"Ich rozmowy, nawet ta, były raczej interludiami niż poważnymi wymianami zdań. Dreszcz ekscytacji wynikał po części z tego, że łącząca ich emocjonalna więź pozostała krucha. Podniecało ich bycie dla siebie obcymi ludźmi, a później udawanie, że nimi są. Jednak świat istniejący za przesuwanymi oknami - były spaczone i nie otwierały się - wpychał ich do środka. (...) Prowadzenie melodii szło mu całkiem dobrze; ona akompaniowała mu, łagodnie grając lewą ręką bas Albertiego. Kiedy przeszli razem w wyższy rejestr, przechyliła się w prawo i oparła o Rolanda. Odprężył się nieco, gdy o mało nie pogubiła się w pułapce nut zostawionej przez złośliwego Mozarta. Ale ta część wydawała się trwać wieki i czarne kropki, które sygnalizowały powtórzenie, stały się w końcu karą, powtórzonym wyrokiem więzienia. Nie mógł znieść tego napięcia. Piekły go oczy. Część zakończyła się ostatnim akordem, który utrzymał o ćwierćnutę za długo" - "Lekcje" - Ian McEwan
Nowy sezon na blogu przywitałem cytatem ze wspaniałej, jednej z najlepszych, przynajmniej w ostatnich miesiącach i moim skromnym zdaniem, powieści "Lekcje", brytyjskiego pisarza, laureata prestiżowej Nagrody Bookera, Iana McEwana. Oczywiście polecam lekturę nie tylko tej powieści - kronika życia, romans, współczesna istotna historia oraz ta prywatna, intymna, rozwijana krok po kroku, na barwnym świetnie uchwyconym tle, i piękna melodia dobrze wyważonego słowa, mądrego słowa - tego chyba wciąż niezbyt dobrze znanego twórcy w sympatyczny zimowy czas.
Ktoś zerkając na tytuł dzisiejszego wpisu mógłby pomyśleć, że znajdą się w nim jakieś nawiązania do niepokojącego kina - które w ostatnich latach jakoś w dużej mierze przestało mnie niepokoić - bo nie trudno sobie wyobrazić cykl filmowy o podobnie brzmiących nagłówkach: "Dmuchający pielęgniarz i przebudzenie mocy", "Dmuchający pielęgniarz na wakacjach", "Dmuchający pielęgniarz na drodze gniewu", "Powrót dmuchającego pielęgniarza", "Dmuchający pielęgniarz na tropach Yeti", czy "Ostatnia noc dmuchającego pielęgniarza" itd. Wszystko to możemy zawdzięczać temu, że nasz główny bohater Per Texas Johansson, to dyplomowany pielęgniarz, który przez długi czas próbował łączyć grę na instrumentach dętych drewnianych, z pracą w szpitalu.
Po ukończeniu Konserwatorium Muzycznego w Sztokholmie (klasa saksofonu i klarnetu), Per Johansson zaczął przewijać się przez różne składy, pojawiał się także jako muzyk sesyjny w studiach nagraniowych, w ten sposób wyrabiał sobie markę oraz styl. Podróż do Afryki (Tanzania) zmieniła jego sposób postrzegania świata. Po powrocie do kraju podjął pracę jak pielęgniarz w szpitalu w Huddine, gdzie miał stały etat aż do roku 2016. Swoją pasję muzyczną rozwijał po godzinach i w dni wolne od obowiązków zawodowych. Kiedy propozycji wspólnego muzykowania zaczęło pojawiać się coraz więcej, porzucił medyczny fartuch oraz czepek i skupił się na twórczości artystycznej. Swój przydomek "texas" zawdzięcza dzieciństwu, które częściowo spędził w Austin (stan Teksas).
Per Johansson pozostaje aktywnym muzykiem, w jego solowym dorobku nie znajdziemy zbyt wiele płyt, ale jego nazwisko przewija się przez mnóstwo nie tylko skandynawskich jazzowych wydawnictw. Szwedzki saksofonista grał w triach, kwintetach, septetach, podpisał listę obecności na albumie Fire! Orchestra. Z tych ostatnich poczynań warto odnotować płytę "All This This Here", gdzie zagrał u boku Barry Guy'a i Augusti Fernandeza.
Album "Den Samsta Losningen Av Alla" nagrywano w listopadzie 2022 roku, w sztokholmskim studiu "Atlantic", a wydano jesienią rok później. Tym razem Per Johansson zebrał większy skład, głównie zaprzyjaźnionych muzyków. Johan Lindstrom, znany z opisywanego na łamach bloga Tonbruket, zagrał na gitarze hawajskiej, który to instrument bardzo rzadko pojawia się w przestrzeni muzyki improwizowanej (szkoda), a basista formacji Koma Saxo - Petter Eldh wziął do ręki kontrabas. Przy fortepianie zasiadł Johan Graelen, którego wkład w to wydawnictwo nieco lepiej można usłyszeć w świetnej kompozycji zatytułowanej "En Sarskild Varld". W poszczególnych aranżacjach odnotować warto skrzypce, wibrafon oraz zestaw perkusyjny Konrada Agnesa (zespół Rite Of Passage). Bohater naszej odsłony nie ograniczył się tylko do gry na saksofonie, wykorzystał również obój, róg angielski, klarnet basowy i kontrabasowy, a także fagot.
Refleksyjny łagodny początek przypomina ilustrację do filmu, szwedzka grupa drobnymi motywami umiejętnie potrafi kreować nastrój oraz przestrzeń, co potwierdza dyskretny udział w tym nagraniu perkusjonaliów. "Sent I Livet" - to zupełnie inny fragment tego albumu, przyciągający słuchacza sprężystym basem i dobrą dynamiką, podkreśloną akordami fortepianu. Nawiązania do tradycji spirtual jazzu usłyszymy także w kolejnej kompozycji "Var Ar Musiken", gdzie fortepian i kontrabas zgrabnie napędzają poczynania grupy. W tym wypadku mamy znacznie więcej niepokoju i mroku, który w "Den Sista Isen" przeradza się w eksploracje pogranicza jawy i snu. Nieco słabiej na tym dynamicznym tle wypadają leniwie snujące się "Star Radsla oraz "Somnabul".
(nota 7.5/10)
Pozostaniemy na gościnnej szwedzkiej ziemi, Rebecka Tornqvist oraz Per Texas Johansson ze specjalnej sesji nagraniowej "The Stockholm Kaza Session", do której doszło pod koniec 1996 roku.
Skandynawskich nastrojów ciąg dalszy, bowiem kwintet Cobra Kraft pochodzi z Norwegii, całkiem niedawno opublikował album zatytułowany "The Baptism Of Pedro del Zorro".
Perkusista z miasta Nowy York - Rintato Mikami oraz fragment jego ostatniej płyty "First Fish", na basie Bar Filipowicz, Henry Plotnick (fortepian), David Truilo (saksofon), Omri Bar Giora (gitara).
Amerykański trębacz Ron Horton z wydanej w połowie grudnia płyty "A Prayer For Andrew", Frank Kimbrough (fortepian), Marty Ehrlich (saksofon), John O'Gallagher (saksofon).
Niedawno opublikowana reedycja albumu z 1967 roku - "Emerges", kwartetu saksofonisty D.B. Shriera, z Tyronem Brownem na basie, Mike Michaels (fortepian), William Roye (perkusja).
Asha Wells, której piosenkę "Bonjour Tristesse" tak bardzo pochwaliłem, niedawno opublikowała nowy całkiem udany singiel.
Z Edynburga pochodzi gitarzysta i wokalista - Neil Scott Pennycook, który wraz z grupą przyjaciół stworzył zespół o nazwie Meursault. Ich ostatni album ukazał się jakiś czas temu i nosi tytuł "Meursault". Oto mój ulubiony utwór.
Szwedzka, cóż, że ze Szwecji, grupa Flen niedawno wydała płytę zatytułowaną "Valkomment Till", przy okazji rejestracji nagrań w studiu gościnnie pojawił się... Per Texas Johansson.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz