piątek, 3 maja 2019

FRAZER - "NADI" (Squama) "Wizyta w Monachium"

    Mimo wszystko w kategoriach rozczarowania odbieram najnowsze wydawnictwo Aldous Harding - "Designer". Mam nieodparte wrażenie, i pewnie nie jest to tylko moje odczucie, że album składa się z dwóch różnych części: gorszej i lepszej. Pierwsza z nich, gdzie nacisk położono głównie na produkcje, która w konsekwencji, i za sprawą takich, a nie innych pomysłów, okazała się nie być naturalnym czy korzystnym środowiskiem dla artystki z Nowej Zelandii. Paradoks polega również na tym, że w tak brzmiących kompozycjach - mam tu na myśli pierwszą połowę płyty - odnalazłoby się wiele wokalistek, ale głos Harding brzmi tutaj, jakby został sztucznie wklejony, wpuszczony nieco na siłę w obce dla siebie otoczenie. Najlepszym dla Aldous Harding wydaje się być środowisko i pomysły aranżacyjne zawarte w drugiej odsłonie płyty, w której to części jest znacznie mniej dźwięków, a tym samym znacznie więcej przestrzeni. Jej głos i sposób śpiewania znajduje sugestywne potwierdzenie, wzmocnienie i głębie w alt-folkowej stylistyce, a jeszcze ciekawej - moim zdaniem - zabrzmiałby na terenie, który od dłuższego czasu eksploruje Melanie de Biasio.

Z pewnością nie rozczarował mnie - wręcz przeciwnie, nawet miło zaskoczył - drugi w dyskografii krążek niemieckiej formacji Fazer zatytułowany "Nadi", który ukazał się dwa tygodnie temu, a którego rejestracji dokonano w Londynie. Martin Brugger (bas), Matthias Lindermayer (trąbka), Paul Brandle (gitara), Simon Popp i Sebastian Wolfgruber (obydwaj bębny oraz instrumenty perkusyjne), to skład monachijskiego jazzowego kwintetu. Cała piątka spotkała się podczas studiów na Academy for Music and Performing Arts w Monachium. W ubiegłym roku światło dzienne ujrzał ich debiutancki krążek "Mara". Muzyka zespołu Fazer łączy w sobie jazzowa stylistykę, swobodną improwizację, z egzotyczną rytmiką. Sympatyczny kolektyw pomimo niewielkiego stażu na scenie świetnie się rozumie, co słychać również na ich ostatnim wydawnictwie "Nadi", szczególnie w tych wolniejszych kompozycjach. W składzie formacji brak pianisty, nie ma tym samym  dźwięków klawiszy, dzięki czemu poszczególni artyści mają do zagospodarowania znacznie więcej przestrzeni. Kolejne utwory budowane są w oparciu o tematy podawane przez trąbkę (w jej tonach pobrzmiewa skandynawska melancholia) oraz gitarę i rozwijane w toku swobodnej improwizacji. Warty podkreślenia jest również wkład dwóch perkusistów, którzy wykorzystują polirytmie, nawiązując do taktów kojarzonych z Afryką Zachodnią czy Ameryką Łacińską. W wywiadach członkowie grupy podkreślają, jak ważną rolę w ich kompozycjach odgrywa melodia. "Melodia jest dobra, kiedy potrafisz ją zanucić lub zagwizdać, kiedy wbija się w twoją głowę tak, że pamiętasz o niej przez cały dzień". Tak więc w świecie FAZER elementy "popowych melodii" czy też wpadających w ucho tematów, przenikają się z fragmentami swobodnych improwizacji. Gra trębacza z jednej strony przypomina dokonania Erika Truffaz, z drugiej zaś Matthew Halsalla, można również odnaleźć kilkanaście głębokich oddechów w stylu Nilsa Pettera Molvaera.  Myślę jednak, że fani nie tylko tych trzech wspomnianych przeze mnie wyżej artystów znajdą na albumie "Nadi" coś wartościowego dla siebie.

(nota 7.5-8/10)












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz