sobota, 3 kwietnia 2021

VA - "BILSS & ACHES & BLUES: 40 YEARS OF 4AD" (4AD) "Przeszłość odległa i bliska"

 

     Skoro przed nami świąteczny czas, to wypada świętować, chociażby z płytą 4AD, wydaną z okazji 40-lecia obecności tej niegdyś kultowej oficyny na rynku. Nie wiem, jak to wyglądało w innych krajach, ale w naszej umiłowanej ojczyźnie ów "kultowy status" zawdzięcza ona głównie audycjom redaktora Piotra Kaczkowskiego czy Tomka Beksińskiego, którzy przed laty, w minionej epoce, promowali płyty zespołów związanych z brytyjską wytwórnią, i którym, również z tego powodu, wypada podziękować oraz nisko się pokłonić. Jak powszechnie wiadomo, każdy kij ma dwa końce. Nie dziwią więc aż tak bardzo pojedyncze sceptyczne głosy dziennikarzy, szczególnie jednego, który wsławił się głównie tym, że przez lata (i pewnie do dziś), utrzymywał, iż wspomniani wcześniej redaktorzy serwując na radiowej antenie takie, a nie inne płyty, wypaczyli gust całemu pokoleniu Polaków. 

Z wypaczonym gustem lub bez niego, trzeba podkreślić, że Ivo Watts-Russell miał dobry słuch i niezłą rękę do zespołów i do odkrywania talentów, a tym samym do wytyczania nowych szlaków. Dlatego w 1979 roku wraz z Peterem Kentem powołali do życia wytwórnię o nazwie Axis Records. Była to odnoga Beggars Banquet, gdzie swoje pierwsze kroki miały stawiać młode formacje. Gdyby któraś z nich odniosła większy sukces, prawa do wydawania ich płyt przejęłaby Beggars Banquet. W 1981 roku Peter Kent sprzedał swoje udziały w firmie Watts-Russellowi, zaś label Axis Records musiał  w międzyczasie zmienić nazwę, ze względu na to, że na rynku istniała już wytwórnia o takim szyldzie. Nazwa "4AD" powstała od ulotki promującej nową muzyczną markę - 1980 FORWARD, 1980 FWD, 1980 4AD, aż w końcu 4AD. Ivo Watts-Russellowi od samego początku zależało na rozpoznawalnej szacie graficznej. Stąd też zatrudnił projektanta Vaughana Olivera oraz fotografa Nigela Griersona. Okres świetności wytwórni przypadł na lata 80/90-te. To wtedy podwaliny pod nowe gatunki położyli: Dead Can Dance, Cocteau Twins, Bauhaus, The Birthday Party, This Mortal Coil, Pixies, Throwing Muses, The Wolfgang Press itd. Korzystając z rosnącej fali popularności Ivo Watts-Russell otworzył w Los Angeles filię i podpisał kontrakty płytowe między innymi z : The Breeders, Red House Painters czy moim ulubionym His Name Is Alive. W 1998 roku, będąc u progu nowego milenium, Watts-Russell, sprzedał oficynę 4AD z powrotem do Beggars Banquet Group. W 2007 roku szefem wytwórni został Simon Halliday (przeszedł z Warp'a), mając w swoich szeregach takie gwiazdy alternatywnego grania jak: Bon Iver, The National, St. Vincent, Blonde Red Head, Deerhunet czy Beirut. "Im jestem starszy, tym bardziej szanuję przeszłość" - oświadczył Halliday w jednym z wywiadów.



Nie ulega wątpliwości, że jest co świętować. Dorobek zespołów związanych z brytyjską oficyną jest tak ogromny, że praktycznie co tydzień mogłyby ukazywać się podobne wydawnictwa. Warto w tym momencie dodać - gdyż można dostrzec tu i ówdzie pewne niezrozumienie tematu wśród niektórych zachodnich dziennikarzy - że nie jest to kolejny zestaw w stylu "Największe przeboje". Tych ostatnich, swoją drogą, nie brakowało. I każdy z nas, słysząc nazwę "4AD", bez trudu zestawiłby swoją 20-tkę czy 50-tkę ulubionych nagrań. 

Pomysł na krążek "Bills & Aches & Blues: 40 Years of 4AD" był taki, żeby zespoły, które obecnie mają podpisane kontrakty z wytwórnią 4AD, wybrały jeden utwór wydany w tej oficynie w przeszłości, i wykonały go na swój charakterystyczny sposób. Na warsztat wzięto piosenki takich zespołów i artystów jak: Pixies, The Birthday Party, Deerhunter, His Name Is Alive, Air Miami, The Breeders, Grimes, Piano Magic, Colourbox, Lush, Tima Buckleya, Bon Iver, Blonde Red Head. Cały zestaw liczy w sumie osiemnaście utworów. Rozumiem, że władze oficyny w żaden sposób nie chciały wywierać presji czy ograniczać poszczególnych muzyków w kwestii wyboru piosenki, ale kiedy jeden wykonawca zdecydował się zrobić cover jakiegoś zespołu, aż się prosiło, żeby sięgnąć do twórczości innej grupy. A tak mamy po kilka coverów The Breeders, Pixies, Grimes czy Deerhunter.

Można jednak było, z subtelnością godną "wyrafinowanego brzmienia", zasugerować wybranie piosenek, dajmy na to, nieco mniej znanych formacji. Tak, jak zrobiła to Maria Somerville, wykonując cover utworu "Seabird" zespołu Air Miami. Kto z Was, drodzy czytelnicy, pamięta grupę Air Miami? Otóż to! Działali w połowie lat 90-tych, nagrali kilka epek i album długogrający "Me.Me.Me" (1995), skąd pochodzi urokliwa piosenka "Seabird". Najstarsza kompozycja na jubileuszowej płycie 4AD pochodzi z 1981 roku; to US Girls grający cover "Junkyard", z repertuaru The Birthday Party. Uwagę słuchacza przykuwa wdzięk, lekkość i całkiem zgrabna aranżacja tych czterdziestoletnich nut. Najmłodszy utwór w tym zestawie to cover Grimes - "Genesis", w wykonaniu Spencera. 

Album bardzo udanie otwiera Tkaya Maidza - zaśpiewała flagowy przebój Pixies, "Where Is My Mind" - czyli Takudzwa Victoria Rosa, urodzona w 1995 roku, w Zimbabwe. Przypominam metrykę tej artystki nie dlatego, że jestem złośliwy, ale, żeby uprzytomnić Wam prosty fakt, że dla wielu wykonawców skupionych wokół wydawnictwa "Bills & Aches & Blues...", piosenki Lush, Colourbox czy nieodżałowanego Tima Buckleya, to zamierzchła przeszłość. Postać tego ostatniego została bardzo udanie przywołana przez SOHN, czyli Chritsophera Michaela Taylora, który wykonał najpiękniejszą pieśń artysty - "Song To The Siren". Ta znakomita kompozycja niemal od zawsze kojarzy mi się z przestrzenią zarezerwowaną dla wytwórni 4AD. Ilekroć ją słyszę - a wbrew pozorom wracam do niej bardzo rzadko, traktując ją jako "małe dzieło sztuki" - tylekroć świat wokół mnie na moment zawiesza swoje istnienie. Ta niezwykle poruszająca pieśń doczekała się wielu lepszych i nieco gorszych wykonań. Trzeba przyznać, że SOHN zrobił wiele, żeby, z jednej strony zachować głębie nastroju oryginału, a z drugiej nadać mu indywidualny charakter.



  Becky And The Birds -  czyli blondynka z niebieskimi oczami, szwedzka wokalistka również urodzona w połowie lat 90-tych, Thea Gustaffsson - spróbowała zmierzyć się z klasykiem Bon Ivera - "The Wolves (Act 1 And Act 2)", i wyszła z tej próby zwycięsko. Pianista z Brooklynu, David Moore, ukrywający się pod szyldem Bing And Ruth, zaproponował wersję na fortepian utworu "Gigantic" (Pixies). Znakomicie brzmi Jenny Hval, w przeboju "Sunbathing", mocno dziś już zakurzonej grupy Lush. Eteryczna, z podwojonymi wokalizami, bez wątpienie to wyróżniająca się kompozycja na całym albumie. Efterklang spróbował, w typowym dla siebie i rozpoznawalnym stylu, odczytać piosenkę "Postal" grupy Piano Magic. Solowy projekt wokalistki Daughter - Eleny Tonry, czyli Ex:Re, przedstawił jeden z moich ulubionych utworów Blonde Red Head - "Misery Is A Butterfly".

Nazwę dla płyty "Bills & Aches & Blues..." zaczerpnięto od pierwotnej wersji frazy tekstu Elizabeth Fraser, która miała rozbrzmiewać w utworze "Cherry-Coloured-Funk", grupy Cocteau Twins. Ostatecznie wokalistka zmieniła ową linijką tekstu na: "Beetles And Eggs, And Blues And Pour...". Żadnego utworu Cocteau Twins na tej składance nie znajdziemy. Znajdziemy za to Helado Negro, który przypomniał kompozycję "Futurism" (Deerhunter), czy The Breeders, w piosence "The Dirt Easters" mojego ulubionego niegdyś His Name Is Alive.

Trudno nie odnieść wrażenia, że wiele z tych niekiedy zapomnianych już kompozycji otrzymało dzięki uprzejmości młodych  artystów nowe życie. "Po raz pierwszy usłyszałem "The Moon Is Blue" - Colourbox, gdy przesłał nam go klawiszowiec, Gerrit Welmers - powiedział wokalista Future Islands, Sam Herring i dodał - "Od razu spodobał mi się tak, że zacząłem się zastanawiać, dlaczego, do cholery, nie słyszałem tego wcześniej".

(nota 7.5-8/10)




W kąciku deserowym wystąpi Nicholas Krgovich, który nagraniem "Plants" zapowiada nadejście nowej płyty. Album "This Spring: Song By Veda Hille" ukaże się 21 maja. Na łamach tego bloga prezentowałem niedawno jego poprzednią płytę "Philadelphia", nagraną wraz z Josephem Shabasonem i Chrisem Harrisem. Miejmy nadzieję, że najnowsze wydawnictwo będzie równie udane.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz