sobota, 13 maja 2023

BRENT CORDERO & PETER KERLIN - "A SUBLIME MADNESS" (Astral Spirits) "Najsłabsze ogniwo"

 

    Popularne powiedzenie w sportach drużynowych głosi, że: "Jesteś tak mocny, jak mocne jest twoje najsłabsze ogniwo". Oczywiście muzyka to nie zmagania sportowe, to prawda, ale gdyby spróbować przenieść wyżej wspomnianą sentencję na grunt studia nagraniowego, moglibyśmy w dużym uproszczeniu powiedzieć, że: o sile nagrania (prócz inżyniera dźwięku, producenta, jakość artystów oraz sprzętu) często decydują zaproszeni do studia goście. Innymi słowy ważny jest także ktoś, kto nie należy do grupy, ale był na tyle uprzejmy, że znalazł czas i dołożył wszelkich starań, żeby jego obecność okazała się być znacząca, a więc mocno wykroczyła poza aspekt czysto towarzyski.

Zanim przejdziemy do gości, pozwólcie, że przedstawię głównych pomysłodawców płyty "A Sublime Madness", która ukazała się wczoraj nakładem oficyny Astral Spirits. Brent Cordero to klawiszowiec, przez nielicznych nieźle zorientowanych kojarzony do tej pory z amerykańską grupą Psychic Ills. Ta ostatnia wydała pięć albumów, nagrywała dla znanej wytwórni Sacred Bones Records, jednak trzy lata temu musiała pożegnać swojego założyciela, wokalistę i gitarzystę, bowiem Tres Warren zmarł w 2020 roku. Peter Kerlin to basista rezydujący na Brooklynie, przewinął się przez kilka składów głównie psychodelicznych zespołów - Sunwatchers, znany z wpisów na tym blogu Bent Arcana, czy Brigid Dawson & The Mothers Network. Obydwaj panowie dość regularnie spotykali się podczas różnych sesji nagraniowych, jak chociażby przy okazji rejestracji płyty "Salamander" (2013) - Peter Kerlin Octet lub podczas prac nad albumem Kerlina zatytułowanym "Garing Omission" (2020). To mniej więcej w tamtym czasie padła propozycja nagrania czegoś wspólnie, ale w szerszym zakresie. Do duetu szybko dołączył perkusista (choć nie był on jedynym) - Ryan Sawyer, znany z grania w składach Tv On The Radio, At The Drive-In czy Massive Attack.

Muzyka zawarta na albumie "A Sublime Madness" inteligentnie łączy elementy psychodelii, eksperymentów oraz jazzu. W większości kompozycji punktem wyjścia są tony instrumentów klawiszowych (organy, syntezatory) oraz basu, które stanowią osnowę dla swobodnej improwizacji pozostałych instrumentów (syntezator, saksofon, flet, wibrafon, altówka). Brent Cordero lubi stosować drobne pętle, czy repetycje, jego gra jest powściągliwa, podobnie jak poczynania basisty, który chyba w żadnym momencie nie próbował wybić się na niepodległość. Można by rzecz, że panowie Cordero i Kerlin okazali się być nad wyraz gościnni, dając pełną swobodę i sporo przestrzeni zaproszonym do studia gościom.

Wśród nich znajdziemy nestora saksofonu Daniela Cartera, który obecny jest na scenie improwizowanej od lat siedemdziesiątych, grał u boku Williama Parkera, Matthew Shippa, ale również Thurstona Moore'a lub grupy Yo La Tengo (świetna i przywoływana już przeze mnie nieraz płyta "Summer Sun"). Jego wkład (zagrał również na flecie) usłyszymy w znakomitym "Freedom Jazz Dance", czy w najdłuższym "Between The Carrot And The Stick". Kolejnym saksofonistą, który przyjął zaproszenie na sesję nagraniową - szkoda, że pojawił się tylko w jednej kompozycji - był James Brandon Lewis. "Ani kustosz, ani awangardzista, ani tym bardziej prorok nowych brzmień czy też piewca afroamerykańskich wszech fuzji. Aż kusi zadać pytanie, skoro nikt z wymienionych, to kto?" - pytał przed laty redaktor Maciej Karłowski na łamach Jazzarium pl. Kompozycja "Decolonize This Place" nie przyniesie odpowiedzi na to pytanie, ale zawsze można sięgnąć do płyt Jamesa Brandona Lewisa. Wspomniany przed tygodniem Marc Ribot powiedział o nim pamiętne słowa: "Jego solówki są jak jumbo jet. Musisz dać im dużo miejsca na pas startowy, aby mogły startować i lądować, ponieważ są ogromne, nie tylko pod względem brzemienia, duszy, pomysłów, energii i oryginalności, ale dlatego, że niosą ze sobą cenny ładunek: żywą spuściznę Johna Coltrane'a".

W "White Supremacy In Black Face" - niektóre tytuły nawiązują do problematyki rasowej - usłyszymy altówkę Jeessici Pavone, absolwentki The Hartt School Of Music oraz Konserwatorium Muzycznego w Brooklyn College, znaną z występów u boku Anthony'ego Braxtona. Oprócz wyżej wspomnianej godnie reprezentowanej sekcji dętej jest również sekcja rytmiczna, do której należy Charles Burst. Ten muzyk średniego pokolenia śpiewał i grał na perkusji w psychodeliczym kwintecie The Occasion, koncertował z Acid Mothers Temple. Pośród perkusistów zaproszonych do studia "Oceanus In Rockaway"  mieszczacym się w dzielnicy Queens, o wiele bardziej znany jest Ryan Jewell - rozchwytywany muzyk sesyjny, grał z Meg Baird, Timem Berne, Michealem Bisio, Andrew Birdem, Jaimie Branch, Billem Frisellem itd. O wiele prościej jest powiedzieć, z kim ważnym do tej pory jeszcze nie zagrał, gdyż lista jest imponująca i wciąż się rozrasta. Składu dopełnił wibrafonista Aaron Siegle, który zostawił swój muzyczny podpis w "Affordable For Who". Sporo napisałem o personaliach, a jak brzmi muzyka? O tym, mam nadzieje, przekonanie się sami.

(nota 7.5-8/10)

 


W sekcji "Dodatki..." kilka alternatywnych propozycji na Konkurs Eurowizji, choć oczywiście będziemy śmiało wykraczać poza terytorium Europy. Na dobry początek moje dwa ulubione utwory ostatnich dni, skrajnie różne i mocno uzależniające. Cash Savage And The Last Drinks to australijski zespół, który całkiem niedawno za pośrednictwem oficyny Glitterhouse Records wydał album "So This Is Love". Z pozoru niby nic szczególnego, ot, poprawne rockowe granie, ale w znakomitej piosence "Everyday Is The Same" udało się zawrzeć coś jeszcze. Wspaniale rozwija skrzydła ta wyborna kompozycja.



Druga ulubiona piosenka należy do grupy Temps, a właściwie czterdziestoosobowego kolektywu, który przewinął się przez studio nagraniowe podczas rejestracji płyty "Party Gatore Purgatory". Przyznam, że wpadłem po same uszy słuchając na okrągło utworu "No No". Wyborny aranż, świetne wykonanie i to coś, którego próżno szukać w innych zespołach. Całość materiału ukaże się za tydzień, nakładem Bella Union, która to wytwórnia do tej pory raczej nie była kojarzona z taką stylistyką. Jaką? - słusznie zapytacie. Posłuchajcie sami. Pod warunkiem, że nie będzie to Wasz ostatni raz z tym nagraniem.



 Przeniesiemy się do Nowego Meksyku, skąd pochodzą Madeline Johnston (Midwife) i Angel Diaz (Vyva Melinkolya), które poznały się w 2020 roku, a wczoraj opublikowały debiutancki album "Orbweaving".



Wokalistka Ky Brooks reprezentuje Kanadę oraz wytwórnię Constellation, dzięki uprzejmości której wczoraj opublikowała płytę "Power Is The Pharmancy". Najbardziej do gustu przypadł mi utwór "Dragons".



Powoli odliczamy dni do czerwcowej premiery płyty "Versions Of Us" brytyjskiej grupy Lanterns On The Lake. Dwa dni temu ukazał się kolejny singiel.



Pod nazwą Memorials ukrywa się nowy duet z Brighton - Verity Susman (Electrelane) i Matthew Simms (Wire) - który wczoraj wydał dwupłytowy album zatytułowany "Music For Film: Tramps", a drugi krążek nosi podtytuł "Women Against The Bomb". Sporo nagrań, może nawet troszkę za dużo, ale można na nim znaleźć kilka ciekawych  fragmentów.



To nie będzie propozycja na Konkurs Eurowizji, gdyż utwór jest wiekowy, choć Szwedzi według przewidywań mają w tym roku sporą szansę na końcowy sukces. Cofniemy się w czasie, o mniej więcej 46 lat, do roku 1977, kiedy to szwedzka grupa Ravjunk opublikowała album "Uppsala Stadshotel Brinner". Mój ulubiony fragment z tego wydawnictwa.



Zajrzymy na wydaną niedawno płytę "Billy Valentine & The Universal Truth", żeby posłuchać, jak brzmi cudny klasyk "The Creator Has A Master Plan" Pharoaha Sandersa we współczesnym wydaniu.



Nie jestem wielkim fanem Konkursu Eurowizji, najlepiej ogląda się ostatnie jego momenty, czyli etap przyznawania punktów, podczas którego można śledzić rozkład sympatii geopolitycznych. Gdybym jednak został zmuszony i miał wybrać dwie piosenki, które jakoś przypadły mi do gustu, postawiłbym na Czeską Vesnę - "My Sister's Crown" (według przewidywań bukmacherów zajmie miejsce 14) oraz na wpadającą w ucho armeńską wokalistkę Brunette - "Future Lover" (według bukmacherów miejsce 11). Cóż więcej dodać, dobrego pop-u nigdy dość, szczególnie w obecnych czasach.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz