sobota, 20 listopada 2021

HOO - "WE SHALL NEVER SPEAK (Big Potato Records) "Wdzięk oczu skromnie opuszczonych"

 

   W mijającym z wolna tygodniu, pośród strug deszczu i śmiejącego się nam w twarz wiatru, ukazało się całkiem sporo wydawnictw płytowych, które podpisane zostały przez uznane w branży nazwiska. Ich wnikliwą analizę znajdziecie na portalach czy blogach wszelkiej maści muzycznych wyjadaczy lub ekspertów. My tymczasem, z troską i uwagą, pochylimy się nad albumem, który pewnie przepadnie, przytłoczony stertą błota i  liści najnowszych propozycji. Zajrzymy bowiem do ciasnej szuflady, zrywając lepką pajęczynę, przeganiając śpiące nietoperze i zaskoczonego nasza obecnością pająka. Znajdziemy tam naszego dzisiejszego bohatera - Nicholasa Holtona, o którym, mogę się o to założyć, do tej pory nikt z Was, szanownych Czytelników, raczej nie słyszał. Ten brak wieści o jego dotychczasowych dokonaniach mógł być spowodowany faktem, że Nick Holton jakoś specjalnie nie pchał się na rozświetlony barwnymi neonami afisz. Nie pukał do redakcji poczytnych gazet (są jeszcze takie?) lub portali, niczym uparty dzięcioł ze "Stumilowego lasu". Nie zostawił bombonierki i koperty w gabinecie dyrektora popularnej rozgłośni, nucąc pod nosem: "Merci, że jesteś tu". Nie uczestniczył w rozbieranej sesji zdjęciowej, wcześniej wypychając sobie biust czym popadnie albo modelując pośladki ("Tylko teraz - wkładki silikonowe 650 ml w cenie 470 ml, plus najnowsza płyta ABBY gratis"). Po prostu, robił swoje, jak tylu innych skromnych artystów - tworzył (niezbyt wiele), funkcjonował jako muzyk sesyjny (sporadycznie), lub producent (bardzo rzadko). Kiedy zobaczymy listę zespołów, przez których skład przewinął się Holton, pokiwamy smętnie głowami i uznamy, że sam jest sobie winny. Mógł uczestniczyć w sesjach nagraniowych Adele (tylko dwie oktawy, ale za to 40 kilogramów mniej), a nie naciskać to białe, to czarne klawisze syntezatora, w Black Hearted Brother, Holton's Opulent Oog, Moon Attendant czy Coley Park. Przyznam, że zaintrygowany tymi nazwami odszukałem kilka nagrań wyżej wymienionych grup, korzystając z dobrodziejstw platformy YT. Jednak nie pokuszę się w tym miejscu o ich ocenę. Przy tej okazji naszła mnie osobliwa refleksja. Pomyślałem sobie: "Ciekawe, jak wygląda lista 20-stu lub 50-ciu najrzadziej odtwarzanych piosenek ostatniej dekady w serwisie YT". Przyznacie sami, że wyniki mogłyby być intrygujące, a z pewnością nieoczywiste.



Na opadającej fali popularności grupy Coley Park, Nick Holton w 2019 roku powołał do życia inną formację - HOO. Przy wsparciu dobrych znajomych zarejestrował sześć nagrań, które zawarł na debiutanckim krążku "Centipede Wisdom". Niepostrzeżenie minął jeden pandemiczny rok, i niemal cały drugi zdołał pokryć się kurzem zapomnienia, kiedy nasz dzisiejszy bohater postanowił przypomnieć o sobie kolejnym wydawnictwem: "We Shall Never Speak". Do tego albumu zwabiło mnie kilka dobrze znanych nazwisk, bo i zawsze bliski Neil Halstead (wokalista i gitarzysta Slowdive), i Farmer Dave Scher (opisywany niedawno na łamach tego bloga) oraz Ian McCutcheon (Mojave3 ), podpisali listę obecności w studio nagraniowym podczas prac nad tym krążkiem. Obecność większości muzyków nie jest przypadkowa. Holton przyjaźni się z Neilem Halsteadem od wielu lat (grał u jego boku i był współtwórcą kompozycji, kiedy ten ostatni funkcjonował pod szyldem Mojave 3).

W uproszczeniu można powiedzieć, że muzyka zawarta na albumie HOO - "We Shall Never Speak", wydanym wczoraj przez oficynę Big Potato Records, jest wypadkową dźwięków, które można znaleźć na albumach Slowdive czy Mojave 3. Dominują syntezatorowe lub gitarowe, oniryczne przestrzenie uzupełnione wokalizą Nicka Holtona albo, jak w kilku utworach, dodatkowym kobiecym głosem - Jackie Oates. Po elektronicznym otwarciu - "Ghost In You", odrobinę nawiązującym do kompozycji Slowdive z okresu płyty "Pygmalion", w dalszej części albumu nieco bardziej dają o sobie znać partie shogaze'owych gitar. "Cranium" ma we wstępie coś dyskretnie podniosłego, a zarazem mrocznego. W "The Mighty" usłyszymy gitarę wspomnianego wcześniej Neila Halsteada, a także Robina Bennetta grającego na flecie oraz głos Jackie Oates, która dodała dodatkowych barw tej urokliwej odsłonie, zakończonej przez drobne psychodeliczne akcenty. "No One Can Ever See This" - to kompletnie zmarnowany czas, twórcy, jak i słuchacza (1 minuta 36 sekund przepadły z kretesem). Tytułowy "We Shall Never Speak" rozwija się powoli, ale kiedy w końcu wpada na właściwe tory i nabiera odpowiedniego rytmu, słucha się tych pięciu minut z dużą przyjemnością. Szczególnie, że czuć, w tych połączonych ze sobą nutach, melodykę Neila Halsteada, będącego współtwórcą tej kompozycji. Prosty, ale zgrabny "Powder Man", znów zaśpiewany na dwa głosy, stanowi jakby wstęp do "You Chagned The Way You Smile", który rozwija motyw swojego poprzednika. Jak na ciasną, zapomnianą i zakurzoną szufladę, wyszło całkiem dobrze. O czym, mam nadzieję, przekonacie się sami. Kto wie, może to nawet najlepszy zbiór nagrań dzisiejszego bohatera w całym jego dotychczasowym dorobku.

(nota 7.5/10)

 


W dodatku do dania głównego, na dobry początek, wystąpi pani, o jakże dźwięcznym imieniu - Carla Dal Forno, australijska wokalistka, zamieszkująca obecnie w Londynie. Jej najnowsza, druga w dorobku, płyta ukazała się niedawno, i nosi tytuł  "Look Up Sharp".


Mess Esque - "Mess Esque", to bardzo udany album, nieco przegapiony przez recenzentów, z którego zaprezentowałem już jeden fragment. Dziś pora na kolejną kompozycję, "Wake Up To Yestarday" otwiera ten krążek.



Ożywczy powiew z Londynu, czyli kolektyw Ill Considered z niedawno wydanego albumu "Liminal Space".



Fellwalker - to duet Cynthia Hopkins i James Lovino, we fragmencie z płyty "Love Is The Means".



Formacja Electric Eye, z najnowszej wydanej kilkanaście dni temu, płyty "Horizons".



Na koniec zajrzymy na jeszcze ciepłą płytę perkusisty i producenta Makaya McCravena - "Deciphering The Message".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz