niedziela, 22 marca 2020

ADRIAN YOUNGE & ALI SHAHEED MUHAMMAD - "Jazz Is Dead 001" (Jazz is Dead) "Nowa dusza, stary jazz...i łyk martini"

  Dawno nie było propozycji z kręgu muzyki improwizowanej, więc dziś, z jednej strony pierwsza próba nadrobienia zaległości, z drugiej zaś zasygnalizowanie pojawienia się nowej serii wydawniczej. Plany Adriana Younge'a i Ali Shaheeda Muhammada są śmiałe, bowiem docelowo jeszcze w tym roku powinno ukazać się siedem krążków oznaczonych przewrotną etykietą "Jazz Is Dead". Oprócz tych dwóch wyżej przeze mnie wymienionych  nazwisk koniecznie musi pojawić się kolejne - Andrew Lojero. To on kilka lat temu (2017) wymyślił serię koncertów, w słonecznych miastach Kalifornii, przy okazji których zaprezentował nieco zapomnianych już artystów z kręgu muzyki improwizowanej, umieszczając ich, co warte podkreślenia, w nowych muzycznych kontekstach.

Andrew Lojero dorastał w religijnej, mocno ortodoksyjnej familii. Ponoć w jego rodzinnym domu panował zakaz słuchania świeckiej muzyki. Przechodząc naturalny etap buntu, w wieku lat nastu Andrew zaczął słuchać hip-hopu. Zagłębiając się nieco bardziej w wykorzystywane przez raperów i dj-ów podkłady odkrył, że wiele z tych dźwiękowych cytatów pochodzi ze starych płyt jazzowych, soulowych itd. W ten sposób zaczął poznawać historię poszczególnych gatunków muzycznych oraz odkrywać kolejnych artystów. Kilka lat później jako prężny i coraz bardziej rozpoznawalny menadżer i promotor kultury powołał do życia platformę: "ARTDONTSLEEP", której nieoficjalne motto można by zamknąć w zdaniu: "Ludzie mogą spać, sztuka nigdy nie śpi, sztuka budzi ludzi".
To również Lojero jest twórcą nazwy: "Jazz Is DEAD", i szeroko zakrojonych  projektów, które mają na celu przypomnienie bliskich, nie tylko dla niego, muzyków. Ich cechą wspólną jest fakt, że nie zawsze byli to artyści z tak zwanego "pierwszego planu"; brali udział w wielu sesjach nagraniowych, przewinęli się przez mnóstwo składów, jednak nie zapisali się w pamięci fanów wielkimi zgłoskami. Choć... różnie to bywało. I tak na pierwszej płycie "Jazz Is Dead" znajdziemy między innymi wibrafonistę Roya Ayersa, o którym ktoś powiedział: "Prorok groove, wielokrotnie próbkowany", Gary'ego Bartza, saksofonista, który współpracował z Milesem Davisem, Briana Jacksona (saksofon), występował u boku Gila Scotta Herona, czy klawiszowca Douga Carna.
Do tych nieco zapomnianych już muzyków dołączyli: producent i aranżer, dj, członek składu A Trib Called Quest, Ali Shaheed Muhammad oraz Adrian Younge - absolwent prawa na American College of Low, ale przede wszystkim producent i aranżer, właściciel sklepu z winylami w Los Angeles "Artform Studio", i studia nagraniowego Linear Labs. Studia dodajmy analogowego, które w swoich produkcjach próbuje przywołać ducha "złotej ery dźwięku" (lata 68-73').
Na pierwszej części albumu "Jazz Is Dead 001" znajdziemy osiem kompozycji. Po czasach trwania poszczególnych nagrań (większość oscyluje w ok. 3 minut, tylko "Apocaliptico", z udziałem grupy Azymuth przekroczyła 9 minut) można wnosić, że zostały pomyślane jako przyszłe czy ewentualne single radiowe. Nie wiem, jak będą wyglądały kolejne nagrania wchodzące w skład tej serii, ale chciałoby się, żeby kompozycje trwały nieco dłużej. Co nie zmienia faktu, że te osiem jazzowo-funkowych odsłon, przywołujących dość udanie ducha minionych epok, może całkiem zgrabnie wypełnić Wam czas kwarantanny.

(nota 7/10)









Na tak zwaną "drugą nóżkę" (czy raczej drugie ucho, choć zachęcam do słuchania szczególne tych  dwóch płyt w systemie stereo) kolejna propozycja, która stylistycznie bezpośrednio odnosi się do przełomu lat 60/70-tych. Graham Mushnik Featuring His Group Martini - "Peeping Through The Porthole". Graham Mushnik (alias Axel Olivers) to klawiszowiec (organy, fortepian), który rozpoczął karierę sceniczną w 2005 roku, początkowo wycinał fragmenty dźwiękowe ze starych płyt i filmów (głównie lata 60-70), i umieszczał je we własnych kompozycjach. Kilka lat później założył Graham Mushnik Orchestra, którą przemianowano na Group Martini. Przez lata artystycznej kariery przewinął się przez różne składy, wydając blisko 30 płyt długogrających, w tym trzy albumy z Group Martini. Najnowsze wydawnictwo, które ukazało się nakładem oficyny Catapulte Records urzeka filmowymi wpadającymi w ucho tematami, intrygującą fakturą brzmieniową i bogactwem wykorzystanych instrumentów (flety, saksofony, organy, perski santur itd.). Strona B winylowej wersji albumu zawiera między innymi trylogię instrumentalną - "At Sea/The Wreck/Gone All Jetsam" oraz dwa utwory wokalne, przyprawiony orientalną nutą "Has Geldon" , gdzie swojego głosu użyczyła Derye'a Yildrim oraz "Flow Up, Flow Down", z gościnnym udziałem Benny Gordini. Catapulte Records to wytwórnia założona w 2007 roku, przez Grahama Mushnika, Luke'a Warmcopa i Antonina Voyanta, z początkową siedzibą w Amsterdamie, w mieszkaniu i specjalnie zaadaptowanej piwnicy "Konik morski". Przez jakiś czas bazowym studiem było Larsen Studio, z siedzibą w Chambery, dopiero później panowie przenieśli się do Londynu. Od początku w ich wydawniczej i muzycznej działalności przewijała się słabość do analogowego brzmienia, stąd takie, a nie inne sprzęty wchodzące w skład wyposażenia studia, nagrywanie na taśmach, wzmacniacze lampowe - ustawicznie ponawiana próba oddania brzmienia minionej epoki. Zresztą... posłuchajcie sami.


(nota 7.5/10)



   



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz