sobota, 19 marca 2022

BLUE STATES - "WORLD CONTACT DAY" (Memphis Industries) "Błękitem malowane"

 

    Muzyka i film to dwie zespolone ze sobą dziedziny sztuki. Ta pierwsza bez trudu potrafi stworzyć nastrój i wyczarować głębie poszczególnych kadrów, poszerzyć pole znaczeń oraz interpretacji. Ta druga gałąź artystycznego wyrazu przeciętną piosenkę, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, czasem zamienia w światowy przebój. Odnoszę wrażenie, że podobnie było w przypadku grupy Blue States oraz ich utworu "Season Song". Choć warto w tym miejscu podkreślić, że ta kompozycja nigdy do przeciętnych nie należała. A sugestywne kadry  filmu "28 dni później" tylko uwypukliły jej moc, siłę rażenia, a także magię bijącą z tych rozkosznie połączonych ze sobą nut. Mnóstwo osób po obejrzeniu tego filmu zaczęło gorączkowo sprawdzać, kto jest autorem tej, jak później się okazało, przełomowej pieśni, rozpisanej na kobiecy głos i chłopięcy chór. W ten sposób większość dotarła do nazwy Blue States. W moim przypadku akurat było odwrotnie - najpierw poznałem płytę "Man Mountain", z której pochodził utwór "Season Song", a dopiero jakiś czas później obejrzałem wspomniany powyżej film w reżyserii Dany'ego Boyle'a.



Na płycie "Man Mountain" gościnnie pojawiła się wokalistka Tahita Bulmer, która w utworze "Season Song" poprowadziła za sobą urokliwe chłopięce głosy. Trzeba przyznać, że "Season Song" wtedy, niemal dwadzieścia lat temu, brzmiał magicznie, nadal tak brzmi, i chyba już tak pozostanie. To do dziś nie tylko jedna z najlepszych piosenek w całej dyskografii projektu Blue States, ale też coś na kształt ikony stylu. Rozmyślnie użyłem określenia "projekt", gdyż za tym dźwięcznym szyldem ukrywa się przede wszystkim jeden człowiek - Andy Dragazis. Nazwisko sugeruje greckie korzenie, i rzeczywiście ojciec brytyjskiego muzyka działał, przed wyjazdem na Wyspy Brytyjskie, na lokalnej scenie, często występując u boku rodzimych gwiazd pop. Od najmłodszych lat Andy pobierał prywatne lekcje gry na gitarze oraz pianinie, które uważał za nudne i męczące. Wolał w tym czasie spróbować zagrać niektóre piosenki ze śpiewnika ojca, najlepiej te autorstwa The Beatles czy The Shadows. Jako nastolatek godzinami słuchał albumów The Cure albo krążka Ricka Wakemana - "Journey To The Center Of The Earth". Sporą zmianę w postrzeganiu dźwięków przyniosło kupno samplera AKAI. Andy Dragazis zaczął łączyć tony gitary, perkusji, sekcji smyczkowej, z cytatami, które czerpał z różnych ścieżek filmowych. Początkowo robił to wspólnie z dwoma kolegami, współlokatorami z ciasnego pokoju akademika. Tak się złożyło, że cała trójka studentów w wolnych chwilach i niejako nałogowo odtwarzała głównie dwa filmy. Pierwszy z nich nosił tytuł "Betty Blue"; to francuski dramat psychologiczny z 1986 roku, w reżyserii Jeana - Jacques'a Beineixa. Drugim obrazem skupiającym uwagę młodzieńców był horror "Altered States" ( "Odmienne stany świadomości"), z 1980 roku, w reżyserii Kena Russella. To właśnie z połączenia tytułów tych dwóch filmów powstała nazwa grupy Blue States, która później przeobraziła się jednoosobowy projekt.



  Jednak Andy Dragazis nigdy nie działał tylko w pojedynkę. Już podczas pisania kolejnych piosenek, układania następnych warstw aranżacji, dobrze wiedział, kogo głos chciałby usłyszeć w konkretnym utworze, a kogo poprosi o dogranie partii gitary lub basu. W ten sposób na świetnej, i nieco przegapionej przez krytyków płycie, "The Soundings", mogliśmy usłyszeć gitarzystę Chrisa Carr'a, a całość zmiksował znakomity, i znany nie tylko na  Wyspach Brytyjskich, producent Sean Magee. Te pierwsze nieśmiałe próbki nagrań późniejszego "angielskiego króla chillout-u" wpadły w ucho szefowi wytwórni Memphis Industries, która dopiero rozpoczynała swoją działalność wydawniczą.  Memphis Industries w 1998 powołali do życia bracia Ollie i Matt Jacob, jako pierwsza, z ich logo na okładce, ukazała się epka Blue States - "Forever Blue States". Jak pokazały następne lata, Andy Dragazis związał się z tym labelem na długi czas, publikując przy jego pomocy sześć płyt długogrających. Od premiery tej ostatniej minęło sześć lat. W tym czasie brytyjski artysta zdążył zostać ojcem, rozbudował swoje domowe studio, i wydał ambientową płytę pod własnym nazwiskiem.

   Najnowszy album Blue States nosi tytuł "World Contact Day". Jego nazwa odnosi się do kontaktu z obcą formą życia. Ponoć tak czuł się nasz dzisiejszy bohater, rozmawiając przy pomocy sieci z kolejnymi muzykami, których  chciał zaprosić do pracy nad płytą. Nawiązuje także do utworu grupy The Carpenters z 1978 roku - "Calling Occupants Of Interstellar Craft". Przy okazji notatek prasowych Andy Dragazis przywołuje wspomnienie, kiedy usłyszał ten przebój w radiu jako dziecko. Przyznam szczerze, że jakoś nie podzielam jego entuzjazmu odnośnie tej kompozycji. Cały album "World Contact Day" zawiera 10 lepszych i nieco słabszych momentów, utrzymanych w charakterystycznym dla brytyjskiego twórcy indie-popowym stylu. Nie jest to oczywiście płyta na miarę "Man Mountain", czy tak bardzo cenionego przez mnie albumu "The Soundings". To właśnie te dwa wydawnictwa posiadam w swojej kolekcji i czasem do nich wracam. Nie oznacza to jednak, że na ostatnim krążku Blue States nie ma czego słuchać. Andy Dragazis podczas realizacji nagrań zaprosił do współpracy kilku raczej mniej znanych wokalistów. Już w niezłym otwarciu "Plain Sight" usłyszymy Racheal Dadd, która od kilkunastu lat działa na brytyjskiej scenie folkowej. Ta kompozycja od samego początku została napisana właśnie z myślą o niej. Jednak nie wiem, czy tak do końca udało się Racheal Dadd odnaleźć w tej tonacji. Jeśli chodzi o skromną osobę autora tego wpisu, to muszę przyznać, że w ogóle mnie nie przekonała do siebie, ani barwą głosu, ani sposobem prowadzenia wokalizy. Cóż zrobić, skoro Andy Dragazis uparł się, że to ma być ona, i tylko ona. Znacznie lepiej wypadli Gaimpaolo Speziale i Frederika Caiozzo, w lekkim i zwiewnym "Warming Sings", przywołującym skojarzenia z płytami Saint Etienne, Broadcast czy Husky Rescue. W przebojowym "Alarms" oraz w  "Science Or Fiction?" usłyszymy głos Allison -May Brice z grupy Lake Ruth, a także solo trąbki, której tony dyskretnie przewijają się w niektórych  aranżacjach. Na płycie "World Contact Day" są również instrumentalne kompozycje, które być może w przyszłości posłużą jako ilustracje do obrazów filmowych, niekoniecznie jako ścieżka dźwiękowa do klasycznej dziś pozycji - "Wjazd pociągu na stację" (1896). "Ktoś kiedyś określił moją muzykę jako melancholijnie optymistyczną, co według mnie jest dobrym sposobem na jej spostrzeganie" - stwierdził Andy Dragazis.

(nota 7/10)

 


W dzisiejszej odsłonie nieco więcej gitarowych brzmień, wiosenne powiewy za oknem do czegoś zobowiązują. Na początek zerkniemy na francuską scenę, bowiem trio Middle Child pochodzi z Nantes. 1 marca ukazała się ich płyta "The Ecomard Live Sessions" nakładem oficyny Spicy Kids Prod. Przyznam szczerze, że bardzo spodobał mi się refren tej piosenki, którego od kilku dni nie przestaję nucić. Po prostu refrenowe cudeńko!



Tymczasem Thom Yorke pcha przed sobą ciężki wagonik, wkrótce dotoczy się do premiery albumu jego nowego zespołu The Smile.



Nasza dobra znajoma z poprzednich wpisów oraz recenzji Tomberlin na 28 kwietnia zapowiada premierę najnowszej płyty "I Don't Know Who Needs To Hear This".



Z Brooklynu pochodzi grupa Forever Honey, która podzieli się z nami fragmentem z ich ostatniego krążka "Number One Fan".



Tym razem zajrzymy do Australii, dokładniej mówiąc do Hobart, skąd pochodzi grupa Ewah & The Vision Of Paradise. 4 marca opublikowali płytę "The Warning Birds". 



W kąciku improwizowanym zespół Niechęć, który kompozycją "Praga" zapowiada album "Unsubscribe", krążek ukaże się 1 kwietnia.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz