niedziela, 7 lutego 2021

ARCIE SHEPP & JASON MORAN - "LET MY PEOPLE GO" (Archieball) "Dialogi na cztery ręce"

 

   "Ci młodzi chłopcy, jak Marsalis, i jemu podobni muzycy, wciąż grają to samo, co już zostało stworzone. Oni nawet boją się wyjść poza znane terytorium - sięgają wstecz do Luisa Armstronga i Jelly Roll Mortona, bo nie wiedzą, dokąd pójść. Po Coltranie - co można jeszcze zrobić?" - powiedział przed laty Archie Shepp, w wywiadzie dla Jazz Forum. Warto dodać, że pamiętne zdanie wygłosił ktoś, kto bardzo długo utożsamiany był z awangardą jazzową. Szczególnie w latach 60- tych i 70-tych nasz dzisiejszy bohater nie kłaniał się w pas tradycji, odgrywając stare sprawdzone wzorce, tylko umiejętnie z niej czerpał, dekonstruował ją na wszelkie możliwe sposoby, poszukując własnego artystycznego idiomu. Amerykański wirtuoz saksofonu miał powody, żeby wygłosić podobną opinię. Osiemdziesiąt trzy lata, które już za nim, wypełniły rozmaite doświadczenia, również te związane z edukacją kolejnych pokoleń. Przez jakiś czas profesor Shepp wykładał bowiem historię muzyki afroamerykańskiej. Tak więc mocno już dojrzały mistrz świetnie orientuje się w temacie szeroko pojętej muzyki improwizowanej i naprawdę trudno go czymś zaskoczyć. 

Archie Shepp jako młody chłopak słuchał płyt Webstera czy Duke'a Ellingtona. Zanim wybrał saksofon tenorowy próbował swoich sił na klarnecie. I pomyśleć, że chciał zostać prawnikiem - w 1959 roku ukończył Goddard College. Początkowo uczył języka angielskiego. Napisał kilka sztuk teatralnych, w tym "Lady Day: A Musical Tragedy" - o życiu Billie Holiday, która obok Johna Coltrane'a stała się kimś w rodzaju wzorca artystycznego. Tego ostatniego zobaczył po raz pierwszy w klubie "The Five Spot", gdzie ten grał z Theleniousem Monkiem. Nazajutrz umówił się z nim na spotkanie. Nic więc dziwnego, że krótko potem Coltrane zaprosił go do udziału w sesji nagraniowej podczas prac nad albumem "A Love Supreme". Ostatecznie kompozycje, w których zagrał Archie Vernon Shepp nie zostały umieszczone na tym kultowym dziś wydawnictwie. Jednak już rok później muzyk znów pojawił się w studio jako zaproszony gość, w trakcie realizacji płyty "Ascension" (1965). W 1969 roku Shepp odbywa swoją pierwszą podróż do Afryki, otwiera się na nową kulturę, czego efekty możemy usłyszeć na wydawnictwach z lat 70-tych. Płyty z tamtego okresu charakteryzuje eksperyment i zaangażowanie polityczne artysty. Blues, swing, poszukiwanie rytmu, ukłony w stronę soul jazzu, granie w kwintetach, sekstetach czy z orkiestrami, eksplorowanie pogranicza funku i poezji - "Attica Blues" - to kolejne istotne przystanki na drodze do autokreacji. Pośród bogatej dyskografii Archie Sheppa znajdziemy także nagrania wykonane w duecie z pianistami - Joachimem Kuhnem czy Malem Waldronem. 

Do tej kolekcji legenda tenoru może dodać kolejny krążek, który ukazał się kilka dni temu nakładem oficyny Archieball. Tym razem za klawiaturą fortepianu zasiadł przedstawiciel średniego pokolenia, 46-letni Jason Moran. Amerykański muzyk ukończył Manhattan School Of Music. Gry na fortepianie uczył się od szóstego roku życia. Jako nastolatek pasjonował się hip-hopem. W wieku 14 lat, w domu rodzinnym usłyszał kompozycje "Round Midnight" - Theleniosa Monka, która otworzyła przed nim drzwi do świata muzyki improwizowanej. Nie dziwi więc fakt, że ten właśnie utwór znalazł się również na płycie "Let My People Go".

Najnowszy album Archie Sheppa i Jasona Morana jest zapisem dwóch koncertów. Pierwszy z nich miał miejsce na festiwalu Jazz A La Villette, 12 września 2017 roku w Paryżu. Z tego okresu pochodzą takie nagrania jak: "Sometimes I Feel Like A Motherless Chiild", "He Cares", "Slow Drag" i "Isfahan". Pozostałe kompozycje zarejestrowano podczas koncertu Enjoy Jazz w Mannheim, który miał miejsce 9 listopada 2018 roku. Jason Moran ma w swoim dorobku granie w duecie z saksofonistą. W 2013 roku ukazało się wydawnictwo "Hagar's Song", będące wynikiem współpracy pianisty z Charlesem Lloydem.

Album "Let My People Go" to swego rodzaju hołd złożony afroamerykańskim korzeniom. Z poszczególnych nagrań wyłania się obraz duchowej Ameryki targanej sprzecznymi emocjami, która dobrze pamięta czasy niewolnictwa, i która wciąż zmaga się z problemem segregacji rasowej. Krążek otwiera tradycyjna pieśń Afroamerykanów - "Sometimes I Feel Like A Motherless Child", przed laty śpiewali ją: Bessie Griffin, Odette, ale też Bony M., Van Morrison czy chociażby Prince. Melodia rozpisana na dwa głosy - saksofonu i fortepianu - brzmi bardzo urokliwie. Poruszające tony "Wise Man" to wyjątkowo udana próba odczytania utworu Coltrane'a z albumu "Crescent" (1964). Cudne dźwięki "He Cares" to temat Jasona Morana. "Isfahan" został napisany przez Duke'a Ellingtona w 1967 roku. Rozpoczynająca się oklaskami "Lush Life" pochodzi z twórczości Billy'ego Strayhona. Na płycie "Let My People Go" tęskne bluesowe nuty przenikają się ze swobodnymi improwizacjami. Tym razem nie skorzystano z pomocy sekcji rytmicznej, dzięki czemu saksofonista i pianista mogli swobodnie rozciągać melodie, dźwięki, frazy, zmieniać tempo, pokazać kunszt i wirtuozerię. Trzeba przyznać, że Jason Moran w paru fragmentach wypadł dość powściągliwie na tle pełnej polotu gry swojego starszego i o wiele bardziej doświadczonego partnera, w tym wyrafinowanym długimi momentami dialogu. W kilku utworach, jak chociażby w "Go Down Moses", możemy usłyszeć śpiew mistrza Archie Sheppa.  


(nota 7.5-8/10)

   


W dodatku do dania głównego zapowiedź płyty, która ukaże się 26 marca. "Green To Gold" - tym albumem jedna z moich ulubionych grup -The Antlers - powróci po siedmiu latach przerwy. Jak powiedział lider i wokalista Peter Silberman, chciał stworzyć: "niedzielną poranną muzykę". Przyznam, że po tym wyznaniu nieco obawiam się o zawartość tego krążka. Ale poczekamy... zobaczymy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz