sobota, 8 sierpnia 2020

THANYA IYER - "KIND" (Topshelf Records) "Dziewczyna z kraju klonowego liścia"

    Scena kanadyjska od lat przyciąga uwagę fanów muzyki alternatywnej. Najczęściej bywa kojarzona z grupami, których brzmienie opiera się na mniej lub bardziej wyeksponowanych gitarach. Nie brakuje również intrygujących wokalistek, chyba niemal każdy, kto nieco baczniej śledzi rynek wydawniczy, choć raz zetknął się z nazwiskiem Leslie Feist. Bohaterka dzisiejszego wpisu nie ma aż tak rozpoznawalnej barwy głosu jak Feist, ale potrafi komponować całkiem zgrabne piosenki, czego dowodem jest drugi, w jej wciąż skromnej dyskografii, album zatytułowany "Kind". Thanya Iyer ma korzenie indyjskie - ojciec pochodzi z New Dehli , a matka z Bangalore. Poszukując lepszych warunków do życia, rodzice wspólnie zdecydowali się na emigracje do kraju klonowego liścia. Thanya od najmłodszych lat pobierała lekcje gry na fortepianie oraz skrzypcach. Na kolejnym etapie edukacji wybrała studia, z zakresu psychologii, oraz muzyki, w Vanier College w Montrealu. To właśnie wtedy, wraz z Emilie Kahn i  Ali Levy, założyła swój pierwszy zespół o nazwie TEA (skrót pochodził od pierwszych liter imion członkiń grupy). Sympatyczne panie nie doczekały się jednak wydawnictwa płytowego. Thanya Iyer pierwszy kontrakt fonograficzny podpisała w 2016 roku, wtedy to ukazał się album "Do You Dream", który zawierał aż 19 utworów. Kanadyjska wokalistka asystujące jej koleżanki szybko wymieniła na dwóch przystojnych kolegów, Alexa Kassirera - Simberta, grającego na basie, i Daniela Gelinsa, obsługującego zestaw perkusyjny. Powołane w ten sposób do życia trio długo nie zastanawiało się nad odpowiednią nazwą, po prostu wybrali imię i nazwisko uroczej Kanadyjki o indyjskich korzeniach.

W jej muzyce nie ma zbyt wiele elementów, które zazwyczaj kojarzymy z kulturą Republiki Indii. Tak, jak mieszkańcy Indii mają słabość do bogactwa kolorów i smaków, tak Thanya Iyer ceni sobie w aranżacjach własnych  kompozycji instrumentalną różnorodność. Stąd na jej drugiej, ciepło przyjętej przez krytykę, płycie oprócz tradycyjnego zestawu: gitara, bas, perkusja, znajdziemy również instrumenty dęte, za które odpowiadał Devin Brahja Waldman (Godspeed You! Black Emperor), Felix Del Tridici zgrał na saksofonie, Anh Phung na flecie, Simon Millard na trąbce. Oprócz tego wprawne ucho pośród poszczególnych dźwięków wyłowi tony harfy oraz siedmioosobowy chór.
Thanya Iyer preferuje luźną strukturę kompozycji, która podczas prac nad nią często ulega różnym modyfikacjom. Tytuł drugiego wydawnictwa "Kind", zawiera w sobie proste przesłanie młodej wokalistki. Można zamknąć je w zdaniu: "Bądźmy mili dla siebie oraz dla innych, żeby w konsekwencji stać się odrobinę lepszymi ludźmi". Jak sama przyznaje w nielicznych wywiadach, tematami jej piosenek tym razem były relacje międzyludzkie oraz towarzyszące im emocje: lęki, depresja, żal, ból, a także tożsamość kulturowa, problematyka niepełnosprawności. W poszczególnych wersach kanadyjska wokalistka czasem powtarza pojedyncze zwroty, frazy, słowa. Thanya Iyer nie lubi zamykać swoich dokonań w sztywnych ramach jednego gatunku, ale przyparta do muru przez dziennikarza przyznała, że gra: "Future-folk", choć w jej piosenkach znajdziemy ślady indie-popu, chamber-popu, soulu, jazzu. Dużo w muzyce zawartej na albumie "Kind" kobiecej wrażliwości, delikatności, i subtelnego piękna. W warstwie lirycznej artystka daleka jest od udzielania dobrych, cennych czy sprawdzonych rad, zdecydowanie bardziej zdaje się wciąż szukać odpowiedzi.

(nota 7/10)








W drugiej odsłonie dzisiejszego wpisu lotem błyskawicy przeniesiemy się do miasta Anacortes, znajdującym się w stanie Waszyngton. Przed nami najnowsze wydawnictwo The Microphones zatytułowane po prostu "Microphones In 2020". Zawiera ono ponad 40-minutową pieśń, w której Phil Elverum snuje wspomnienia z dawnych lat oraz egzystencjalne refleksje. Smacznego! 



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz