sobota, 29 stycznia 2022

THE SOUNDCARRIERS - "WILDS" (Phosphonic) "Szybka płyta"

 

     Tytuł dzisiejszego wpisu powinien zobowiązywać. Postaram się więc moje wrażenia po przesłuchaniu płyty "Wilds", zespołu The Soundcarriers, zamknąć w kilku prostych zdaniach. Przede wszystkim jest to powrót grupy po kilku latach przerwy. Ich ostatni studyjny album ukazał się w 2014 roku i nosił tytuł "Entropicalia". Czwórka z Nottingham od samego początku działalności zafascynowana była brzmieniem lat 60-tych. To przywoływanie duchów tamtego okresu przychodziło im bez większego trudu, nie potrzebowali do tego ani okrągłego stolika, ani tym bardziej tablicy ouija. Nic więc dziwnego, że jeden z recenzentów określił ich mianem "Ambasadorów muzycznej hauntologii". Nostalgia za czasem minionym wyraża się w ich twórczości w zastosowaniu starych sprawdzonych formuł i dobrze znanych rozwiązań na różnych etapach produkcji.

Kompozycje autorstwa Adama Canna (perkusja) i Paula Isherwooda (bas) brzmią tak, jakby zarejestrowano je pół wieku temu, przy wykorzystaniu ówczesnych technik rejestracji i z wielką dbałością o szczegóły. Te drobne elementy wplecione w tkankę poszczególnych  aranżacji - flet, organy, syntezator, bas, gitara itp. - najlepiej słyszalne są w nieco wolniejszych utworach, jak w kończącym ostatni album "Happens Too Soon". Jednak cała płyta "Wilds" od jej pierwszych fragmentów tętni żywym rytmem i przez długie minuty nie daje słuchaczowi ani sekundy wytchnienia. To prężnie działająca sekcja rytmiczna jest kołem zamachowym tych retro piosenek. Rozmarzona, tu i ówdzie, wokaliza Leonore Wheatley stanowi przyjemny kontrast, w tej błyskawicznej podróży, nieustannej pogoni. Dynamiczna odsłona "At The Time" brzmi, jak klasyczny "utwór drogi", rozwija przed odbiorcą autostradę starannie rozmieszczonych dźwięków. Chociaż Paul Isherwood wspominał przy okazji jednego z wywiadów, że celowo unikał dokładności, czy perfekcyjności, tego aptekarskiego odmierzania kolejnych tonów, które jego zdanie nieraz ogranicza swobodę wypowiedzi. Rejestracji nagrań dokonano w wielu różnych miejscach: szkoła podstawowa, domek letniskowy, a nawet galeria sztuki. "Piękno nagrywania w miejscach innych niż studio polega na tym, że jest czas na nieoczekiwane zdarzenia". 

A mimo tego odbiorca po wysłuchaniu całości najnowszej propozycji grupy The Soundcarriers może dojść do wniosku, że wiele jej fragmentów balansuje na cienkiej granicy brzmieniowej przesady, że niektóre utwory nasycone zostały treścią aż do granic, co w połączeniu z potężną dynamiką może być w dłuższym wymiarze zwyczajnie męczące. Chcę przez to powiedzieć, że te retro piosenki znacznie lepiej bronią się odtwarzane oddzielnie, niejako oderwane od siebie bardziej przemawiają do wyobraźni, i mogą stanowić zgrabny wypełniacz wielu ścieżek filmowych. Taka właśnie była pierwotna przyczyna ponownego spotkania członków brytyjskiej grupy - film, a dokładniej mówiąc, serial - "Lodge 49", do którego mieli stworzyć muzykę. Utwór otwierający płytę "Wilds", czyli "Waves", miał w pierwszym zamyśle być czymś w rodzaju motywu przewodniego dla całej serii odcinków. Vanishing Twin, Broadcast, Beautiful Junkyards, Stereolab, Kit Sebastian czy The Soundcarriers - wszystkie te grupy, omawiane na łamach bloga, żerują na muzycznej przeszłości, która wydaje się być niewyczerpywalnym skarbcem smakowitych pomysłów i pysznych rozwiązań. Dobrze, że każda z nich robi to na swój indywidualny sposób.

(nota 7/10)

  


W tym tygodniu ukazało się mnóstwo płyt, do których z pewnością warto będzie zajrzeć. Kącik deserowy zaczniemy dziś od propozycji, która zrobiła na mnie największe wrażenie. Thom Yorke wciąż poszukuje nowych rozwiązań, wraz z Johnnym Greenwoodem i Tomem Skinnerem (perkusistą Son Of Kemet), powołali do życia grupę o nazwie The Smile. Oto ich pierwszy bardzo urokliwy singiel.



Nasza dobra znajoma - Tomberlin (recenzowałem jej płytę zatytułowaną "At Weddings"), przypomina o sobie utworem "IDKWNTHT".



Po sześciu latach przerwy swój album wydała wczoraj Anais Mitchell. "Bright Star" to pierwszy singiel promujący to wydawnictwo.



Daniel Rossen, gitarzysta i wokalista grupy Grizzly Bear, zapowiada wydanie solowej płyty. Album "You Belong There" ukaże się 8 kwietnia.



Kolejny nasz dobry znajomy Daniel Blumberg zaprosił do wspólnego wykonania kompozycji Jospehine Foster, która wczoraj opublikowała swoją najnowszą płytę "Godmother".



Skoro w minionych dniach nasze oczy zwrócone były na Australię (wyjątkowo nudny i przewidywalny turniej tenisowy, z bardzo kiepskim kobiecym finałem), to właśnie stamtąd, a dokładniej mówiąc, z Adelaidy, pochodzi perkusista Alexander Flood, który dzięki uprzejmości oficyny Ropedope wydał wczoraj album "The Space Between". W utworze "Pathways" gościnnie wystąpił Christian Scott a Tunde Adjuah.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz