sobota, 18 maja 2024

BETH GIBBONS - "LIVES OUTGROWN" (Domino Rec.) "Zdążyła przed sześćdziesiątką"

 

      Beth Gibbons nosi w sobie jakiś bliżej nieokreślony ładunek smutku oraz niepokoju. Być może jej twórczość artystyczna jest wciąż na nowo podejmowaną próbą zamknięcia tych emocji w nieco bardziej czytelne ramy. Źródeł regularnie powracających stanów melancholii pewnie należałoby poszukać w dzieciństwie. Jedną z przyczyn może stanowić rozwód jej rodziców; ojciec zostawił matkę z trójką córek samą, gdzieś na środku farmy w Exeter (hrabstwo Devon). Późniejszego przyjaciela i współzałożyciela grupy Portishead - Geoffa Barrowa, spotkała na korytarzu Urzędu Pracy, gdzie w grupie ludzi spokojnie czekała na swoją kolej. Kilka tygodni później do nowo powstałego duetu dołączył najstarszy w składzie Adrian Ultey, gitarzysta sesyjny, szukający w tamtym okresie własnej ścieżki rozwoju. Żadne z nich, wtedy, na początku złotych lat dziewięćdziesiątych, nie przypuszczało, że ich debiutancki album zatytułowany "Dummy", (1994), odniesie aż taki, także komercyjny, sukces. Płyta pokryła się potrójną platyną, zdobyła nagrodę Mercury Music Prize, przy okazji raz jeszcze zdefiniowała formułę, którą krytycy określili mianem "Bristol Sound".

Pierwsze pomysły, które później przerodziły się w kompozycje zawarte na albumie "Dummy", Gibbons i Barrow zarejestrowali w... kuchni należącej do Neneh Cherry. Moje pierwsze spotkanie z muzyką grupy Portishead wypadło w sobotni popołudniowy czas (mniej więcej o tej samej porze, o której zwykle publikuję nowe odsłony bloga). Pamiętam dokładnie, że tuż przed piosenką brytyjskiej formacji, w radiowym eterze pojawiła się świetna kompozycja nieodżałowanej grupy Morphine - "You Look Like Rain" (amerykańska załoga wkrótce miała pokazać światu swój klasyk "Cure For Pain", takie właśnie były często wspominane przeze mnie złote lata 90-te), a chwilę później rozbrzmiały pierwsze niezapomniane takty jednej z najpiękniejszych pieśni Portishead, mam tu na myśli oczywiście utwór "Roads", który otworzył nie tylko w moim umyśle drzwi do zupełnie innego wymiaru.



Spoglądając na niezbyt spiesznie rozwijaną karierę Beth Gibbons można pokusić się o żartobliwe stwierdzenie, że :"zdążyła przed sześćdziesiątką"... opublikować swój pierwszy, tak naprawdę, solowy album. Tuż po zawieszeniu działalności grupy Portishead, ostatnia płyta "Third" ukazała się w 2008 roku, Gibbons nie próbowała jakoś szczególnie zaistnieć w przestrzeni muzyki popularnej. Jeszcze w 2002 roku z Paulem Webberem (Rustin Man, członek zespołu Talk Talk) wydała krążek zatytułowany "Out Of Season". Pojawiała się jako gość w studio, kiedy kultowy dla mnie zespół O.Rang rejestrował kompozycje zamieszczone później na płycie "Herd Of Instinct". Można również odnotować jej  obecność podczas sesji nagraniowej albumu "Randez Vous" - Jane Birkin. Gibbons napisała ścieżkę dźwiękowa do francuskiego filmu "L'Annulaire" (2005). Wypada także podkreślić polski trop jej artystycznych poczynań, czyli wykonanie "Symphony No.3" Henryka Góreckiego, z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach ( w tamtym okresie specjalnie uczyła się naszego ojczystego języka). W ubiegłym roku znalazła nieco czasu, żeby nagrać kilka coverów Joy Division i Davida Bowie z afgańską formacją Miraculous Love Kids.

Prace nad solowym albumem, który ostatecznie przybrał tytuł "Lives Outgrown" rozpoczęły się już dekadę temu. Artystka zaprosiła do współpracy producenta Jamesa Forda (grupa Simian Mobile Disco) oraz dawnego perkusistę zespołu Talk Talk - Lee Harrisa. Kolejne kompozycje nagrywano w stodole, na farmie Beth Gibbons, oraz w studiu State Of Art w Bristolu. Podczas rejestracji nagrań wykorzystano wiekowe struny do gitary, na strunach od fortepianu grano łyżeczkami, za bęben posłużyło także kartonowe pudełko, w chórkach utworu "Vaporous Floating On A Moment" zaśpiewały dzieci Gibbons, a na altówce zagrał Raven Bush (siostrzeniec Kate Bush).



"Tymi podłymi ulicami kroczyć musi człowiek, który sam w sobie nie jest ani podły, ani zbrukany, ani też zlękniony" - napisał przed laty Raymond Chandler. Beth Gibbons wydaje się być jednak zlękniona, pełna rozmaitych obaw. Najnowszy album "Lives Outgrown" pokazuje, że autorka muzyki oraz warstwy tekstowej zdała sobie sprawę z kruchości życia i nieuchronności pewnych jego etapów. W ostatnich latach brytyjska wokalistka z żalem pożegnała bliskich oraz przyjaciół. "To był czas pożegnań, z rodziną, z przyjaciółmi, nawet z tym, kim byłam wcześniej". Nie wypominając specjalnie metryki, nasza dzisiejsza główna bohaterka znalazła się w wieku, kiedy raczej dokonuje się prób rozmaitych podsumowań tego, co za nami, niż z napięciem oczekuje ekscytujących zdarzeń, które dopiero mają nadejść. W śmierci, w rozstaniach, w kolejnych zaskakujących niekiedy odejściach, nie ma niczego ekscytującego, jest tylko potęgujący się smutek, żal, dojmujące poczucie straty. Pustka, którą trudno czymkolwiek wypełnić.

Taka również jest zawartość muzyczna albumu "Lives Outgrown", którego stonowane brzmienie zbliża się tu i ówdzie do rzadko oglądanych w wydaniu Gibbons folkowych pejzaży. Zaproszeni do studia artyści korzystali z bogactwa instrumentów oszczędnie i z rozmysłem - bas, wiolonczela, flety, skrzypce, cymbały, tuby, saksofony, klarnet, wirujące w powietrzu rury itd. - jakby mieli w pamięci zdanie zaczerpnięte ze świetnej prozy Johna Cheevera: "Sztuka to zwycięstwo nad chaosem, osiągnąć je zaś możemy tylko na drodze ostrożnego wyboru" (książka tego autora - "Wizja świata").

Z dawnej trip-hopowej tradycji, której brytyjska artystka była przecież współautorką, nie pozostało nic. "Wszystko, co znajome, zostało celowo wykluczone na etapie produkcji" - oświadczył Lee Harris. Zamiast sampli mamy zmodyfikowane elektronicznie brzmienie saksofonów, w miejsce miarowych oddechów perkusji, otrzymaliśmy w ciekawy sposób zrealizowane bębny, które stanowią coś w rodzaju znaku rozpoznawczego tego wydawnictwa. Młodzi adepci trudnej sztuki aranżacji powinni brać przykład z kolejnych odsłon tej płyty. 

Jej początek "Tell Me Who You Are Today" - brzmi jak folkowa celtycka ballada. W dalszych częściach jest podobnie. Przy okazji "Burden Of Life" mogą przypomnieć się tęskne pieśni Nicka Cave'a,  "Oceans" zapamiętamy z urokliwie poprowadzonych linii wokalnych, mój ulubiony "Rewind" ma w sobie nieco kurzu i brudu, który skojarzyć można z nagraniami Toma Waitsa. Większość kompozycji stanowi przykład na to, że Gibbons śpiewa niżej, poniekąd głębiej, niż robiła to przed laty, na albumach zespołu Portishead. Jej wokaliza rozpięta jest na pograniczu intymnych zwierzeń oraz egzystencjalnych refleksji. "Reading Out" przykuwa uwagę akcentami instrumentów dętych. Na tak rozrysowanym barwnym tle, choć odrobinę i celowo wyblakłym, niczym fotografie znalezione na kartach starego albumu, frazy Beth Gibbons w stylu: "Wszystko, co mamy, jest tu i teraz", nabierają dodatkowej mocy.

(nota 8/10)

 


Strefę dodatków rozpoczną debiutanci z Brooklynu, czyli trio, które przybrało nazwę Margaux, 7 czerwca opublikuje album zatytułowany "Inside The Marble".



W minionych dniach znów dał o sobie znać zespół Efterklang. Pojawił się kolejny singiel, który zapowiada wrześniową premierę nowego albumu zatytułowanego "Things We Have In Cammon".



Z Montrealu pochodzi duet Bibi Club, czyli wokalistka Adele Trottier i  gitarzysta Nicalas Basque. Przed tygodniem wydali nową płytę "Feu De Garde".



Wspominałem niedawno o amerykańskiej scenie niezależnej, o formacji Rodan, czy grupie Shellac. Tak się złożyło, że kilka dni temu zmarł jej lider Steve Albini, który nie doczekał premiery nowego wydawnictwa zespołu - "To All Trains", które ukazało się wczoraj.



Przeniesiemy się do Finlandii, miasto Helsinki, z którego pochodzi grupa Cats Of Transnistria, przed tygodniem opublikowali nowy singiel.



Oisin Leech, Steve Gunn, Tony Garnier i Roisin McGrory oraz urokliwy fragment prosto z płyty tego pierwszego artysty zatytułowanej "Cold Sea".



Kessoncoda to duet, który tworzą klawiszowiec Filip Sowa oraz perkusista Thomas Sunney, gościnnie w nagraniach pojawia się także głos naszej dobrej znajomej Caoilfhionn Rose. Premiera albumu zatytułowanego "Outerstate" 7 czerwca.



Wokalistka i pianistka Ann O'Aro pochodzi z wyspy Reunion położonej na Oceanie Spokojnym. Oto fragment z jej najnowszego wydanego kilka tygodni temu albumu "Bleu".




Jeremiah Cymerman to klarnecista z Nowego Yorku, który przed tygodniem opublikował album zatytułowany "Body of Light". Oto zdecydowanie najlepszy fragment tego wydawnictwa.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz