sobota, 17 lipca 2021

MUCK SPREADER - "ABYSMAL" (Brace Yourself Records) "Rozrzutnik obornika"

 

    Kiedy ostatnio widzieliście rozrzutnik obornika w trakcie pracy? A może powinienem zapytać, czy kiedykolwiek widzieliście tę maszynę na polu? Przyznam szczerze, że przygotowując dzisiejszy wpis, obejrzałem kilka pouczających filmików dotyczących wyżej wspomnianej przeze mnie kwestii. Maszyna dostojnie przemierza obszar pola uprawnego. W międzyczasie, zgodnie z nazwą i przeznaczeniem, systematycznie rozrzuca obornik tak, żeby równo pokrył cały obsiewany później areał. Nie będę wdawał się w szczegóły, te każdy może zobaczyć na własne oczy. Na koniec tego osobliwego wstępu dodam tylko, że jest coś majestatycznego, ale też swobodnego i radosnego, w pracy tego urządzenia.

Czy widzieliście kiedyś, jak pracuje rozrzutnik obornika pochodzący z południa Londynu? Ja również nie widziałem, ale proponuję, żebyście z uwagą posłuchali, gdyż z krążkiem "Abysmal" grupy Muck Spreader nie rozstaję się od kilku dni. Do ich twórczości nie przyciągnęła mnie dość oryginalna nazwa. Na naszym krajowym podwórku mieliśmy zacny zespół, o jakże wdzięcznych członach: "kombajn do zbierania kur po wioskach", więc "rozrzutnik obornika", w tym kontekście, nie zaskakuje aż tak bardzo. Zaskakuje za to muzyka, swoją oryginalnością, swobodą i porcją świeżego powietrza. Mnóstwo energii i przestrzeni można odnaleźć pomiędzy poszczególnymi tonami instrumentów. Choć te podczas gry, która długimi fragmentami zabarwiona jest duchem swobodnej improwizacji, wchodzą w subtelne interakcje, dialogują ze sobą na wszelkich możliwych poziomach, znajdując harmonię, to znów stając do siebie w kontrze. Muzyka Muck Spreader w radosny i nieskrępowany sposób zdaje się dopiero szukać adekwatnej formy. Redefiniuje ją za sprawą szeregu impulsów czy chwilowego uniesienia, ślizgając się po obrzeżach gatunków. W kompozycjach załogi z południowego Londynu znajdziemy punkową energię czy ożywczy powiew "nowego", a także jazzowe deklaracje trąbki i saksofonu. W osobie założyciela grupy Luke'a Brennana odnaleźć można bezkompromisowość Johna Lydona (PIL) oraz nonszalancję Alexa DeLarge, głównego bohatera "Mechanicznej pomarańczy", w którego to postać wcielił się przed laty Malcolm Mcdowell.



Luke Brennan wychował się i wzrastał w dzielnicach południowego Londynu. W otoczeniu budynków i ulic Greenwich, Richmond czy Brixton tworzył poezję i pierwsze hip-hopowe teksty. W Hackney prowadził warsztaty z osobami uzależnionymi. Początkowo marzył o karierze sportowej, ale poważna kontuzja, która przykuła go do łóżka na pół roku, zakończyła te marzenia. Później został członkiem punkowego zespołu Zulu, ale nie czuł się tam zbyt komfortowo. Zaczął więc występować na własny rachunek, chociażby w Windmill, gdzie poznał przyszłych kolegów z grupy Muck Spreader. Debiutowali we wrześniu 2020 roku epką - "Rodeo Mistakes". Od samego początku w status zespołu wpisane zostały swoboda oraz czy razy "E" - eklektyzm, ekscentryzm, ekstrawagancja. "Kiedy słucham wszystkich tych nowych gitarowych zespołów, ich brzmienie przypomina mi coś, co już kiedyś słyszałem. Wiele z nich próbuje sprzedać te same piosenki, które grali The Clash, czy przeróbki utworów Blur" - powiedział Luke Brennan. "Muck Spreader to szersza społeczność ludzi, którzy działają w różnych dziedzinach. To ciągły dialog, który prowadzimy na temat polityki i otaczającego nas świata".

 Trzeba przyznać, że pomimo różnych deklaracji pierwsza, wspomniana wyżej epka - "Rodeo Mistakes", wydaje się być nieco bardziej zachowawcza w porównaniu z tym, co zawiera materiał skupiony na wydawnictwie "Abysmal". Całkiem możliwe, że kwintet z Londynu potrzebował nieco czasu, żeby się ograć i wypracować wspólnie płaszczyzny porozumienia. "Nie umiem grać na żadnym instrumencie. Po prostu używam głosu jako instrumentu". Trudno polemizować z tym stwierdzeniem słuchając kolejnych kompozycji z najnowszej epki. Głos Brennana przybiera różne formy ekspresji. Najczęściej mniej lub bardziej rytmicznie wypowiada fragmenty tekstu. Zwykle te specyficzne melodeklamacje poprzetykane są emocjami. Innym razem słyszymy drobne zaśpiewy, jęki, westchnienia lub groźne warczenie czy nawet szczekanie, jak chociażby w doskonałym "Would He". W tekstach Luke Brennan często mierzy się z problemami społecznymi. Jako pilny obserwator oraz ironiczny komentator okrasza swoje spostrzeżenia "dawką obornika", czyli elementami surrealistycznymi. "Lubię siedzieć na ławce i patrzeć, jak mija świat, w którym staje się niewidzialny".



   Taki sposób muzycznej wypowiedzi przypomina  dokonania Toma Barmana, z prezentowanej na łamach tego bloga grupy TaxiWars. W odróżnieniu od belgijskiej formacji kompozycje kwintetu z Londynu mają w sobie nieco więcej swobody. Forma, którą wykorzystują, nie jest tak domknięta, potraktowano ją tutaj nie jako cel, lecz wyzwanie. "Jednym z głównych etosów grupy jest to, że nie ma dla nas czegoś takiego jak błąd. Błąd to dobra okazja do zmiany kierunku lub rozwoju". W tej perspektywie można odnaleźć podobieństwa muzyki Muck Spreader, szczególnie tej najnowszej tak udanej epki, również do twórczości Skeletons, z okresu płyt "Money", czy "Lucas". Ta sama radość tworzenia, to samo pragnienie nieskrepowanego muzykowania, czerpania z różnych wpływów. "Najważniejsze w muzyce są: szczerość, uczucia, instynkt oraz improwizacja".

 Ponoć materiał na epkę w wersji demo liczył sobie około czterech godzin. Same zaś utwory trwały po kilkanaście minut, powstając jako zapis swobodnych improwizacji. Stąd, po głębszym namyśle, członkowie Muck Spreader doszli do wniosku, że warto byłoby odrobinę skrócić je przed opublikowaniem. Cała epka "Abysmal" to osiem równych, ale też zróżnicowanych stylistycznie kompozycji. Wspominałem o tym nieraz na łamach bloga, że bardzo sobie cenię właśnie takie uczciwe podejście artystów. Mieli materiał na epkę, wydali mini album. Nie tworzyli w pośpiechu i dodatkowo byle jakich kompozycji ("zapchaj-dziury"), żeby sztuczne powiększyć czas trwania płyty, co obniżyłoby jej wartość. Pewnie dlatego słucha się poszczególnych utworów z rosnącym zainteresowaniem. Uwagę słuchacza przykuwają szczególnie dialogi instrumentów dętych. To trąbka, to znów saksofon coraz śmielej dają o sobie znać. Niby każdy ton ma tu swoje miejsce, ale można odnieść wrażenie, że z tego miejsca co jakiś czas próbuje się wydostać, opuścić je, wybić się na niepodległość, żeby zabrzmieć pełniej, głębiej, a tym samym sprowokować pozostałe instrumenty do działania, wymiany zdań, odczuć i wrażeń. Nawet kiedy członkowie zespołu są nieco bardziej wpuszczeni w wyraźne ramy formy - jak w przebojowym (i odrobinę westernowym ),"A Particular Shade Of White" - w finalnym efekcie przynoszą wraz sobą mnóstwo dobrej dźwiękowej bryzy. 

Warto także wspomnieć o szóstym nieformalnym członku grupy, którym jest producent Paul Cousin. To on odpowiednio ustawił w studio grę kwintetu, dzięki czemu brzmi tak soczyście.  Luke Brennan nie lubi chwil, kiedy musi nauczyć się piosenki na pamięć. Czuje wtedy, że powtarzając w kółko te same fragmenty, zabija niejako jej ducha. Najciekawsze jego zdaniem są te pierwsze wersje kompozycji. Zapytany o to, jaka jest najlepsza piosenka Muck Spreader, odpowiedział bez namysłu: "Ta, która jeszcze nie powstała". I tak oto, na mieniącej się barwami londyńskiej scenie jazzowej, przywitaliśmy nową jasno świecącą gwiazdę.

(nota 8-8.5/10)

 



Skoro wspomniałem wcześniej o grupie Skeletons, powinien zabrzmieć przykład muzyczny, najlepiej ten, który znajdziemy pod indeksem numer dwa na znakomitej płycie "Money". 



W dzisiejszym tekście pojawiła się również nazwa TaxiWars, recenzowałem ich albumy na łamach bloga, ale nie mogę sobie odmówić tej przyjemności, żeby nie skorzystać z okazji, i nie wysłuchać z Wami znakomitej kompozycji - "DropShot" - szczególnie w nieco zmienionej wersji. Prawdziwa petarda!!



Na koniec wrócimy do... początków grupy Muck Spreader. Singlowy utwór "Salacious" i teledysk kręcony na przedmieściach New Jersey.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz