sobota, 21 czerwca 2025

TAN COLOGNE - "UNKNOWN BEYOND" (Labrador Records) "Spójna płyta"

 

    Duet Tan Cologne od kilku lat pojawia się częściej lub rzadziej w strefie "Dodatki...".Świadczy to o tym, że na każdej z czterech wydanych do tej pory płyt, począwszy od niezłego debiutu - "Cave Vaults On The Moon In New Mexico" (2020), a skończywszy na wczoraj opublikowanym wydawnictwie zatytułowanym "Unknown Beyond", można znaleźć intrygujące nagrania. Niewątpliwie dwie sympatyczne, miejmy nadzieje, panie tworzące Tan Cologne - czyli Marissa Macias oraz Lauren Green, z miejscowości Taos w stanie Nowy Meksyk - mają talent do tworzenia sugestywnych i zapadających w pamięć singli. Wiele z nich mogłoby bez przeszkód ozdobić ścieżki dźwiękowe wypełniejące mniej lub bardziej charakterystyczne obrazy. Pogranicze stylistyczne dream-pop/shoegaze, po którym artystki sprawnie się poruszają, to wymarzone pole dla tego typu doświadczeń.


Nieco gorzej przedstawia się sytuacja, kiedy utwory Tan Cologne zestawi się obok siebie i zbierze w jedną całość. W tym kontekście przypomniał się przypadek formacji Cigarettes After Sex. Kiedy raz na pół roku lub jeszcze rzadziej wypuszczali "magiczne single", całość brzmiała świeżo i oryginalnie, a słuchacz po kilku taktach wiedział, z czym ma do czynienia. Kiedy wreszcie po wielu długich miesiącach oczekiwań zespół opublikował cały album, błyszczące niegdyś nagrania nieco wyblakły, i straciły na sile oddziaływania. Wszystko to przez łudzące podobieństwo poszczególnych piosenek, stworzonych w oparciu o jeden przyjęty z góry szablon. Stała również za nim wyraźnie wyczuwalna obawa, żeby ów założony z góry i wygodny model jakoś przełamać, wyjść poza narzucone sztywne ramy.

W muzyce Tan Cologne pozornie wszystko się zgadza. Mamy tu powtarzające się partie gitar, połączone z tonami syntezatorów, elektroniczną perkusję oraz eteryczną wokalizę. W poszczególnych odsłonach można znaleźć nawiązania do melodyki grupy Slowdive z okresu płyty "Pygmalion", fragmenty nawiązujące do twórczości grupy Zelienople czy My Bloody Valentine.

"Kiedy zaczynałyśmy Tan Cologne, miałyśmy podobną obsesję na punkcie wokali i dźwięków, które unosiły się w przestrzeni. Połączenie naszych głosów w ten sposób miało sens, ponieważ nauczyłyśmy się harmonizować, a także używać wokali jako instrumentów, które towarzyszą naszym podwojonym gitarom" - oświadczyła Marisa Macias.




Jednak po wysłuchaniu całości albumu "Unknown Beyond", można odczuć drobne znużenie lub spory niedosyt. Dwa niebezpieczne stany, które często idą w parze.

Przepis na klasyczną piosenkę Tan Cologne jest prosty. Trochę przetworzonych tonów gitary (efekty pogłosu, chorusu, tremolo) dwa, trzy akordy, niewielkie zmiany w obrębie frazy oraz wokaliza, także ze sporą ilością pogłosu. Przypuszczam, że taki stan rzeczy wynika z ograniczonych możliwości gitarzystek. Nie chcę wyjść na szowinistę, ale w niektórych żeńskich składach czuć wyraźnie niekoniecznie szlachetną skromność warsztatu. Wiele artystek wychodzi z tej pułapki obronną ręką. Drobne niedobory techniki skutecznie maskują przez wybór takiej, a nie innej formy przekazu. 

Być może panie tworzące Tan Cologne w końcu dojdą do przekonania, że przydałoby się od czasu do czasu zerwać z przyzwyczajeniami, i dodać nowy instrument, który do tej pory bywał rzadko - jeśli w ogóle - wykorzystywany. Muzyka Tan Cologne kojarzy się z upałem i kurzem, wyschniętymi od słońca płatami ziemi, po której kapryśny wiatr przetacza kule biegaczy. W takich okolicznościach zwykle sprawdzają się dźwięki trąbki, chociażby sztucznie wygenerowane przy pomocy syntezatora. Można również raz po raz zmienić rytm, odmierzać takty w innym sposób. Wprowadzić dodatkowe głosy i wzajemne interakcje pomiędzy nimi. Mówiąc krótko, zrobić coś, żeby kompozycje zaczęły różnić się od siebie. Nie jestem członkiem duetu Tan Cologne, i nie mam zamiaru układać im aranżacji, ale nowy materiał można by z pewnością odrobinę urozmaicić.

(nota 7/10)


 


Przeniesiemy się do ulubionego miasta Javiera Mariasa - Madrytu, gdzie działa zespół STATIC, który na początku czerwca opublikował epkę zatytułowaną "Echo Atlas".




Przed nami Dublin, ale ten w stanie Ohio, przy okazji siedziba zespołu o długiej nazwie - We Are Only Human Once - który 11 lipca opublikuje płytę "Summer Luv".





Brytyjskie Bradford i mało znana grupa Abandoned Buildings, która przed tygodniem opublikowała bardzo urokliwy singiel.





Kolorado reprezentuje Matt Jencik (znany ze składu grupy Slint), oraz znana z wpisów na tym blogu formacja Midwife. Ich album zatytułowany "Never Die" ukaże się 11 lipca.





W kanadyjskim Vancouver znajdziemy Alfreda Hermida, który ukrywa się pod nazwą In The Afterglow. Oto jego ostatni singiel.




Do Nowej Zelandii zaglądamy bardzo rzadko. Przed tygodniem ukazała się płyta Jazmine Mary zatytułowana "I Want To Rock And Roll". Oto mój ulubiony fragment.




Jeszcze rzadziej odwiedzamy Lizbonę, gdzie mieszka i tworzy Tamara Qaddoumi. Kilkanaście dni temu opublikowała całkiem udane wydawnictwo zatytułowane "The Murmur".




MISS TYGODNIA  - powstała w wyniku połączenia sił dwóch amerykańskich bardzo słabo znanych artystów - Layzi (czyli Carissa Myra z  Bostonu) oraz Coolhand Jax (Jake Weissman z Los Angeles). Czy wyniknie z tej współpracy coś więcej niż jeden singiel, czas pokaże.




KĄCIK IMPROWIZOWANY - przed tygodniem ukazała się płyta "All The Quiet (Part 3)", brytyjskiego producenta i klawiszowca, znanego z wpisów na tym blogu, Joe Armon Jonsesa, podczas pracy nad kompozycjami przez studio nagraniowe przewinęło się sporo ciekawych gości. Oto mój ulubiony fragment.



 
Odrobinę naginam zasady, gdyż przed Wami polska formacja, choć skład jak najbardziej międzynarodowy - Zdjęcia Robione Słońcu i fragment z niedawno wydanej płyty "Tylko nieświadomi przeżyją".




2 komentarze:

  1. Z wytęsknieniem czekałem na Pana wpis, bo ja wczoraj wśród premier nie znalazłem nic ciekawego....Naginanie zasad to fajna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Płyta tygodnia umiliła mi sobotę i niedzielę, podoba mi się. Płyta, która nagięła zasady też mnie zainteresowała, po dwóch przesłuchaniach jestem na tak. Zresztą obie sprawdziły się doskonale jako tło do czytania.

    OdpowiedzUsuń