W jej przypadku ów bunt dotyczył głównie problemów związanych z wiarą. Jako córka baptystycznego pastora Sarah dorastała w bardzo ortodoksyjnej rodzinie, w której wiara oraz przestrzeganie wpojonych przez ojca i przypominanych przy byle okazji zasad stały się kwestiami nadrzędnymi. W jej domu nie wolno było słuchać muzyki, która w swojej treści i wymowie nie byłaby chrześcijańska. Rodzice bardzo dokładnie kontrolowali wszelkie wybory estetyczne córki. Nic więc dziwnego, że Sarah Tomberlin długo nie znała większości popularnych piosenek, którymi zachwycali się jej rówieśnicy. W nawiązaniu kontaktu z muzycznym światem amerykańska songwriterka sporo zawdzięcza swojej kuzynce - ta ponoć wgrała jej na iPoda mnóstwo aktualnych przebojów. Pierwszymi płytami Tomberlin była ścieżka dźwiękowa do filmu "Chicago" oraz album grupy Brigth Eyes - "I'm Wide Awake, It's Morning", który musiała ukrywać przed rodzicami, nie chcąc, żeby - jak niemal wszystkie estetyczne treści - jego zawartość stała się przedmiotem gorącej debaty i wnikliwej analizy przy rodzinnym stole. W wieku 16 lat Tomberlin trafiła do chrześcijańskiego college'u, który rok później porzuciła. Sarah Beth chciała wreszcie wydostać się z tej ciasnej, zaprojektowanej przez rodziców klatki. Chciała mieć coś własnego, coś tylko dla siebie. Znalazła zatrudnienie w sklepie Vericon i to mniej więcej w tym okresie, z wolna zaczęły powstawać pierwsze piosenki na jej debiutancki krążek. Podczas pisania tekstów i komponowania utworów odnalazła tak długo poszukiwany azyl. Była to swojego rodzaju ucieczka od nużącej monotonii, poukładanego, raz i na zawsze zdefiniowanego stylu życia.
Nasza dzisiejsza bohaterka przedmiotem warstwy lirycznej na debiutanckim albumie uczyniła między innymi izolację, której doświadczyła, poczucie wyobcowania, skryte pragnienia i tęsknoty. Przy pomocy gitary i fortepianu stworzyła dziesięć lirycznych i nostalgicznych ballad, stanowiących zapis jej młodzieńczych przeżyć. Jak sama podkreśla, nie lubi pisać refrenów. Zdecydowanie bardziej woli tworzyć poetyckie i poprzetykane zgrabnymi metaforami opowieści. Kiedy słucha się tych utworów stworzonych głównie w oparciu o akordy gitary, niejako odruchowo pojawiają się skojarzenia z "oazowym graniem", którego Sarah Tomberlin wcale się nie wypiera. Amerykańska artystka inspiruje się hymnami, pieśniami religijnymi - bycie córką pastora jednak do czegoś zobowiązuje - których słuchała i które wykonywała podczas nabożeństw.
Z pewnością dużym jej atutem jest głos - dźwięczne i delikatne górne rejestry, gdzie Sarah Beth porusza się całkiem swobodnie (jasny wokal pełen refleksyjnej przestrzeni). Na szczęście ktoś myślący i uważny - Owen Pallett - podczas etapu produkcji zatroszczył się o to, żeby znaleźć wyjście, z typowego i nieco przewidywalnego "oazowego grania". W subtelnych aranżacjach pojawia się więc fortepian i wiolonczela. Czasem, jak w "Tornado" można usłyszeć krótki repetytywny motyw grany przez syntezator. Innym razem tkankę utworu wypełniają nici mocno przesterowanych gitar - "Self-Help". To znowu urokliwy głosy Tomberlin zostanie odrobinę przetworzony - "Untitled 2" - przywołując skojarzenia z dawnymi dokonaniami His Name is Alive (kompozycja ta została zarejestrowana na telefonie).
I tak oto historia zatoczyła kolejne koło - Sarah Beth Tomberlin ukrywała przed rodzicami płytę grupy Conora Obersta, żeby po latach wydać swój debiutancki album w założonej przez niego wytwórni.
( nota 7.5/10)
Ps. Tak się zastanawiam, czy nie wprowadzić na łamach bloga nowej kategorii - "przebój tygodnia/miesiąca". Od czasu do czasu pojawiają się bowiem kompozycje, którymi warto, a nawet trzeba podzielić, żeby nie przepadły bez echa w odmętach internetu. Jakże często te wyjątkowe piosenki, od których później długo nie potrafimy się oderwać, pochodzą z niezbyt udanych płyt, średnich lub całkiem przeciętnych albumów, które nie znajdą potem szerszego opisu na stronach bloga. Nie wiem, czy tak będzie w przypadku najnowszej piosenki Freda Thomasa - "House Show, Late December", ponieważ jego płyta "Aftering" dopiero ukaże się 14 września tego roku, w wytwórni Polyvinyl Records. W sieci pojawiły się do tej pory dwa utwory zapowiadające to wydawnictwo. Wiem za to, że ta wyborna kompozycja znajduje się pod indeksem 6, i zrobiła na mnie spore wrażenie. Słucham jej na okrągło, w wolnych oraz tych nieco bardziej zajętych chwilach. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz