sobota, 9 września 2023

ALABASTER DEPLUME - "COME WITH FIERCE GRACE" (International Anthem) "Alabastrowe rubieże"

 

     Zamiast ostrego noża czy całego zestawu noży, które nosił ukryte za paskiem lub schowane głęboko po kieszeniach - "A kieszenie jak ocean" - w czasach, kiedy jeszcze należał do ulicznego gangu i jak sam podkreślał: "lubił straszyć ludzi", Agnus Fairbairn ma dla nas saksofon oraz jego charakterystyczne brzmienie. Muzyk z Manchesteru trzy lata temu nieodwołalnie przekroczył Rubicon czterdziestu lat, tym samym wszedł chwiejnym krokiem w wiek dojrzały, a ten ponoć do czegoś zobowiązuje (dojrzały mężczyzna trzyma noże w kuchni, ewentualnie w garażu, i rzadko nimi straszy ludzi). Chwiejne wydaje się być również brzmienie jego saksofonu, jakby poszczególne tony odbijały się od siebie niczym srebrna kula od band flippera. Można w nim odnaleźć mniej lub bardziej świadome wpływy estetyki afrykańskiej oraz przetworzoną przez język współczesnej europejskiej kultury melodykę indyjskich rag. Alabaster De Plume nie jest żadnym wielkim wirtuozem tego instrumentu - i na pocieszenie dla wielu nigdy nim nie będzie - w stylu, dajmy na to, Chrisa Pottera czy pewnie bardziej mu bliskiego Kamasi Washingtona. W swojej twórczości wykorzystuje proste skale, gra krótkimi seriami, jakby wypuszczał bańki mydlane, jego minimalistyczny styl zwykle opiera się o kilka powtarzających się dźwięków, które dodatkowo kołyszą się i wiją w powietrzu jak zaklinana kobra.



Ktoś złośliwy lub niezbyt przychylnie nastawiony do brytyjskiego muzyka -  a tych, jak wiadomo, nigdy nie brakuje - mógłby powiedzieć, że wydany wczoraj album zatytułowany "Come With Fierce Grace", stanowi zestaw odpadków lub odrzutów, które nie zmieściły się na poprzedni udany i chwalony przez krytyków album "Gold". Trzeba przyznać, że w tym stwierdzeniu jest odrobina prawdy, bowiem Agnus Fairbairn postanowił raz jeszcze sięgnąć po specjalnie oznaczone kolorami taśmy, które zawierały siedemnaście godzin nagrań, i których drobną część wykorzystał już ustalając playlistę płyty "Gold". Z drugiej strony szkoda, żeby wartościowe kompozycje -  takich na krążku "Come With Fierce Grace" nie brakuje - nie ujrzały światła dziennego. Miejscem akcji było oczywiście studio Total Refreshment Center, przez które przewinęło się ponad dwudziestu muzyków i wokalistek, w tym Momoko Gill, Falle Nioke, Donna Thompson, czy dobrze znana z wpisów na tym blogu basistka Rozi Plain (grupa This Is The Kit), perkusista Tom Skinner (Sons Of Kemet, Smile) i Sarathy Kowar. Rejestracji nagrań przyświecała jedna prosta idea - wrzucić muzyków na głęboko wodę, bez wcześniejszych rozmów, prób i konsultacji, żeby zobaczyć, co z tego wyniknie. "Najlepszą rzeczą, jaką przynieśliście, jesteście wy sami, a im więcej was możemy mieć w tej kompozycji, tym lepiej" - oświadczył niejako na wstępie Agnus Fairbairn, witając w ten sposób zebranych w studio gości.

I tak niezłe otwarcie "Sibomandi", z udziałem mało znanego wokalisty Falle Nioke, zabiera nas w egzotyczną podróż po Afryce. Nie jest to jednak typowy afrobeat, taki, jak chociażby ten, który wypełnił długimi fragmentami wydaną wczoraj płytę "Hox" amerykańskiego kolektywu Black Market Brass. Alabaster DePlume ma swój charakterystyczny styl, znakiem rozpoznawczym jego kompozycji jest także umiejętne ślizganie się po obrzeżach różnych estetyk. Raz, jak w "What Can It Take" - przypadkiem wprowadzi słuchacza w delikatny trans, ozdobiony typowym zaśpiewem saksofonu, to znów w "Greek Honey Slick" postara się nieco bardziej zaakcentować sekcję dętą. Sporą rolę na tym wykrojonym ze skrawków materiale odgrywają rozmaite perkusjonalia. Warstwa rytmiczna została tutaj odmalowana na wszelkie możliwe sposoby. Świetnie zabrzmiał leniwy "Fall In Flowers", gdzie udało się wykreować ciekawą przestrzeń. Moim ulubionym fragmentem od pierwszego przesłuchania został "Did You Know" - leniwy, intymny, jedwabny w brzmieniu, z gościnnym udziałem wokalistki Momoko Gill, której barwa głosu przypomniała mi Martinę Topley-Bird, z czasów, kiedy ta asystowała Trickyemu. Sporo na tym najnowszym opublikowanym wczoraj materiale ciepłego zamszowego dotyku, jeszcze więcej sprytnego minimalizmu, wyrażającego się w swobodnych szkicach lub powtarzanych motywach, w oparciu o które powstało te dwanaście odsłon. Siłą poprzedniego wydawnictwa "Gold" był właśnie taki intymny, jedwabny nastrój i nieco bardziej rozbudowane partie wokalne Przyznam, że z radością i z łatwością zanurzyłem się w alabastrowy świat Agnusa Fairbairna, gdyż dobrze słucha się tych jazzowych rubieży, ale tym razem do pełni szczęścia czegoś ewidentnie zabrakło.

(nota 7-7.5/10)


 


Na dobry początek Waszej ulubionej sekcji jedna z moich ulubionych piosenek ostatnich dni, Mike Gale i śliczny (najlepszy) fragment z wydanej wczoraj płyty "Thanks For Always Waving".



Kolejną śliczną pieśń znajdziecie na opublikowanej wczoraj płycie "Bear In Town", zespołu Spirit Fest, który tworzą połączone siły zaprzyjaźnionych muzyków Mata Flowera, członków grupy Tenniscoasts, i najbardziej znanego w tym składzie Markusa Achera z formacji The Notwist.



Jak z rękawa szaty czarodzieja sypnęło wczoraj nowymi płytami. Prosto ze swojego studia - Topanga Canyon - zaśpiewa dla Was amerykański muzyk Jonathan Wilson, to fragment z jego najnowszej płyty "Eat The Worm".



Twórca własnego zestawu "Banjo 6500" - Mike Savino, ukrywający się pod szyldem Tall Tall Trees, przy pomocy znanego producenta Kramera, wspominałem o nim na blogu, opublikował wczoraj album "Stick To The Mystical I". 



Kiedy zaglądam do moich notatek, widzę całkiem wyraźnie, że dzień szóstego października będzie obfitował w potencjalnie ciekawe muzyczne premiery. Oto jedna z nich, grupa Genn i fragment z debiutanckiego albumu "UNUM".



Formacja Blonde Redhead nie zamierza czekać do szóstego października, tydzień wcześniej opublikuje swoje najnowsze dzieło zatytułowane "Sit Down For Dinner".



Przyznam, że lubię grupę Mutual Benefit, dlatego cierpliwie poczekam do... szóstego października, kiedy to ukaże się ich album zatytułowany "Growing At The Edges". Póki co mamy singiel promujący to wydawnictwo.



I tak płynnie przechodzimy do sekcji improwizowanej, gdzie na dobry początek zajrzymy na wydaną w ubiegłym tygodniu płytę niemieckiego kolektywu Muito Kaballa - "Like A River".



Wspomniana dziś wcześniej amerykańska grupa Black Market Brass opublikowała wczoraj album zatytułowany "Hox". Oto mój ulubiony fragment.



Również wczoraj ukazała się najnowsza propozycja grupy Irreversible Entanglements - "Protect Your Light", czyli Moor Mother i koledzy oraz koleżanki zanurzeni w strumieniu jazzowej improwizacji.



 

Na koniec zajrzymy na wydaną wczoraj płytę naszego dobrego znajomego Matthew Halsalla zatytułowaną "An Ever Changing View", który wciąż dogrywa się z nowym zespołem.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz