niedziela, 14 lutego 2021

ALEXANDER BIGGS - "HIT OR MISS" (Independiente) "Waga detali"

 

   Oczy wielu kibiców tenisa, w tym, ma się rozumieć, również moje oczy zielone, w minionych, a także nadchodzących, dniach zwrócone były, są i będą, na Australię. A dokładniej mówiąc, na korty wybudowane w 1988 roku w Melbourne Park. Co roku, mniej więcej o tej porze, zadaję sobie kluczowe, w kontekście sportowej rywalizacji, pytanie - jaką nawierzchnię przygotują w tym sezonie organizatorzy turnieju Australian Open. Od kilku lat nawierzchnia jest dość wolna, co jednym zawodnikom utrudnia pokazanie pełni możliwości, a innym odrobinę pomaga. Do tych drugich należy reprezentantka naszego kraju Iga Świątek, w grze której jest wciąż tak wiele naleciałości z wolnych kortów ziemnych. Ostatni raz, kiedy na obiektach Melbourne Park wyłożono szybką nawierzchnię, zwyciężył tam, również dzięki temu, Roger Federer. Póki co, jeśli chodzi o tegoroczne rozgrywki, nie doświadczyłem zbyt wielu spektakularnych widowisk. Z drugiej jednak strony turniej wchodzi dopiero w decydującą fazę i ci najlepsi właśnie teraz będą mogli się wykazać. Tak sobie pomyślałem, że przy tej okazji przedstawię nową płytę artysty z antypodów. Wielkiego wyboru nie było. Mogłem podchylić się nieco bardziej nad wydawnictwem "The Quiet Fire" - duetu, a właściwie tria, Heligoland, który pochodzi z Melbourne, ale rezydują obecnie we Francji. Tyle, że nie ma nad czym się pochylić. Słuchając tego krążka wynudziłem się okropnie. I nawet obecność dobrego znajomego - Robina Guthrie (Cocteau Twins), który zagrał na basie, zasiadł za zestawem perkusyjnym, a na dodatek wyprodukował całość, niewiele tym utworom pomogła. Kiedy miałem już porzucić mój niezbyt oryginalny pomysł, wpadłem przypadkiem na płytę Alexandra Biggsa - "Hit Or Miss", która ukazała się kilka dni temu.

Alexander Biggs, jak pewnie się domyślacie, pochodzi z Melbourne. Całkiem możliwe, że śledzi rozgrywki tenisowe, a może nawet wybrał się na któryś z obiektów, gdyż publiczność w pierwszych dniach znów mogła zasiąść, w ograniczonej liczbie, na trybunach okalających korty. Australijczyk muzyką zajmuje się od jakiegoś czasu. Mniej więcej od czterech lat dość regularnie dzielił się ze słuchaczami kolejnymi singlami, które ilustrowały zrobione przez niego teledyski. Cały album również wyprodukował samodzielnie, nagrywając poszczególne piosenki w różnych lokalizacjach, gdyż, póki co, nie czuje się zbyt komfortowo w studio nagraniowym. Czułe mikrofony rozstawił więc, to w salonie u znajomych, to w kuchni, to w starych fortach, czy w sypialni matki. Być może wychodził z założenia, że genius loci będzie miał wpływ na jakość kompozycji, które w liczbie 11-stu wypełniły ten całkiem udany debiut. Jak sami przyznacie, tytuł krążka "Hit Or Miss" również może zawierać tenisowe konotacje, choć zawartość albumu raczej ze sportem niewiele ma wspólnego. Dominują spokojne indie-folkowe ballady, stworzone w oparciu o gitarę akustyczną, syntezator oraz rozmaite efekty. Stylistycznie mamy tu do czynienia z dźwiękami, które z jednej strony przywołują dokonania portugalskiego Noiserv (oczywiście mniej tu myślenia prostymi pętlami), z drugiej zaś mogą kojarzyć się z pieśniami RY X z okresu świetnego krążka "Dawn". Ich autor dzieli się nostalgicznymi opowieściami, choć, jak sam przyznaje, wolałby być mniej sentymentalny, a za to bardziej prawdziwy. To, co te mniej lub bardziej urokliwe piosenki odróżnia od podobnego typu produkcji, to ciekawe pomysły, miła dla ucha faktura brzmieniowa. Artysta zwraca uwagę na drobne detale. Raz po raz odzywają się więc delikatne tony fortepianu, to zgrabnie przetworzona gitarowa solówka wypełni sobą przestrzeń. Alexander oprócz tworzenia linii  melodycznej całkiem nieźle radzi sobie z kreowaniem muzycznego tła, o czym możemy się przekonać słuchając dobrego otwarcia "Low". Nagrywanie samego siebie Biggs uważa za przedłużenie procesu pisania piosenki. Zwykle wszystko zaczyna się od tekstu, co raczej nie dziwi, skoro Australijczyk jest miłośnikiem poezji, do którego później młodzieniec z Melbourne szuka odpowiedniego opakowania. Niektóre z tych piosenek wypełniających debiutanckie wydawnictwo powstały wcześniej: "Miserable", "Madeleine". Ta ostatnia dotyczy bycia w toksycznym związku. Utwór "All I Know" nagrano podczas pobytu Alexa w Nowym Yorku, z gościnnym udziałem Wilsen (Tamsin Wilson), z którą Biggs zjadł później smakowity obiad na dachu budynku w dzielnicy Queens. Tytułowy "Hit Or Miss" dotyczy parkingu, na który Alexander jeździł o północy, żeby pokłócić się tam ze swoją dziewczyną. "Mostly I Feel Nothign" powstała jako ostatnia, kiedy nasz dzisiejszy bohater miksował już całą płytę, i obok żartobliwej "Macaroni Necklace" czy "Laundromat", stanowi najsłabsze ogniwo tego krążka.

(nota 6.5-7/10)

 

 


W kąciku deserowym pozostaniemy na przekór zimie w letnim nastroju, oto przed nami zapowiedź płyty, której tytuł ucieszy wszystkich psychologów - "Rorschach Test". Singlem "Why Wait Until Tomorrow" przypomina o sobie Jay-Jay Johanson.



Na otarcie kibicowskich tenisowych łez, które tam i tu wypełniły co wrażliwsze oczy po porażce Igi Świątek - choć pewnie nie tylko ja odniosłem wrażenie, że to nie Simona Halep wygrała ten dziwny mecz 1/8 finału, tylko przegrała nasza reprezentantka ( w tenisie czasem jest tak, że piłeczkę, która mknie do nas z zawrotną prędkością, wystarczy po prostu w miarę bezpiecznie przebić na drugą stronę siatki, niech przeciwnik się martwi, co z nią zrobić -  i właśnie między innymi tego Iga musi się jeszcze nauczyć), przeniesiemy się do słonecznej Kalifornii, skąd pochodzi grupa Young Jesus. Od kilku dni nie mogę się uwolnić od ich wybornej kompozycji "Pattern Doubt".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz