piątek, 9 czerwca 2017

ARVE HENRIKSEN - "TOWARDS LANGUAGE" (Rune Grammofon) "Niewyrażalne bez przerwy istnieje wokół nas"



Przywołując zdanie pewnego zapomnianego już klasyka, mógłbym powiedzieć, że język wyznacza naszą perspektywę na świat, czy tego chcemy, czy się przed tym bronimy. Oczywiście nasze poznanie uwikłane jest również w perspektywiczność, zależne jest nie tylko od języka, ale i od miejsca, z którego spoglądamy na otaczającą nas rzeczywistość. Język muzyki zdaje się być w tym przypadku czymś na kształt języka uniwersalnego. W jego charakter wpisana jest zasada transgresji - język muzyki bez trudu potrafi przekraczać wszelkie ograniczenia, zarówno miejsca, jak i czasu.
     Kto wie, być może właśnie tego typu myślenie o języku towarzyszyło Arve Henriksenowi, kiedy pracował nad swoją najnowszą płytą - "Towards Language". Norweski trębacz i kompozytor nie próżnował w ostatnich miesiącach. W marcu tego roku ukazał się album Trio Mediaeval&Arve Henriksen - "Rimur", który zawierał zapis siedemnastu dawnych pieśni ludowych pochodzących z różnych rejonów Islandii, Norwegii oraz Szwecji. Wydany przez oficynę ECM krążek to sugestywne zaproszenie do odbycia fonetycznej podróży do źródeł. Na początku maja światło dzienne ujrzała kolejna solowa płyta Henriksena. Do pracy nad materiałem dźwiękowym trębacz, znany chociażby z takich grup, jak SuperSilent czy Food, zaprosił starych sprawdzonych w muzycznym boju kompanów: Jana Banga, Erika Honore i Eivinda Aaresta, który tradycyjnie odpowiedzialny był za partie gitar. W wyjątkowo urokliwym utworze "Paridae" zaśpiewała gościnnie Anna Maria Friman, znana ze wspomnianego przeze mnie wyżej Tria Mediaeval. Podczas tworzenia kolejnych kompozycji Henriksen, jak sam przyznał,  inspiracje czerpał z twórczości kompozytorów Toru Takemitsu i Manuela de Falli.
    I tym razem norweski trębacz na swoim ostatnim krążku zaprasza słuchacza do jazzowej krainy pełnej nostalgii, wyciszenia i skandynawskiego "saudade". Jest w muzyce Henriksena i światło (nieco zamglone) i mrok, ale dominującą rolę odgrywa cień, wycofanie, skrytość oraz tajemnica. ("Świat ponowoczesny jest światem, w którym tajemnica przestaje być ledwo tolerowanym cudzoziemcem, oczekującym w kolejce na deportacje" - Zygmunt Bauman). Tak, jak Martin Heidegger w trakcie wykładów postulował powrót do presokratyków, żeby odnaleźć zatracone z biegiem czasu czy też zapomniane znaczenie słów i pojęć, tak Arve Henriksen często powraca i wykorzystuje w swoich kompozycjach ciszę, wokół której, czy na planie której, konstytuują się poszczególne dźwięki. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że znakomita większość utworów norweskiego trębacza stanowi doskonały przykład dialogów ciszy i dźwięków. Ponieważ: "Nie ma końcowego słowa(...) Zawsze będzie jakiś nowy pogląd, nowa idea, interpretacja". (Ted Nelosn).
     Kto wie, może Henriksen w trakcie pracy nad albumem "Towards Language" myślał o etymologii. To właśnie etymologia odsłania w słowach wymiary znaczeniowe, które z biegiem lat zostały zatarte, zapomniane. Cywilizacja naukowo-techniczna sprowadziła język do wymiaru definicji i komunikatów (pytania i odpowiedzi, instrukcje i procedury). Tak rozumiany język przestał odkrywać-wyrażać prawdę o nas samych oraz otaczającym nas świecie.
Jeden z recenzentów po wysłuchaniu krążka "Towards Language" napisał, że Arve Henriksen zagrał w utworze "Groundswell" tak, jakby ktoś przy pomocy powietrza powoli uwalnianego z balonu, usiłował zagrać dźwięki trąbki Milesa Davisa z "Bitches Brew" zwolnionego do tempa 16 rpm. Oczywiście można z tym zdaniem polemizować, ale nie ulega dla mnie wątpliwości, że kompozycja "Groundswell", obok takich utworów, jak poruszający "Hibernal" (sugestywne połączenie brzmienia organów i trąbki), "Paridae", "Patient Zero", stanowi najlepszy fragment ostatniego albumu norweskiego artysty. Jest na tej płycie również kilka dźwiękowych eksperymentów: "Transitory" czy tytułowy "Towards Language", gdzie nieco bardziej dał o sobie znać talent Jana Banga. Prawdopodobnie nie jest to najlepsza płyta w dorobku Arve Henriksena, ale z pewnością godna jest uwagi.
Kiedy tak słuchałem ostatniego krążka norweskiego artysty, z otchłani pamięci wynurzyło się zdanie, pochodzące z twórczości Marii Janion, które całkiem nieźle oddaje charakter albumu "Towards Language" i podsumuje mój dzisiejszy wpis. "Niewyrażalne bez przerwy istnieje wokół nas".   (nota 7.5/10)











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz