistka próbowała swoich solowych sił, pojawiła się jako zaproszony gość na albumie "Sahara Blue" nieodżałowanego Hectora Zazou, współpracowała z grupą Royksopp i Simonem Raymondem, ozdobiła wokalizą piosenki zawarte na wydawnictwie "Grace" - Ketila Bjornstada, gdzie towarzyszył jej również nasz dzisiejszy bohater Jan Bang. Ten ostatni jakiś czas temu zaprosił ją do zaśpiewania w kilku utworach jego autorstwa, które zamieścił na wydanej parę dni temu płycie "Reading The Air".
Sylwetkę Jana Banga prezentowałem już na łamach tego bloga. Przypomnę tylko, że to norweski muzyk, producent, a ostatnio także wykładowca na uniwersytecie w Agder, twórca festiwalu "Punkt". Współpracował między innymi z: Mortenem Harketem, Arildem Andersenem, Nilsem Petterem Molvaerem, Dhaferem Youssefem, Arve Henriksenem, Jonem Hasselem, Tigranem Hamasyanem (wspaniała, recenzowana przeze mnie płyta "Atmospheres"), czy Erikiem Honore, z którym zaczął nagrywać już pod koniec lat osiemdziesiątych. Wymieniłem wszystkie te nazwiska nie bez powodu, gdyż wielu z tych artystów pojawiło się na opublikowanej przed tygodniem płycie "Reading The Air". Tytuł nawiązuje do japońskiego określenia, które można przetłumaczyć jako: "rozumienie kogoś lub czegoś bez pomocy słów". Nazwa tego wydawnictwa wydaje się bardzo adekwatna, bo zebrani w studiu muzycy, współpracujący ze sobą od lat przy okazji różnych projektów, świetnie się rozumieją, czego kolejnym potwierdzeniem jest prezentowane dziś wydawnictwo.
"W ciągu kilku ostatnich lat wróciłem do gry na pianinie, które stało sobie spokojnie w moim salonie. Nagle zacząłem na nim grać, i tak powstały wszystkie nowe kompozycje" - wyjaśnił Jan Bang. To swoisty powrót do ulubionego instrumentu dzieciństwa norweskiego twórcy. "Każdego dnia po szkole biegłem do domu, żeby na pianinie odkrywać nowe kolory, struktury harmoniczne oraz melodie". W wieku dwudziestu lat o wiele bardziej zainteresowała go praca z syntezatorami i samplerami (szczególnie upodobał sobie wtedy sampler AKAI Remix 16). Album "Reading The Air", to nie tylko powrót do klawiatury fortepianu, i obecność zaprzyjaźnionych artystów w studiu nagraniowym, ale również powrót do śpiewania po niemal dwudziestopięcioletniej przerwie.
Przy okazji najnowszego wydawnictwa w warstwie wokalnej Jana Banga skutecznie wsparły wspomniana wcześniej Anneli Drecker, Benedikte Klow czy Simin Tander. Oprócz nich na gitarze zagrał nasz dobry znajomy Eivind Aarset, na trąbce Arve Henriksen, w tkance aranżacyjnej pojawił się dość egzotyczny instrument duduk (armeński instrument ludowy), w rękach Canberka Ulasa. Całość udanie i z wyczuciem zmiksował oraz wyprodukował wierny przyjaciel Erik Honore.
Przy okazji zawartości muzycznej albumu widać wyraźnie, że Jan Bang konsekwentnie porusza się tropem Davida Sylviana, panowie w zbliżony sposób wyrażają swoje myśli, czy to na poziomie pojedynczego akordu, czy sposobu prowadzenia wokalizy. Na płycie "Reading The Air" dominuje typowy dla norweskiego twórcy melancholijny nastrój, tempo poszczególnych odsłon jest niespieszne, dzięki czemu każdy instrument miał czas i miejsce, żeby swobodnie wybrzmieć. Piosenka otwierająca album "Nameless", wykonana w duecie z Anneli Drecker, została napisana na potrzeby projektu Buggie Wesseltofa na rzecz greckiego obozu dla uchodźców. "Delia" - to jedyny w tym zestawieniu cover, w oryginale autorem tej kompozycji był Henry Belafonte (płyta "Mark Twain And The Other Favourites"). W kompozycji "Winter Sings" i "Nameless" usłyszymy wspomniany wcześniej duduk, nieco bardziej ambientowy charakter, a zarazem typowy dla wcześniejszych prac Banga, ma utwór "War Paint". Cały materiał nastrojem przypomina niedawno prezentowaną na łamach bloga płytę Exit North, czyli poczynania Steve'a Jansensa i Thomasa Feinera.
Wszystkie kompozycje zostały otulone miękką kołderką elektroniki, ich autor nie mógł sobie odmówić tej przyjemności, żeby nie skorzystać z dobrodziejstw współczesnej techniki. Jednak uczynił to z dużą starannością i wyczuciem, gdyż w przypadku wydawnictwa "Reading The Air" podstawowym złożeniem było stworzenie specyficznej atmosfery, a nie kojarzące się także z twórczością Banga eksperymentowanie dźwiękiem. W jednym z wywiadów norweski producent przywołał pewien estetyczny podział, który przypadł mu do gustu. Wyróżnił sztukę, która ma mniejsze znaczenie na poziomie osobistym oraz taką: "która cię zatrzymuje". Jak zwykle sami zdecydujecie, czy płyta "Reading The Air" zatrzyma Was na dłużej.
(nota 7.5/10)
Rzadko mam okazję, żeby przesłuchać z Wami jakieś stare nagranie. Może warto pomyśleć o założeniu specjalnego kącika. Muzyka to również wspomnienia, lepsze lub gorsze, dotyczące chwil, miejsc, osób, zapachów, kolorów itd. Przy okazji tej pełnej uroku piosenki przypomniałem sobie wieczór, kasetę magnetofonową AKAI, pocałunki dziewczyny, którą właściwie mogę serdecznie pozdrowić.
Najbardziej komentowana piątkowa premiera należy oczywiście do grupy The Smile, która wczoraj opublikowała udany album "Wall Of Eyes" (zewsząd sypią się noty typu 9 i 10). Oto mój ulubiony fragment.
Jane Weaver to brytyjska wokalistka, która na początku kwietnia, dokładnie mówiąc piątego dnia tego miesiąca, opublikuje najnowszy album zatytułowany "Love In Constant Spectacle".
Przywoływany przed tygodniem francuski zespół Isaac Delusion, i kolejny udany singiel z wydanej wczoraj płyty "Lost And Found".
Troszkę więcej niepokornych dźwięków, duet Or Best Offer, czyli Schmidhauser (głos i gitara) oraz Brian Culligan (perkusja), fragment z wydanej wczoraj płyty "Center", wytwórnia Ba Da Bing.
Jedna z moich ulubionych piosenek ostatnich dni należy do grupy Tapir!, która wczoraj opublikowała najnowsze wydawnictwo zatytułowane "The Pilgrim, Their God And The King Of My Decrepit Mountain". Znajdziecie na nim sporo ciekawych aranżacyjnych pomysłów.
Założyciel i dawny pianista w grupie Bad Plus - Ethan Iverson, kilka dni temu wydał nowy album "Technically Acceptable", na perkusji Kush Abadey, Thomas Morgan na basie. I taki oto popowy klasyk.
Przeniesiemy się do Belgii, skąd pochodzi pianista Joost Swart, który wraz z Bjornem Walingiem (perkusja) i Jesse Koolhaasem (syntezatory, produkcja) plus kilku zaproszonych do studia gości, wydali wczoraj płytę zatytułowaną po prostu "Swart Waling Koolhaas".
Jedni czekają na nową płytę Moor Mother, inni, w tym moja skromna osoba, odlicza dni do premiery płyty Ethnic Heritage Ensemble - "Open Me, Higher Conscoiusness Of Sound And Spirit". Oto wyborny fragment z tego wydawnictwa!! Premiera 8 marca.