wtorek, 10 marca 2020

SPHAER'OS "POSSESSION" (Pan European Recording) "Psychodeliczne delirium"

   "O ile kokainę i alkohol zaliczyć można do jadów realistycznych - potęgują świat nie dając nastroju niesamowitości - o tyle peyotl nazwałbym narkotykiem metafizycznym, dającym poczucie dziwności istnienia, którego w stanie normalnym doznajemy niezmiernie rzadko" - Stanisław Ignacy Witkiewicz - "Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter + Appendix".

Żeby spróbować peyotlu, wybrał się w daleką podróż przez ocean, aż do odległego Meksyku. Z kolei wyprawa do Indii otworzyła naszego dzisiejszego bohatera na świat nowych wrażeń, wartości, innej kultury, religii itd. Jednak w ostatnich latach fizyczne wojaże straciły dla niego walor atrakcyjności, gdyż, pewnie nie tylko jego zdaniem, te prawdziwe i być może najcenniejsze podróże to takie, które odbywamy nie ruszając się z miejsca. W artystyczne dokonania i poczynania Davida Sphaerosa, bo to o nim mowa, wpisuje się zasada transgresji. Sukcesywne przekraczanie własnych ograniczeń, pokonywanie barier, samopoznanie, zderzenie się z indywidualnymi, ale też ze społecznymi uprzedzeniami, stereotypami, rutynowym myśleniem. "Istnieję w stopniu, w jakim ciągle się przekraczam" - pod tymi słowami francuski multiinstrumentalista nie tylko podpisałby się obiema rękami, więcej, rozciągnąłby ową sentencję także na twórcze dokonania, bowiem psychodelia w jego ujęciu to nic innego jak: "ciągłe przekraczanie siebie (...), to otwarty umysł bez uprzedzeń i barier".

Francuski artysta jak ognia unika sztucznych podziałów, gotowych ciasnych szufladek, systematycznych  koncepcji, w jego sposobie postrzegania rzeczywistości (zdecydowanie bardziej mamy tu do czynienia ze "świato-wglądem", niż "świato-poglądem", rozumianym jako gotowy zestaw pytań i odpowiedzi) znajdziemy echa "elan vital" Bergsona,  swoistą pochwałę nietzscheańskiego kultu jednostki oraz elementy kantyzmu. "Cały wszechświat jest w nas" - powiedział w jednym z nielicznych wywiadów, żeby za moment dodać: "szukajmy w sobie". Jeśli więc podróż, to tylko ta w głąb siebie, otwieranie drzwi do kolejnych poziomów percepcji, chociażby w przytulnym wnętrzu XV-sto wiecznej paryskiej piwnicy, gdzie od lat mieszka, i gdzie mieści się jego pracownia - "Sphaerus Art Cave". To właśnie tutaj powstają jego kompozycje, video-obrazy, teledyski, instalacje itp. Pośród artystycznych inspiracji jednym tchem wymienia nazwiska takich  twórców jak: Dali, Bosch, Anger, Baudelaire.
Z kolei w twórczości Davida Sphaerosa psychodelia miesza się z mistycyzmem, mroki gotyckiego grania przenikają osobliwe nuty transowo-ludycznych rytuałów. Sphaer'os wierzy w istnienie światów równoległych, wędrówkę dusz, przenikanie się kosmosów - tak oto prezentują się podstawowe elementy jego prywatnej religii. W tej skupionej wokół różnych  kościołów widzi przede wszystkim obrazy obłudy i zakłamania, głęboko skrywanych pragnień i wynikających z nich frustracji.

David Sphaeros wcześniej współtworzył formację Aqua Nebula Oscillator, która funkcjnowała w psychodeliczno-rockowej niszy, i z którą to opublikował cztery albumy. Debiutowali w 2008 roku, na drugiej płycie "Under The Moon...", w partiach wokalnych  pojawił się głos jego żony - Shazzuli, z którą rozstał się jakiś czas temu. W tym roku francuski artysta obchodzić będzie 50-tą rocznicę urodzin i pewnie również przy tej okazji sprawił sobie miły podarunek, w postaci solowego fonograficznego debiutu. "Possession" ukazał się 6 marca nakładem oficyny Pan European Recording i zawiera siedem kompozycji. Cyfra siedem dla paryskiego mistyka ma szczególne znaczenie - siedem czakr, siedem cudów świata, siedem dni tygodnia itd.

"Possession" to wciągająca od pierwszych taktów "Lucifero" psychodeliczna podróż, w trakcie trwania której nasz duchowy przewodnik wykorzystuje elementy różnych gatunków i stylów, mieszając je ze sobą w przepastnym kotle własnej wyobraźni. Poznając kolejne odsłony tego albumu, trudno oprzeć się wrażeniu, że oto  zupełnie niespostrzeżenie zostaliśmy świadkami jakiegoś dawno zapomnianego obrzędu, pogańskiej mszy, plemiennego rytuału, którego koniec zwieńczą spazmatyczne krzyki oraz krople krwi ofiary złożonej na stosie ("wierzę w chaos, ogień i nieskończoność"). W poszczególnych nagraniach słychać więc motorykę Can, transowe loty-odloty spod nieco zakurzonego szyldu Gong, ale też gotyckie zimno i mroczne otchłanie przywołujące skojarzenia z  Bauhaus (polski trop to wczesne dokonania Beltaine) - co nie może dziwić, skoro ich autor to zagorzały fan wszelkiej maści horrorów. W ścieżki dźwiękowe w intrygujący sposób wpleciono szumy, skrawki rozmów, odgłosy zwierząt i... kobiecej ekstazy. Dla Davida Sphaerosa niemal wszystko może stanowić źródło inspiracji. Skrzypienie drzwi, odgłos kroków czy galopujących koni albo płacz dziecka, które... wypadło z wózka. Syntezatory, organy, gitara (wyposażona w dziesięć efektów), sitar i ciekawe perkusjonalia obsługiwane przez starego znajomego z formacji Aqua Nebula Oscillator - Adriana Banga. Lenny Kray odpowiadał za miksy, a Sylvia Kochinski i Stephanie Swan Quills udzieliły się wokalnie, recytując fragmenty mrocznej mistycznej poezji Sphaerosa i Aleistera Crowleya. W najlepszych kompozycjach - "Possession", "Vibration", "Oeil" - czuć i dobry smak, swobodę tworzenia, i charakterystyczną dla twórcy radosną bezpretensjonalność, tak daleką od sztucznych producenckich zabiegów, funkcjonujących w oparciu o gotowe i wielokrotnie sprawdzone schematy. Dawno nie obcowałem z tak ciekawie podanym psychodelicznym daniem. Gorąco polecam.

(nota 8/10)














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz