sobota, 5 lutego 2022

WOVENHAND - "SILVER SASH" (Glitterhouse Records) "Pomiędzy sacrum i profanum"

 

     Cóż mogę Wam zaproponować na samym początku lutego, gdzieś między ochłapami z wolna konającej zimy, a dojmującym pragnieniem wiosny, tuż po epickim finale AO 2022 (Nadal zwycięski, Nadal wspaniały!), w obliczu lawinowo spadających cen, namiętnie zakładanych  podsłuchów, oraz 711 połączeń z "salonem fryzjerskim" (obecnie nieczynnym, nie tylko ze względu na pandemię). Przydałaby się jakaś dawka skomasowanej energii, nagły podmuch świeżego gitarowego powietrza, który nieco rozrzedziłby to ciężkie i morowe, którym przyszło nam oddychać. Mam nieodparte wrażenie, że wszystko to można odnaleźć na ostatnim wydawnictwie płytowym amerykańskiej grupy Wovenhand zatytułowanym "Sliver Sash".



Sześć lat, które minęły od ich poprzedniego albumu sprawiły, że zdążyliśmy odrobinę zapomnieć o załodze szkunera dowodzonego przez Davida Eugene Edwardsa. W ubiegłym roku grupa obchodziła swoje 20-lecie istnienia. Dawid Eugene Edwards powołał ją do życia początkowo jako jednoosobowy projekt. Wkrótce dołączyli do niego multiinstrumentalista Daniel McMahon, perkusista Ordy Garrison oraz wiolonczelista Paul Fonfara. Później skład formacji często ulegał zmianie - jedni artyści odchodzili, wybijając się na niepodległość, w ich miejsce pojawiali się kolejni, jak chociażby gitarzysta Peter Van Laerhoven, czy basista Pascal Humbert. Oprócz składu zmieniała się również muzyka, która od alt-countrowych tonów przebyła długą drogę, i uosabiała w późniejszych latach stylistyczną podróż przez kolejne gatunki: dark-folk, rock, psychodelia, czy mroczny hard-rock.

David Eugene Edwards swoją muzyczną przygodę rozpoczął od perkusji. Jako nastolatek fascynował się twórczością Boba Dylana i Woody Guthrie, śpiewał w kościelnym chórze, grał w szkolnej orkiestrze, potem chętnie sięgał po wczesne płyty Nicka Cave'a i Scotta Walkera. Pierwszy zespół, który założył w 1984 roku, nosił nazwę Restless Middle Class. Pod koniec lat 80-tych sporo podróżował po Ameryce, rezydował w Kolorado, Bostonie, Los Angeles i ponownie w Denver. W jego młodzieńcze poczynania wpisana była swoista dychotomia. Z jednej strony miał w pamięci figurę ojca. Ten ponad wszystko cenił sobie wolność, był włóczęgą, który często funkcjonował na granicy prawa (przez jakiś czas jeździł z miasta do miasta, z tresowanym niedźwiedziem, który przynosił mu skromny dochód). Drugi biegun wyznaczała postać dziadka ze strony matki, który był kaznodzieją. Nic więc dziwnego, że w domu rodzinnym dzisiejszego bohatera religia odgrywała fundamentalną rolę. W tekstach grupy Wovenhand znajdziemy mnóstwo nawiązań do Biblii oraz szeroko pojętej wiary. "To po prostu wychodzi ze mnie. Miłosierdzie Boże jest absolutnie bezwzględne, przekracza wyobraźnie i ludzkie zło" - stwierdził David Edwards.

Najnowsze wydawnictwo - "Silver Sash" rozpoczyna utwór "Tempel Timber". I trzeba przyznać, że jest to znakomite otwarcie, które jednocześnie ustawia poprzeczkę oczekiwań odnośnie kolejnych kompozycji. Oto pada do naszych stóp porcja soczystych mrocznych gitar, zarejestrowanych w domach Davida Edwardsa oraz jego przyjaciela Chucka Frencha (gra także w grupie Planes Mistaken For Stars), rozlokowanych w Denver. Przyznam szczerze, że dawno nie słyszałem tak udanego początku płyty. Nad całością złowieszczych, czy tez ponurych dźwięków, unosi się wokaliza Edwardsa, która przypomina monolog kaznodziei (wyczuwalny duch dziadka). Kolejna odsłona - "Acacia" - nie zwalnia tempa, dodatkowo utrzymuje napięcie i siłę rażenia swojego poprzednika. Skojarzenia z płytami Fields Of The Nephilim, czy The  Cult narzucają się niejako same. "Duat Hawk" to z kolei klasyczna rockowo-folkowa ballada, przynosząca wraz z sobą proste, ale wyraziste granie. "Mam mentalność rytmiczną - twierdzi Edwards. - Na instrumentach gram w sposób rytmiczny. Banjo, gitara, wszystko jedno. Gram bardziej jak perkusista niż gitarzysta". Potwierdzenie tych słów znajdziemy w "Dead Dead Beat", zawierającym punkowy pazur, i ograne po wielokroć riffy, które wykorzystane w takiej formule kompletnie nie drażnią, ani tym bardziej nie nużą. Ot, paradoks. 

"Muzyka i religia opierają się na tym samym. Religia to kolejna forma sztuki". W biografii wokalisty Wovenhand, podobnie jak w jego twórczości, znajdziemy również mroczne fragmenty - amerykański artysta spojrzał w otchłań, a ta, zgodnie z sentencją Fryderyka Nietzschego, zrewanżowała się tym samym. Stąd też owa deklarowana na każdym kroku wiara, która ma stanowić coś w rodzaju tarczy ochronnej; zwalnia z myślenia w momentach kryzysu czy wątpliwości, pozwala podnieść się i kroczyć dalej. W horyzont wyborów aksjologicznych Edwardsa wpisane zostały umiłowanie zwyczajnej egzystencji oraz proste wartości - "dobro" wzmacnia, buduje i rozwija, "zło" natomiast kusi błyskotkami, ale w konsekwencji doprowadza do rozpadu, degeneracji, niewoli i upadku. "Mam bardzo ponure spojrzenie na ludzkość" - podsumowuje David Eugene Edwards. Psychodeliczna i podniosła w wymowie kompozycja "8 of  9", brzmi jak pełny smutku i żalu folkowo-rockowy zwiastun nocy, kiedy to znów obudzą się demony. Ta pieśń wraz z utworem "Daut Hawk" nawiązuje nastrojem do bardzo udanego albumu "The Treshingfloor" (2010).

(nota 7.5/10)

 


Na dobry początek dodatków do dania głównego zajrzymy na płytę Black Country, New Road - "Ants From Up There". Wybrałem z niej mój ulubiony  fragment "Haldern".



Myślę, że całkiem nieźle będzie z nim korespondował mój ulubiony utwór z najnowszej płyty Anais Mitchell, czyli samo jej otwarcie zatytułowane "Brooklyn Bridge". Wracam do tej kompozycji i wracam...



Wracam do tej piosenki i wracam... i wracam... Niektórzy artyści już tak mają, po prostu siadają przed fortepianem i... wydarza się MUZYKA.



Pod nazwą For The Birds ukrywają się Ben Lubberts i Kyle Penny, którzy 28 stycznia opublikowali debiutancką epkę - "Chasing Tales". Oto singiel, który rozpoczyna to wydawnictwo.



Grupa Supernowhere na 2 marca zapowiada premierę płyty "Skinless Takes A Flight", którą promuje singiel "Basement Window".



W kąciku improwizowanym zajrzymy na album Ethana Iversona - "Every Note Is True", płyta ukaże się 11 lutego nakładem oficyny Blue Note Records.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz