sobota, 4 maja 2024

BABEHOVEN - "WATER'S HERE IN YOU" (Double Double Whammy Rec.) "Rysuję puste miejsca"

 

    Całkiem miło jest towarzyszyć artystom od samego początku ich kariery. Ten ostatni zwykle zawiera w sobie pewien potencjał, mniejszy lub większy, który przybiera bliżej nieokreślony kształt. Jakże często twórcy sami nie wiedzą, którą z wielu możliwych dróg powinni wybrać - wszak błądzić jest rzeczą ludzką i bywa to bardzo pouczające. Znacznie mniej kształcące bywa stanie w miejscu, albo przystanięcie na rozdrożu. Pół biedy, jeśli to wspomniane powyżej rozdroże jest na tyle atrakcyjne, że przy okazji twórca może wyrażać jakąś część własnych myśli, pragnień czy wyobrażeń, zjednując grono odbiorców. 
Wydaje mi się, że tak właśnie było na początku działalności amerykańskiej grupy Babehoven, która w embrionalnej fazie rozwoju funkcjonowała jak trio. Sympatyczny damsko-męski tercecik wydawał singla za singlem, na dokładkę dołożył epkę, ale niestety nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród tak wielu podobnych do siebie indie-rockowych formacji. Ten stan rzeczy trwał mniej więcej cztery długie lata, od 2018 do 2022 roku. Dwa lata temu wokalistka i autorka tekstów Maya Bon spotkała na skrzyżowaniu dróg gitarzystę i producenta Ryana Alberta. Po kilku owocnych dialogach opuściła wyżej wspomniane grono znajomych oraz niezbyt atrakcyjne, jak się okazało, rozdroże, i dziarskim krokiem ruszyła ku nowej przygodzie, już u boku nowego towarzysza. Tak powstały duet szybko opublikował debiutancki krążek "Light Moving Time", a dwa lata później, dokładnie mówiąc w ubiegłym tygodniu, w sklepach pojawiła się druga płyta zatytułowana "Water's Here In You".



Tytułowa woda zwykle symbolizuje oczyszczenia, wejście w nowy etap życia. Chyba, że mamy do czynienia z jej mrocznym odpowiednikiem, nieprzyjemnymi odmętami. W przypadku tekstów May Bon, w których motyw wody sukcesywnie się przewija, chodziło raczej o uspokojenie emocji, które przynoszą wraz z sobą łagodne oddechy fal. Ów tytuł został zaczerpnięty z fragmentu utworu "My Best Friend Needs"; piosenka powstała tuż po wypadku samochodowym przyjaciela grupy i to właśnie jemu została zadedykowana.

Niby z pozoru nic się nie zmieniło w graniu formacji Babehoven, choć zmieniło się tak wiele. Zamiast trzech osób w składzie mamy tylko dwie, a muzyka duetu brzmi pełniej i głębiej niż kiedykolwiek. Wszystko za sprawą subtelnej produkcji Ryana Alberta, który w umiejętny sposób odmierzył odpowiednie proporcje tonów gitary, syntezatorów i miękkiej elektroniki. W centrum zdarzeń znajduje się urokliwy dziewczęcy głos May Bon. Amerykańska wokalistka jest coraz bardziej świadoma tego, czym dysponuje, i w jaki sposób powinna tym się posługiwać, żeby uzyskać zamierzony efekt. Potrafi więc umiejętnie stopniować napięcie, podkreślać wybrane frazy, przyspieszać oraz zwalniać, zagęszczać narrację. 

W niektórych fragmentach płyty "Water's Here In You" mogą przypomnieć się dawne pieśni Krisitn Hersh ( w tych dniach obchodzimy trzydziestolecie wydania jej albumu "Hips And Makers", stąd w sklepach reedycja tego wydawnictwa), kompozycje Hand Habbits czy piosenki Daughter, w innych odsłonach pojawia się skojarzenie z początkiem działalności innego amerykańskiego duetu Memoryhouse, z okresu, kiedy jeszcze ich nagrania były pełne młodzieńczej swobody. Później wpadli w łapska producenta, podsuniętego im przez szefów wytwórni płytowej, i cała witalności grupy w mgnieniu oka wyparowała.



Nie będę ukrywał, że do płyty duetu Babehoven zwabiły mnie recenzje - gdyż wciąż mam w zwyczaju je czytać - pochodzące z trzech różnych źródeł, na które natknąłem się w ostatnich dniach. Dziennikarze zgodnie pochwalili zwartości krążka, potwierdzając to wysokimi notami. Recenzent "Rolling Stone" zauważył, że niewielu artystów potrafi napisać tak melancholijny przebój jak May Bon i Ryan Albert. Kolejny autor notki prasowej słusznie podkreślił, że piosenki Babehoven niepostrzeżenie owijają się wokół słuchacza, ale przy okazji wytknął nieprzejrzystość tekstów. Ich autorka sama przyznaje, że w metodologii tworzenia warstwy lirycznej często posługuje się swobodnymi skojarzeniami. Stąd w niektórych momentach trudno doszukać się określonego znaczenia czy dodatkowej głębi. "Rysuję puste miejsca, które potem staram się wypełnić treścią". 

Piosenka "Lightness Is Loud" została zainspirowana książką "The Three-Body Problem" - Cixin Liu, "Rocket" zawdzięcza swoje brzmienie sposobie aranżacji wykorzystanemu w piosence Taylor Swift "Teardrops On My Guitar". Najdłuższy na płycie "Ella's From Somwhere" stanowi wyraz hołdu dla przyjaciółki Elli O'Connor Williams, znanej pod pseudonimem "Squirrel Flower". Świeża wiosenna płyta.

(nota 7.5/10)

  


W sekcji "Dodatki" na dobry początek inny duet, Ben.J. Heal (niegdyś grupa Coaxis) oraz tajwańska wokalistka Fulya, czyli The Lost Letters, oraz fragment ich debiutanckiej płyty "The Lost Letter", która ukazała się kilka dni temu.



Kolejna amerykańska grupa ma nieco szerszy, bo czteroosobowy skład, nazywa się Cathedral Bells, pochodzi z Okland i 21 czerwca opublikuje nową epkę. Póki co możemy cieszyć się takim oto singlem.



Zespół Somesurprises pochodzi ze Seattle, pod koniec kwietnia ukazał się ich album zatytułowany "Perseids". Oto mój ulubiony fragment.



Kartka z kalendarza, bo w majowy czas mamy dwie szczególne rocznice. Trzydzieści pięć lat temu ukazała się jedna z najważniejszych płyt lat 80-tych, The Cure - "Disintegration", o czym wspomina także artykuł w ostatnim numerze "Polityki". W ten niezwykły sposób rozpoczyna się ten wspaniały album.



10 maja 1994 roku ukazała się inna, mniej znana, w porównaniu do dzieła grupy The Cure, choć ważna dla pewnego pokolenia i, jak podkreślają krytycy, rozwoju gatunku płyta, mam na myśli krążek "Diary" - Sunny Day Real Estate. Z tej okazji w sklepach pojawił się album zatytułowany "Diary  - Live At The London Bridge Studio". A jak rozpoczynał się krążek "Diary"? Właśnie tak.



Przed nami nowe nagrania wokalistek. Z Birmingham pochodzi Rosie Tee, która w ubiegłym tygodniu opublikowała album zatytułowany "Night Creature".



Znakomite recenzje w prasie branżowej zbiera wydana wczoraj płyta amerykańskiej wokalistki Jessici Pratt - "Here In The Pitch". Wybrałem taką śliczną kompozycję.



W kąciku improwizowanym fragment płyty, która miała pojawić się już jakiś czas temu, więc nadrabiamy zaległości. Nasz dobry znajomy Yuri Honing Acoustic Quartet oraz kompozycja z jego ostatniego albumu - "Heaven On My Mind".



Pokaz Trio to, jak sama nazwa wskazuje, trójka muzyków, którzy pochodzą z Ukrainy. Kilka tygodni temu opublikowali album zatytułowany "Voices". Oto mój ulubiony fragment.



Wczoraj ukazała się najnowsza płyta amerykańskiego kolektywu Sun Atlas - "Return To The Spirit", prezentowałem już jeden singiel z tego wydawnictwa, pora na kolejny.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz