sobota, 16 września 2023

WOODS - "PERENNIAL" (Woodist Rec) "W zielonym lesie rosła..."

 

    Byłem przekonany, że na łamach bloga zamieściłem recenzję poprzedniej płyty "Strange To Explain" amerykańskiej grupy Woods, jednak nic takiego nie miało miejsca. Cóż, starość nie radość. Moja pomyłka mogła wynikać z faktu, że o zespole Woods mimo wszystko napisałem kilka słów, ale płyta, którą wtedy recenzowałem, nie była dziełem tylko i wyłącznie formacji z Brooklynu. Stanowiła wynik radosnej kolaboracji członków Woods, z reprezentantami skandynawskiego zespołu Dungen, i nosiła tytuł "Myths 003". Wpis ten cieszył się sporą popularnością wśród czytelników. Podejrzewam, że to jednak nazwa Dungen była magnesem, który przyciągnął do tego wydawnictwa fanów muzyki. Nie od dziś wiadomo, że szwedzka załoga jest w naszym kraju całkiem popularna. Ma się rozumieć, w granicach alternatywnego rozsądku.



   W przyszłym roku grupa Woods, która powstała jakiś czas temu na Brooklynie, będzie obchodziła okrągły jubileusz dwudziestolecia istnienia. Przez ten okres panowie Jeremy Earl (gitara, syntezatory, śpiew), James Taveniere (bas), i John Andrews (organy, pianino, perkusja), zdążyli opublikować kilkanaście wydawnictw. Wśród tych godnych uwagi warto wspomnieć "Songs Of Shame" (2009), "At Echo Lake" (2010), i wspomniany już dzisiaj przedostatni album "Strange To Explain". Pomogła im w tym wytwórnia Woodist, którą Jeremy Earl powołał do życia w 2006 roku. Dzięki zaangażowaniu tego ostatniego artysty płyty w tej oficynie wydali między innymi: Kevin Morby ( były basista Woods), Kurt Vile, Hand Habits, Moon Duo, Wooden Wand, Sun Araw, Real Estate, itd. Zanim nazwa Woods pojawiła się i zaistniała w przestrzeni amerykańskiej muzyki niezależnej, całkiem nieźle, w granicach alternatywnego rozsądku, radziła sobie grupa Meneguar, gdzie grali Jeremy Earl i James Tavenier.

Od samego początku muzyka amerykańskiej formacji zawierała w sobie elementy folku i psychodelii, czerpała z tradycji tych gatunków, chętnie odwołując się do tego, co działo się na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Podobnie brzmi również najnowsza propozycja zatytułowana "Perennial", choć zawiera znacznie mniej fragmentów psychodelicznych, za to więcej jasnej indie-folkowej melodyki. Wspomniane wcześniej nawiązania do lat minionych można odnaleźć na poziomie instrumentów, które wykorzystano w aranżacyjnej tkance - melotron, wibrafon, wszelkiej  maści syntezatory, organy, saksofon w rękach Kyle Forester, gitara hawajska (pedal steel), na której wspaniale zagrał Connor Gallaher. To charakterystyczne dźwięki tego ostatniego instrumentu stanowią spoiwo łączące poszczególne odsłony tego albumu.

Przy okazji wydawnictwa "Perennial" wszystko zaczęło się od pętli dźwiękowych, które systematycznie powstawały w komputerze Jeremy Earla, i które potem zostały rozesłane do pozostałych członków grupy. Na uwagę zasługuje fakt, że tym razem zamieszczono cztery instrumentalne kompozycje.  Trzeba przyznać, że te odsłony całkiem nieźle się bronią, głównie poprzez swój filmowy nastrój. Już świetny początek tego wydawnictwa - "The Seed" - sugeruje, że muzycy opanowali grę na wielu instrumentach, i nie zawahają się ich użyć. W "Between The Past", który rozbrzmiał dziś na początku, wita nas falset Jeremy Earla i zabiera nasze skojarzenia do dawnych "przebojów" grupy The Flaming Lips. Celowo użyłem słowa "przebój", bo wiele z tych kompozycji posiada popowy potencjał i zgrabną indie-folkowa melodykę, którą na etapie produkcji skrupulatnie i starannie obudowano. Przyznam, że dobrze słucha się tej płyty również za sprawą lekkości i marzycielskiego nastroju, który przewija się przez poszczególne utwory. "Day Moving On" brzmi jak zapomniane nagranie King Creosote. "Weep" zwraca na siebie uwagę drobnymi podcinkami basu, w  "Little Black Flames" - grupa pokazuje swoje freak-folkowe oblicze. "White Winter Melody" usłyszałem jako pierwszy singiel z tej płyty. Ten fragment przyciągnął mnie do siebie osobliwą lekkości rytmu, bogactwem barw i ciekawym tematem, który sprawił, że warstwa wokalna stała się w tym miejscu zbyteczna. Zdecydowanie najbliżej estetyki grupy Dungen Amerykanie znaleźli się przy okazji kompozycji "Another Side", gdzie warto odnotować także dobrą solówkę gitary.

(nota 7.5/10)
 



Jedną z moich ulubionych piosenek ostatnich dni jest nowy singiel zawsze bliskiego Kevina Drew, który zapowiada premierę płyty " Aging", która będzie miała miejsce 3 listopada.




Z Australii pochodzi nasz dobry znajomy z wpisów na tym blogu - Albert Wolski, artysta o polskich korzeniach i wokalista grupy EXEK, która 6 października (wspominałem w ubiegłym tygodniu o tej dacie) opublikuje album "The Map And The Territory". 




Bardzo dobrze brzmi najnowszy singiel innych Australijczyków z grupy The Church, który ukazał się w tym tygodniu. 



Z Australii przeniesiemy się do USA, dokładniej mówiąc do stanu Kalifornia i miasta Sacramento, skąd pochodzi grupa Harsh Symmetry, która na początku września opublikowała album "Imitation".



W podobnej estetyce utrzymany jest nowy singiel niemieckiego tria z Lipska, ukrywającego się pod szyldem Warm Graves.




Skoro były Niemcy, dla równowagi sił musi pojawić się ktoś reprezentujący scenę francuską, wybrałem grupę Unschooling, która 6 października opublikuje debiutancki album zatytułowany "New World Artifacts".




Nowy nabytek wytwórni Bella Union - czyli grupa z miasta Brighton - Plantoid, dowodzona przez wokalistkę Chloe Spence, niedawno zaprezentowała swój debiutancki singiel, cała płyta w przyszłym roku.



Pod szyldem Lost Girls ukrywa się znana artystka Jenny Hval oraz jej przyjaciel Havard Volden, którzy 20 października opublikują album "Selvutsletter".



W sekcji improwizowanej na dobry początek cover przeboju Joy Division - "Ceremony", taki jest również tytuł płyty basisty Joe Policastro Trio.



Cóż, że ze Szwecji - Martin Tingvall Trio i fragment jego najnowszej płyty "Birds", obok pianisty wystąpił Omar Rodriguez na kontrabasie oraz perkusista Jurgen Spiegle.




Na koniec zostawiłem ulubioną kompozycję ostatnich dni, którą znajdziecie na bardzo krótkiej epce - zaledwie trzy utwory - "Your Head You Know" - tria Ilhana Ersahina (saksofon), Dave Harrington (gitara), Kenny Wollesen (perkusja). Słucha się tego fragmentu wybornie!! 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz