sobota, 7 listopada 2020

POPULATION II "A LA O TERRE" (Castle Face Records) "Psychodelia z Quebecu"

 

    U zarania  zespołów często napotkamy opowieść, jakich znaleźć można wiele, czytając wnikliwie wywiady lub wsłuchując się w to, co mają do powiedzenia członkowie różnych formacji. "Poznaliśmy się w szkole średniej" - tak zwykle brzmi początek owej niezbyt oryginalnej historii. W przypadku kanadyjskiego tria było podobnie, bowiem Sebastian Provencal - grający na basie oraz Trisitan Lacombe - próbujący sił na gitarze, a także instrumentach klawiszowych zaprzyjaźnili się w liceum. Pierre-Luc Gratton - śpiewający i grający na perkusji - dołączył do składu w 2017 roku. Od samego początku artystycznej przygody bardziej ciągnęło ich do muzycznej przeszłości, niż do tego, co grali w rozmaitych rozgłośniach popularni prezenterzy, trzymający rękę na tak zwanym pulsie spraw bieżących. Korzystając z fali powrotu płyt winylowych, Kanadyjczycy docierali do wydawnictw, które swoje premiery miały sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt lat temu. Stąd pochodzi również nazwa grupy, która jest czymś na kształt drobnego hołdu złożonego gitarzyście Randy'emu Holdenowi oraz jego debiutanckiemu albumowi, który opublikowano w 1970 roku. Drugie skojarzenie poprowadzi nas wprost do astronomii - populacja gwiazd. "Zawsze fascynowało mnie to, że jedne gwiazdy świecą intensywniej niż pozostałe" - powiedział Sebastian Provencal.

Skoro mamy gromady gwiazd, to musi pojawić się kosmos i fascynacja przestrzennym rockiem, szczególnie zaś dokonaniami grupy Hawkwind czy Ash Ra Temple. Zresztą, przy okazji debiutu fonograficznego Population II owych fascynacji można wskazać znacznie więcej. Na stronie wytwórni Castle Face Records sam jej szef, John Dwyer - przywoływany na łamach tego bloga kilka razy, ostatnio przy okazji wpisu o Brigid Dawson - umieścił drobną listę podstawowych skojarzeń: "Amon Dull, Kollektiva, wczesny Pink Floyd, Laurence Vanaya, Les Olivensteins, wczesny Kraftwerk, a nawet odrobinę Kinks". Przyznacie, że rozrzut stylistyczny spory, co tylko dobrze świadczy o kanadyjskim trio. Moim zdaniem skojarzenie z wczesnym Pink Floyd, takimi płytami jak: "The Piper At The Gates Of Dawn", czy "A Saucerful Of Secrets", jest najbardziej trafione. A co mówią na ten temat członkowie formacji. "Jesteśmy muzycznymi gąbkami. Lubimy jazz tak samo jak rock, punk, czy niemiecki psychodeliczny rock". Z pewnością psychodeliczne tony to stałe elementy kompozycji przewijające się w poszczególnych odsłonach ich debiutu. Znajdziemy tutaj również rockowe lub space-rockowe motywy, a także rozwiązania zapożyczone ze świata jazzu czy szeroko pojętej awangardy.

Brzmienie Kanadyjczyków z Quebecu wymyka się łatwym etykietom, jednoznacznej definicji, co jest naturalnie sporym atutem. Podobnie, jak sporym atutem jest głos wokalisty, autora tekstów i perkusisty - Pierre-Luc Grattona. Delikatna, ale też hipnotyzująca barwa głosu - Gratton śpiewa w języku francuskim -  który porusza się w dość wysokich jak na mężczyznę rejestrach, przyjemnie kontrastuje z ciężkim momentami brzmieniem gitary. W aranżacjach dziesięciu kompozycji wypełniających debiutancki krążek "A La O Terre" znajdziemy także organy, harfę i saksofon; szkoda, że nie częściej.  Proces tworzenie kompozycji zaczyna się zwykle od improwizacji. "Nagrywamy nasze improwizacje, które mogą trwać ok. godziny, po czym wybieramy elementy, które nam się podobają i szukamy piosenki".

Płytę "A La O Terre" wyprodukował Emmanuel Ethier, i to również on zainteresował tym wydawnictwem odpowiednie osoby w Castle Face Records. Ethier poznał szefa wspomnianej wyżej wytwórni, Johna Dwyera, w 2017 roku, kiedy zespoły, których  byli członkami - Chocolat i Oh Sees - spotkały się na kilku wspólnych koncertach. John Dwyer zareagował błyskawicznie, zadzwonił do sympatycznych Kanadyjczyków już po godzinie od przesłuchania całego materiału. I tak oto Population II stał się pierwszą francuskojęzyczną grupą  w katalogu amerykańskiej oficyny.


(nota 7/10)

   



W "kąciku improwizowanym" dziś subtelny oddech awangardy, czyli fragment albumu "The Carrier Fequency" - Graeme  Millera i Steve'a Shilla, wydanego niedawno nakładem Finders Keepers. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz