sobota, 6 listopada 2021

JAALA - "GAP TOOTH" (Heavy Machinery Records) "CICHY ZABÓJCA"

 

     Dwa dni temu obchodziłem imieniny. Można powiedzieć, że od dwóch osób, które kompletnie mnie nie znają, otrzymałem dwa podarki. Autorem pierwszego z nich jest Hubert Hurkacz, który po męczarniach i ponad 2-godzinnych horrorach zdołał zakwalifikować się do turnieju mistrzów ATP, gdzie wystąpi ośmiu najlepszych zawodników świata. Warto o tym głośno mówić, warto podkreślać ten fakt przy byle okazji, gdyż na "cichego zabójcę" przed laty nikt nie stawiał. Tenis wciąż nie jest w naszym kraju popularnym sportem. Nakłady finansowe są mizerne. Centrum szkoleniowe ponoć wkrótce ma powstać. A o poszukiwaniu i odkrywaniu młodych talentów nikt u nas od dawna nie słyszał. Trzeba nadmienić, że w podobnym turnieju, tyle że na poziomie kobiecych rozgrywek WTA, wystąpi Iga Świątek. Pikanterii dodaje fakt, że ani u mężczyzn (zagrają sami tylko Europejczycy), ani u pań, nie ma żadnego przedstawiciela ze Stanów Zjednoczonych, gdzie nakłady na tenis są ogromne, znakomite zaplecze trenerskie czeka na propozycje, a prestiżowe centra szkoleniowe są niemal w każdym stanie. Może więc nie budujmy żadnego centrum szkoleniowego. Ponoć prędzej czy później prawdziwy talent wypłynie i poradzi sobie sam.

Autorem drugiego miłego podarku jest australijska grupa Jaala. Kilka tygodni temu zapowiadałem pojawienie się ich trzeciej w dorobku płyty "Gap Tooth". Miałem więc nieco czasu, żeby sięgnąć do dwóch poprzednich wydawnictw. Zespół Jaala początkowo funkcjonował jako duet - Cosima Jaala grająca na gitarze i śpiewająca oraz Maria Moles, zasiadająca za zestawem perkusyjnym. W swoich pierwszych nagraniach zebranych na płycie "Hard Hold" panie wyrażały się za pomocą post-rockowej, indie-rockowej stylistyki. Cosima Jaala była pod wrażeniem dokonań PJ Harvey czy formacji Hole, ceniła sobie punkową prostotę oraz energię. Wcześniej zasilała składy kilku również punkowych grup (Mangelwurzel i Velcro Lobster), uczyła się gry na flecie, a swój pierwszy zespół założyła w wieku 21 lat.



Jej debiutancki krążek pod szyldem Jaala zdołał zauważyć recenzent portalu Pitchfork. Docenił surowość brzmienia i prostotę przekazu, wystawiając bardzo pochlebną notę - 7.8. Na ich kolejny album "Joonya Spirit" fani czekali przez trzy lata. W tym czasie wokalistka zastanawiała się, czy nie zostać artystką wizualną, wyrażać się przy pomocy pędzla i płótna albo kamery wideo. Przy okazji drugiego wydawnictwa Cosima Jaala zaprosiła do współpracy kilku mężczyzn, którzy odcisnęli wyraźny ślad na brzmieniu poszczególnych nagrań. Wśród nich był gitarzysta Nicholas Lam oraz producent Dan Luscombe. Idę o zakład, że panowie musieli być fanami grupy King Crimson.  W kompozycjach zespołu Jaala zebranych na "Joonya Spirit" pojawia się sporo przełamanych gitarowych faktur, kojarzonych właśnie z rockiem progresywnym. Kolejne odsłony krążka nie są już tak jednowymiarowe, jak to miało miejsce przy okazji udanego debiutu. Możemy tam odnaleźć więcej zwrotów akcji, zmian tempa, tonacji, bardziej złożonych tekstur.

Trzecia w dyskografii płyta - "Gap Tooth" - która ukazała się w piątek, przynosi kolejne zmiany. Skład australijskiej formacji został poszerzony o Carolyn Schofield, gra na syntezatorach, basistkę Ashę Trips, a w chórkach pojawia się Hannah Macklin. To, co od pierwszych nagrań zwraca na siebie uwagę, to fakt, że ulubiona gitara Cosimy Jaali - Bobcat Harmony z lat 60-tych - nie odgrywa już tak dominującej roli. Jej brzmienie - momentami przypominające brzmienie gitary Josha Pearsona i jego niezapomnianej załogi Lift To Experience, z okresu wspaniałej płyty "Jerusalem Crossroads", wydanej w 2001 roku przez wytwórnię Bella Union - zostało sugestywnie wplecione w tkankę aranżacyjną obok syntezatora i elektronicznych dodatków. Przede wszystkim jednak o wiele większy nacisk, w stosunku do poprzednich wydawnictw, położono tutaj na budowaniu przestrzeni oraz na warstwie wokalnej. Jak w urokliwym "Fuck To The Radio", gdzie obok podstawowej wokalizy możemy usłyszeć zabawę głosem, chórek czy drobne i gustowne ornamenty. Z pewnością Cosima Jaala stała się bardziej świadomą wokalistką. Nie musi już zasłaniać drobnych  potknięć mocnymi tonami gitary. Jej głos, który można odrobinę kojarzyć z barwą Alison Show, wokalistką grupy Cranes ("piękna syrena duszona na klatce schodowej"), wije się wokół głowy słuchacza w tych onirycznych balladach niczym wąż. Czasem, jak w "Been Bad", wokalistka próbuje soulowych sztuczek, rozciąga niespiesznie niektóre frazy, uwypukla poszczególne tony. Utwory "Funny Shape", "I Love You (Dj Set)" powstały już trzy lata temu, ale zostały zmienione na potrzeby płyty "Gap Tooth". Moją ulubioną kompozycją wciąż pozostaje "Workhorse", rozkosznie leniwe brzmienie przeciągające się w dźwiękowym sennym słońcu, może pełnić funkcję symbolu, który określa nowy kierunek poszukiwań Cosimy Jaali oraz jej koleżanek. Australijska grupa to z pewnością jeden z ciekawszych żeńskich zespołów, które funkcjonują obecnie na rynku muzycznym. 

(nota 7.5/10)

 



W dzisiejszej odsłonie bloga nieco więcej śpiewających  pań. Helen Franzmann to kolejna z nich, grająca z grupą Mess Esque. Kilka dni temu wydali płytę "Sweetspot", korzystając z uprzejmości oficyny Drag City. Znakomite nagranie!



Kuunatic to trzy panie z Tokyo, które pod koniec października wydały album "Gate Of Kluna".



Młodość zwykle bywa kojarzona z okresem buntu, gwałtownych zmian, w sztuce często wyraża się przy pomocy jaskrawych form, które tak sobie cenią niektórzy z recenzentów. Tymczasem dojrzałość to zwykle podróż w głąb zjawisk, dostrzeganie rozmaitych subtelności i wyrafinowanie. To wszystko znalazłem w kompozycji "The Tunnel", do której regularnie wracam. Jej autorką jest Anna Greta, debiutująca w ostatnich dniach albumem "Nightjar In The Northen Sky". 



W listopadzie ukaże się najnowszy album zespołu Beach Fossils - "The Other Side Of Life: Piano Ballads".



Grupa Beirut na 28 stycznia 2022 roku zapowiedziała premierę płyty "Artifact". Póki co można cieszyć się radosnym singlem "Fisher Island Sound", który promuje to wydawnictwo.



W kąciku improwizowanym dziś zajrzymy do Portugalii, skąd pochodzi duet Paisiel, czyli Joao Pais Filipe i Julius Gabriel. Saksofon, elektroniczne dodatki, zestaw perkusyjny oraz zapis sesji nagraniowej. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz