"Wiem, o czym myślisz, śmieciu: "Wystrzelił sześć razy czy tylko pięć?". Szczerze mówiąc, straciłem rachubę w całej tej zabawie. Ale, zakładając że to magnum 44, najpotężniejszy pistolet na świecie, może elegancko odstrzelić ci łeb... Musisz zadać sobie pytanie: "Czy mam dziś szczęście". Masz, śmieciu?". Pewnie większość z Was kojarzy ten subtelny monolog, który pada z ust Brudnego Harry'ego, głównego bohatera filmu o tym samym tytule. Jak pamiętamy, w tę postać wcielił się Clint Eastwood, rozpoczynając tym samym całą późniejszą serię filmów. Premiera tego obrazu, opowiadającego o próbie schwytania szaleńca, który przybrał pseudonim "Skorpion", i strzelał z dachów budynków miasta San Francisco do przypadkowych przechodniów, miała miejsce tuż przed Wigilią, 23 grudnia 1971 roku.
Z umiłowania do tego filmu, jak i do muzyki przełomu lat 60/70, powstała grupa Project Gemini, pod którą to nazwą ukrywa się przede wszystkim jeden twórca, muzyk, producent i dziennikarz - Paul Osborne. To właśnie on kilka lat temu, przesłuchując stare albumy ze swojej bogatej winylowej kolekcji, zapragnął stworzyć coś, co brzmieniem przywoływałoby ducha dawno minionej epoki. Obok ścieżki dźwiękowej Lalo Schifrina do wspomnianego powyżej "Brudnego Harry'ego", Osborne zainspirował się muzyką Ennio Morricone wykorzystaną w filmie "Vergogna Schifos" (1969), kompozycjami Luisa Bacalova z płyty "The Summertime Killer" (1973), czy Marka Fry'a - "Dreaming With Alice" (1972). W tym kontekście warto również wspomnieć o dawnych piosenkach spółki Gainsbourg/Vannier, barokowym popie, czy zakurzonych utworach utrzymanych w gatunku acid-folk i psycho-funk.
Zanim powstał krążek "The Children Of Scorpio", Paul Osborne opublikował dwa single, nawiązujące do tej samej retro stylistyki, korzystając z pomocy oficyny Delights Records. Wspominam o tym dlatego, że szef tej wytwórni został zaproszony na późniejszą sesję nagraniową, i zagrał na instrumentach klawiszowych między innymi w psychodelicznej odsłonie "Path Through The Forest". Oprócz niego, w analogowym studiu należącym do Paula Isherwooda (produkcja, bas, członek grupy The Soundcarries, których płytę "Wilds" recenzowałem na początku tego roku), pojawili się: Kid Victrola, odpowiedzialny za teksty piosenek, gitarzysta francuskiej formacji Gloria, multiinstrumentalista Shuzin (perkusja), oraz gitarzysta Little Barrie Cadogan. W tym składzie panowie bez trudu wyczarowali charakterystyczne brzmienie, które nie tylko bezpośrednio nawiązuje, ale też w niczym nie ustępuje temu, jak grano ponad pół wieku wstecz. Płytę rozpoczyna tytułowa kompozycja, i od razu przenosi nas prosto na ulice chociażby dawnego San Francisco. W dalszej części tego wydawnictwa napotkamy bardzo urokliwe fragmenty, jak: "Scorpio's Garden", czy mój ulubiony "June" (świetna linia melodyczna), oraz psychodeliczny powiew obecny w "Plan Your Escape", "Burried In The Woods". W odróżnieniu od wielu tego typu retro produkcji czy vintage'owych zapożyczeń, które przypominają lepiej lub gorzej przetworzone cytaty, w kilku fragmentach albumu pojawia się całkiem przyzwoita wokaliza. To właśnie dzięki niej te gotowe do wykorzystania w filmach ścieżki zyskały na znaczeniu. Kompozycje stworzone w oparciu o proste motywy, przykuwają uwagę także starannością wykonania i dbałością o szczegóły - analogowy sprzęt studia Garden's End zrobił swoje. To, co popycha ten album i nadaje mu dodatkowej dynamiki, to również krótki czas trwania poszczególnych odsłon. Na szczęście żaden z artystów zaproszonych na sesje nagraniowe nie wpadł na pomysł, żeby niepotrzebnie przeciągnąć jakiś moment lub uwypuklić jeden z elementów subtelnej aranżacyjnej tkanki. Po prostu, te utwory wypełnione są po brzegi treścią.
(nota 7.5/10)
W tytule dzisiejszego wpisu padła nazwa oficyny Mr Bongo Rec., o której wspomniałem już przy okazji innych recenzji. Dla zainteresowanych tym tematem dodatkowe kilka słów o tym labelu. Wszystko zaczęło się w 1989 roku od... niewielkiego sklepiku...
Przyznam, że chętnie sięgnąłem do płyt, które Paul Osborne wskazał jak główne inspiracje, i o których wspomniałem w powyższym wpisie. Oto jedna z nich - Ennio Morricone - "Vergogna Schifosi".
Do podobnej retro stylistyki nawiązuje w swoich kompozycjach belgijski twórca Boris Maurussane, który właśnie opublikował najnowszą płytę "Social Kaleidoscope".
Najnowsza, dopiero co wydana, płyta Porridge Radio - "Wasterslide, Diving Board, Ladder To Sky" nieco mnie rozczarowała. Zabrakło mi odrobinę więcej tej emocjonalnej wokalizy Dany Margolin, którą lubię.
Phantom Handshakes to duet Federica Tassano i Matt Sklar z Nowego Yorku, który dopiero stawia swoje pierwsze kroki.
Kolejny zgrabny i eteryczny duecik, połączenie sił wokalistki Lau Nau (Laura Naukkarinen) oraz tria Sontag Shogun, w kompozycji "On Perceiving Time". Śliczności... prześliczności... cudowności...
Tytułowy utwór z ostatniej płyty Grant-Lee Phillipsa - "All That You Can Dream" uzupełni listę dzisiejszych dodatków.
W kąciku improwizowanym przeniesiemy się do Australii, bowiem z Adelajdy pochodzi kolektyw, który przybrał nazwę The Shaolin Afronauts, czerpią z jazzu przełomu lat 60/70, inspirują się afrobeatem. Oto fragment z ich płyty "Dust/Salt Flat Muscle".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz