sobota, 30 czerwca 2018

TROPICS - "NOCTURNAL SOULS" (Plus Fours) "Pożegnalny nokturn"




Właściwie powinienem napisać o najbardziej gorącej nowości mijającego tygodnia, czyli o płycie Johna Coltrane'a - "Both Directions at Once: The Lost Album". Tak, tak... - to nie pomyłka. Mamy takie czasy, że nieżyjący artyści wydają płyty, a nawet... koncertują. Kultura popularna potrafi dziś zarówno wskrzesić artystę, jak i okryć jego dokonania mgłą zapomnienia. Z pewnością przyjdzie jeszcze  pora na szerszy opis tego albumu, a ja, korzystając z okazji, przesłucham nagrania wybitnego saksofonisty po raz trzeci i czwarty, piąty i szósty...
Tymczasem w dzisiejszym wpisie pojawi się album, który będzie nawiązywał - wprawdzie nie wprost - do tamtych dni, tamtej epoki. Poza tym piękna pogoda za oknem, w końcu mamy początek wakacji, lato dojrzewające do pełni (Kubot szykujący się do obrony tytułu w grze deblowej na kortach Wimbledonu) - wszystko to zachęca do przesłuchania czegoś w nieco lżejszym klimacie.

 Pod szyldem Tropics ukrywa się brytyjski producent i woklaista Christopher Ward. "Nocturnal Souls" to jego trzecia w dorobku płyta, nie mniej ciekawa niż pozostałe - "Parodia Flare" (2011) oraz "Rapture" (2015). Piosenki na ten album zaczęły powstawać jeszcze przed ukończeniem płyty "Rapture".
Chris Ward ostatnich długich miesięcy nie zaliczy do zbyt udanych. Brytyjski wokalista przechodził mentalny kryzys; problemy osobiste, towarzyszące im zagubienie, uczucie pustki, pogłębiające się z każdym dniem wątpliwości dotyczące dalszego funkcjonowania na scenie muzycznej, a w efekcie ucieczka w alkohol itd. Wyprawa do Los Angeles i podróż po słonecznej Kalifornii okazały się być dla niego zbawienne. Tam, po drugiej stronie oceanu, Ward zatęsknił za muzyką, odkrył dla siebie albumy pochodzące z przełomu lat 60 i 70-tych. Zaintrygowali go tacy kompozytorzy jak: Piero Picconi, Jean-Pierre Mirouze, Arthur Verocai. Dyżurną płytą brytyjskiego producenta był wtedy krążek Marvina Gaye'a "What's Going On". Bardzo inspirujące okazały się być dla niego również płyty grupy Cortex. Zespół ten powstał w 1974 roku. Swoje sztandarowe dzieło - "Troupeau Bleu" opublikował 2 lipca 1975 roku (zbliża się więc kolejna rocznica). Po trzech czy czterech dekadach okazało się, że krążek "Troupeau Bleu" ma status kultowego wydawnictwa pośród współczesnych producentów, którzy właśnie z tej płyty wycinali mnóstwo sampli. (np. Madlib)






Trzeba przyznać, że trochę tego nastroju z płyt grupy Cortex udało się przenieść na album "Nocturnal Souls". Słychać tu również klimaty zespołu BadBadNotGood, owocem współpracy z przyjaciółmi z tej właśnie grupy są dwie piosenki. W  rozmarzonych i spokojnych kompozycjach Chrisa Warda odnajdziemy elementy soulu, R&B, chillwave, jazzu, okraszone sugestywną elektroniką i zgrabnie wpuszczone w szerokie ramy indie-popu.
Album rozpoczyna piosenka "Never Letting Go" - rozkoszna, leniwa kompozycja, która dobrze wprowadza w nastrój całego wydawnictwa. Raz będzie nieco szybciej - "Restless", Overturning" - to znów wolniej: "Come Home", "The Heat", jednak przez cały czas gdzieś tle, z minuty na minutę mrok będzie powoli gęstniał, a ów sugestywny, i wyżej przeze mnie wspomniany nastrój, zostanie utrzymany. Tytułowy utwór "Nocturnal Souls" to zaśpiewana falsetem ballada, swoista serenada wykonana w poświacie górującego nad miastem księżyca. Chris Ward potrafi śpiewać, swobodnie operować głosem, uwodzić delikatną wokalizą, unika przy tym patosu czy zbyt wielu ozdobników.
Warto zanurzyć się w tym albumie, nie tylko w letnie wieczory i po emocjach na kortach Wimbledonu, ponieważ jak zapowiedział Ward, jest to ostatnia płyta wydana pod szyldem Tropics.

(nota 7.5/10)






   







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz