niedziela, 10 stycznia 2021

MIGUEL ZENON & LUIS PERDOMO - "EL ARTE DEL BOLERO" (Miel Music) "Finezja i dojrzałość"

 

   "Śpiew ten śpiewany był z byle okazji dzień w dzień, przez głosy pełne euforii i głosy pełne smutku, piskliwe i przygnębione, przez głosy ciemne i melodyjne, i fałszywe głosy blond, w każdym stanie ducha i w jakichkolwiek okolicznościach, cokolwiek by się w domach nie działo i nigdy przez nikogo nie osądzony (...). I śpiew ten śpiewały jeszcze nie babcie i nie wdowy, i już nie stare panny, pod wieczór głosem już łamiącym się i słabiutkim, siedząc w fotelach na biegunach lub na kanapach, doglądając i zabawiając swe wnuki albo zerkając na portrety osób, które już odeszły, albo których nie potrafiły w czas zatrzymać, wzdychając i wachlując się, wachlując się całe swoje życie, jesień nie jesień, zima nie zima, wzdychając i podśpiewując, i kontemplując, jak mija czas miniony".     Javier Marias - "Serce tak białe"


Dziennikarze, krytycy i recenzenci niekiedy poszukują wyrazistych form. Rozglądają się za czymś, co przykuwałoby uwagę, co wyróżniałoby się z szarego tła rzeczy do siebie podobnych oczywistą innością. Zupełnie tak, jakby owa nieraz powierzchowna i jaskrawa odrębność miała stanowić świadectwo o jakości artystycznej. "Krzyk" w sztuce nie tylko kojarzy się ze słynnym obrazem Edvarda Muncha, ale bywa również przywilejem młodości. Tymczasem dojrzałość artystyczna wyraża się często przez finezję i wyrafinowanie, wymaga namysłu i uwagi - także odwagi, żeby wyjść od tego, co proste - ale przede wszystkim doświadczenia i biegłości w operowaniu narzędziem kreacji. Tak rozumiana dojrzałość sugeruje, żeby spróbować wejrzeć w głąb, wniknąć miłośnie w przedmiot lub temat, a nie ślizgać się po jego pstrokatej powierzchni, którą nim zdążymy się obejrzeć, pokryje kurz banału, nudy i zapomnienia. Mam wrażenie, że również w ten sposób można odczytać album "El Arte Del Bolero", stworzony przez dwóch nie tylko muzycznych przyjaciół: Miguela Zenona i Luisa Perdomo.

Zanim pochylimy się nad tym wydawnictwem, warto napomknąć, czym jest tytułowe bolero w kulturze iberoamerykańskiej. Bolero w muzyce latynowskiej to odrębny gatunek. Kompozycje utrzymane w tej stylistyce charakteryzuje spokojne tempo, opowiadają zwykle o tęsknocie lub nieszczęśliwej miłości. Znawcy tematu rozróżniają dwa typy: bolero hiszpańskie, powstałe w osiemnastym wieku, utrzymane w rytmie 3/4 oraz bolero kubańskie, które narodziło się sto lat później - jest w nim więcej melancholii, liryzmu, dramatyzmu, utrzymane w metrum 2/4 lub 4/4. Jestem przekonany, że niemal każdy z Czytelników zna choć jedno bolero, tylko nie zawsze potrafi skojarzyć je akurat z tym gatunkiem. Jednak, kiedy pojawią się takie tytuły jak: "Guantanamera" czy "Besame Mucho" - utwór napisany w 1941 roku przez 15-letnią wtedy meksykańską artystkę Consuelę Velazquez - nasze oblicza ozdobi uśmiech porozumienia. Podsumowując krótko, bolero to: "Pieśni serca", wykonywane często na dwa głosy. Pierwszy z nich prowadzi główną narrację i rozwija linię melodyczna, drugi zaś ozdabia poszczególne frazy, podkreśla istotne fragmenty. Podobnie jest na płycie "El Arte Del Bolero", tyle że zamiast ludzkich głosów pieśni pełne tęsknoty, troski i zadumy, wykonuje saksofon i fortepian.

Tak się złożyło, że Miguel Zenon kilka dni temu skończył 44 lata, więc krążkiem "El Arte Del Bolero" zrobił sobie miły prezent. Artysta urodził się w San Juan (Portoryko), i od dziecka grał na saksofonie altowym. Jak wielu znamienitych gości tego bloga ukończył prestiżową Berklee College Of Music.  W 1999 roku stworzył kwartet, wraz z kolegą z studiów Antonio Sanchezem grającym na perkusji ( w 2005 roku zasilił skład Pat Metheny Group i zastąpił go Henry Cole), z Hansem Glawischingiem (kontrabas) i wenezuelskim pianistą Luisem Perdomo. Ten ostatni w lutym tego roku będzie obchodził okrągłą, bo 50-tą rocznicę urodzin. Pochodzi z Caracas, w latach 90-tych przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie ukończył Manhattan School of Music oraz Queens College. Na różnych etapach kariery artystycznej współpracował z największymi twórcami muzyki improwizowanej: Davem Douglasem, Tomem Harrellem, Henrym Threadgillem itd. W tak zwanym międzyczasie dopełniał przez długie lata dwa składy: kwartet Ravi Coltrane'a i wspomniany wyżej kwartet Miguela Zenona. Ostatnie ich wspólne dokonanie nosi tytuł "Sonero" (2019), za którą to płytę panowie otrzymali nominację do nagrody Grammy.

Najnowsze wydawnictwo "El Arte Del Bolero" stanowi zapis koncertu, który miał miejsce 28 września 2020 roku, w The Jazz Gallery w Nowym Jorku. Występ tak się spodobał obydwu panom, że 7 stycznia tego roku postanowili podzielić się nim z szerszą publicznością. Należy podkreślić, że za każdą z tych sześciu kompozycji, które wypełniły ten znakomity krążek, ukrywa się jakaś znakomita postać; artysta, człowiek, ale również i jego indywidualna historia.

 I tak, "La Vida Es Un Sueno" ( "Życie jest snem"), pochodzi z twórczości niewidomego pieśniarza Arsenio Rodrigueza. Artysta stracił wzrok jako dziecko. W 1947 roku wybrał się do Nowego Jorku, gdzie okulista Ramon Castroviejo postawił ponurą dla niego diagnozę - nerwy wzrokowe zostały całkowicie zniszczone i nie sposób było je odtworzyć. Krótko po tym zdarzeniu Rodriguez skomponował jeden ze swoich najsłynniejszych utworów "La Vida Es Un Sueno".

Miguel Zenon od dawna pasjonował się tradycją i folklorem rodzimych stron. Już przy okazji krążka "Yo Soy La Tradicion"  - wydany w 2018 roku, uzyskał nominację do nagrody Grammy, obejmował osiem utworów rozpisanych na saksofon i kwartet smyczkowy - poszukiwał elementów, które konstytuowały ową tradycje. Była to swoista wyprawa w głąb, wydobywanie punktów, które dla danej pieśni stanowiły rdzeń, żeby potem obudować je własną improwizacją. Wiele z tych kompozycji wypełniających krążek "El Arte Del Bolero", zaczyna się od solowej intonacji saksofonu, czyli łagodnego wprowadzenia w nastrój kolejnych tęsknych opowieści. Gra pianisty Luisa Perdomo nie ogranicza się tylko do zwykłego akompaniamentu, długimi fragmentami tworzy sugestywną przestrzeń oraz jest pełnoprawnym uczestnikiem dialogów. "Alma Adentro" to pieśń Sylvi Rexach z 1958 roku, ulubionej artystki matki Zenona. Utwór ten pojawił się już na płycie Zenona o tym samym tytule, nagranej w nieco większym składzie osiem lat temu. "Como Fue" rozpowszechnił jeden z najwybitniejszych pieśniarzy kubańskich Benny More, "Ese Hastio" skomponował Ray Barreto, "Que Te Pedi" to przebój latynowskiej pieśniarki La Lupe, a  "Juguete" nagrał kolejny znakomity kubański wokalista Bobby Capo (1922 - 1989). 

"Te pieśni są częścią nas" - powiedział w jednym z wywiadów Miguel Zenon. Pełne ciepła, czułości, tęsknoty, z główną rolą saksofonu, który wydaje się, jakby długimi fragmentami śpiewał, cudownie balansując pomiędzy interpretacją, ekspresją, a improwizacją. Warto wspomnieć, że wszystko zostało zarejestrowane za jednym podejściem. Choć premierowe wrześniowe wykonanie, pokazywane w streamingu, poprzedziły godziny prób, rozważań i dyskusji. Warto również sięgnąć nie tylko do płyty "El Arte Del Bolero", ale i do oryginalnych pieśni wyżej wspomnianych twórców, żeby sprawdzić, czym różnią się od nich te jazzowe ujęcia.

(nota 8/10)

"Słucham tego kobiecego śpiewu przez zęby, który nie jest śpiewany, aby go ktoś słuchał, ani tym bardziej tłumaczył na żywo lub przekładał na piśmie, tego śpiewu bezwiednego i bez adresata, śpiewu, którego się słucha i uczy się, i już się nie zapomina. Tego śpiewu wbrew naturze wydanego dźwięku i niemilknącego, i nierozpływającego się po wyśpiewaniu go, kiedy następuje po nim cisza młodości, a może to już wiek męski".    Javier Marias - "Serce tak białe"






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz