piątek, 14 lutego 2020

HAMERKOP - "REMOTE" (Drag City) "Przekaz spoza studia"

    Pomysł na ten album zrodził się cztery lata temu, a właściwie sposób myślenia o dźwiękach, który miał towarzyszyć powstawaniu kolejnych kompozycji. To mniej więcej w tamtym okresie - czerwiec 2016 - na jednej ze stron internetowych pojawiło się ogłoszenie, będące w istocie zbiórką funduszy na realizację projektu, o wdzięcznej nazwie "Remote". Lista potrzeb nie była zbyt długa, ale zawierała dokładny opis konkretnych sprzętów, pośród których znalazły się między innymi: Soundcraft SI Perfomer, 8-kanałowy interfejs audio MOTU896mk3, 5-kanałowe zestawy odsłuchowe itp. Za wszystkim stała Annabell Alpers, instrumentalistka, kompozytorka, która pochodzi z Nowej Zelandii. Wcześniej udzielała się w Christchurch Space Dust i Hiss Explosion, żeby zadebiutować w 2005 roku solową epką, a potem albumem "Isolation Loop", wydanym przez oficynę Drag City pod nazwą Bachelorette. Pod tym szyldem zdążyła opublikować cztery długogrające albumy, w tak zwanym międzyczasie przeniosła się z Nowej Zelandii do Baltimore, w stanie Maryland, gdzie poznała Adama Cooka. Sympatyczna para szybko znalazła wspólny język i postanowiła razem wyrażać się na niwie artystycznej. Adam Cook to perkusista oraz inżynier dźwięku, tytuł licencjata w dziedzinie inżynierii i produkcji dźwięku zdobył na Berklee College of Music, na koncie ma współpracę z Future Island czy Beach House. Jego partnerka, Annabell Alpers, posiada tytuł licencjata w dziedzinie kompozycji, poza tym kolekcjonuje instrumenty, głównie klawiszowe, jest szczęśliwą posiadaczką organów Wurlitzera.

Nie wiem, czy aż przez cztery lata wokalistka z Aotearoy - jak Maorysi nazywają Nową Zelandię - grosz do grosza zbierała fundusze, żeby w końcu zrealizować wymarzony projekt. Wiem za to, że album Hamerkop - "Remote" ukazał się 7 lutego 2020 roku nakładem oficyny Drag City. To, co początkowo miało być projektem "grania na żywo", tworzenia i miksowania podczas publicznych występów, wreszcie znalazło swój zapis w postaci krążka CD. Oprócz skrupulatnego zliczania dolarów i centów Annabell Alpers przez ostatnie lata kolekcjonowała nagrania terenowe: śpiew ptaków, odgłosy rozmów w kuchni, szum kabiny samolotu, odgłosy grania na bębnach w metrze, tony pralki, zmywarki itd. Jednak artystka nie skopiowała ich jeden do jednego, żeby potem wkleić je w tkankę kompozycji. Wcześniej poszczególne fragmenty nagrań terenowych poddała obróbce technicznej, różnym modyfikacjom tak, że w finalnym efekcie w ogóle nie przypominały swoich pierwowzorów. Przetworzone w ten sposób sekwencje dźwięków pełnią rolę instrumentów i dodawane są w postaci kolejnych loopów. Taka jest również metoda pracy Annabell Alpers, która warstwa po warstwie tworzy i dodaje następne partie brzmieniowe, to samo dzieje się na poziomie wokalizy oraz w chórkach. Oprócz nagrań terenowych używa klasycznych instrumentów - syntezatorów, gitary - zestaw perkusyjny obsługuje bądź programuje Adam Cook, który jest także odpowiedzialny za miksy i produkcję.
"Chcę was otoczyć dźwiękami" - napisała przed laty, kiedy album "Remote" był tylko nieśmiałym projektem, i warto dodać, że całkiem nieźle wywiązała się z owej obietnicy. Tym razem obok intrygującej warstwy technicznej, udało jej się zawrzeć kilka całkiem zgrabnych melodii. Artystka z Baltimore występowała u boku: Low, Stereolab, Animal Collective i trzeba przyznać, że duchy tych formacji przewijają się niczym muzyczne echa przez kolejne odsłony tego albumu. Po dobrym, wprowadzającym w nastrój płyty otwarciu: "Egg", Annabell i Adam proponują nam "We Can Wing" i "The Splendour That Was Rome", czyli urokliwe wycieczki w rejony zarezerwowane przez wspomniany wyżej Animal Collective czy Stereolab. Godny uwagi jest transowo-psychodeliczny "Polisher", wpadający w ucho beachhousowy "Lull" czy Mourning Bells, który przypomina dokonania Broadcast.

(nota 7/10)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz