niedziela, 1 września 2019

BLACK BELT EAGLE SCOUT - "AT THE PARTY WITH MY BROWN FRIENDS" (Saddle Creek) "Zapragnąłem kobiety..."

  W minionych dniach mieliśmy do czynienia z prawdziwą nawałnicą wydawnictw płytowych, dopiero zwiastującą nadejście jesiennych huraganów, w tym bliskim przecież dla wszystkich audiofilów temacie. Przebierając w muzycznej ofercie wydawniczej, nie wiedziałem, od czego powinienem zacząć przesłuchiwanie kolejnych albumów. Oto są dylematy związane z mnogością wyboru; w polityce jest podobnie, pamiętajcie - okładka zwykle może mylić. Zastanawiałem się, czy powinienem postawić, raz i drugi, na nużącą - jak się potem okazało - najnowszą propozycję Toola, czy wrócić do krainy wspomnień i zanurzyć się w "świeżych" dźwiękach New Model Army, u których jak zwykle wszystko po staremu, czy może nieco uważniej przyjrzeć się indie-popowemu Whitney, któremu w ostatecznym rozrachunku i do pełni mojego szczęścia jednak czegoś zabrakło. A może jazz? - przyjdzie jeszcze na to pora.

Zapragnąłem kobiety - jakież wyznanie! (nieźle się zaczyna). Zapragnąłem śpiewającej kobiety - powinienem dodać, żeby rozwiać seksualne skojarzenia albo jeszcze bardziej je pogłębić (dzisiejsza bohaterka, jako "radykalna feministka" z pewnością by mi tego nie wybaczyła). Na łamach bloga dawno nie gościła wokalistka, a nadarzyła się ku temu wyborna okazja, bowiem dwa dni temu Black Belt Eagle Scout wydała drugą w dorobku płytę, korzystając z uprzejmości wytwórni Saddle Creek. Wspominałem już o tym labelu jakiś czas temu; założony w 1993 roku wspólnym wysiłkiem Justina i Conora Oberst, z siedzibą w Omaha (Nebraska), nazwa pochodzi od ulicy Saddle Creek Road. Tak się złożyło, że panowie ostatnio postawili również na urokliwe damskie głosy. Kilka z nich opisywałem szerzej na łamach tego bloga. Dziś przyszedł czas na kolejną, ponieważ pod nazwą Black Belt Eagle Scout ukrywa się Katherine Paul. Cóż o niej  wiadomo?

Chociażby to, że dorastała w wielopokoleniowej rodzinie, w rezerwacie dla Indian, w Swinomish Indian Tribal Community, niedaleko granicy z Kanadą.  Od najmłodszych lat nasiąkała więc szacunkiem dla tradycji i tolerancją dla wszelkiej odmienności. "Rdzenni mieszkańcy zawsze byli na tej ziemi i zawsze na niej będą" - skomentowała w jednym z wywiadów swoją kompozycję "Indians Never Die".  Katherine początkowo grała na flecie oraz pianinie, a przebywając w rezerwacie sporo tańczyła. Jej korzenie to, z jednej strony muzyka etniczna - babka dzisiejszej bohaterki znana była jako: "Lady of the Drum" - a z drugiej grunge, tak modny kilkanaście lat temu.
Pierwszym jej zespołem była grupa Forest Park, po odejściu od którego grała na... perkusji w Genders, a pierwszą piosenką, która opanowała na gitarze była "Doll Parts" - oczywiście formacji Hole. Ponoć nauczyła się grać na tym instrumencie pilnie oglądając filmiki instruktażowe. Upodobanie do twórczości Nirvany czy Hole znalazło odzwierciedlenie w solowych dokonaniach Amerykanki, szczególnie na dwóch pierwszych wydawnictwach - epce oraz debiucie "Mother of My Children", który początkowo ukazał się nakładem wytwórni Good Cheer Records, a dopiero później z artystką podpisała kontrakt oficyna Saddle Creek. Debiutancki krążek został napisany po śmierci bliskiej osoby, mentorki i przyjaciółki Genevieve Castree (Elverum). Nagrania zarejestrowano w  The Anacortes Unknown Recording Studio - starym kościele zaadaptowanym dla potrzeb studia nagraniowego. Przy okazji tej sesji Katherine Paul korzystała z przystawki Blues Driver i wzmacniacza Fender Bassmen z 1968 roku.

O ile debiutanckie wydawnictwo było czymś w rodzaju muzycznej terapii oraz próbą pogodzenia się ze stratą (w kilku odsłonach zawierało "gitarowe hymny"), o tyle najnowsza propozycja "At The Party With My Brown Friends" jest czymś na kształt intymnych wyznań, prywatnych opowieści, różnych odsłon kobiecej wrażliwości.  Chociażby jak w urokliwym "Half Colored Hair", z cudownie miękką perkusją, który bardzo przypadł mi do gustu, w którym amerykańska artystka śpiewa: "How You Look At Me, In the Brigthness of Your Room, Imagine, Lightness of My Fingers On Your Face". Pokój to miejsce, w którym najczęściej powstają pierwsze zalążki kompozycji, tworzone zazwyczaj na gitarze albo na małym syntezatorze Casio lub nagrywane na telefon, jako krótkie szkice. Album "At the Party With My Brown Friends" jest z pewnością wydawnictwem dojrzalszym w stosunku do ciepło przyjętego debiutu; więcej tutaj spokoju, wolnego tempa, delikatnej wokalizy. "Gram muzykę po to, żeby rozbudzać uczucia". Przeważają piosenki na głos i gitarę, uzupełnione skromnymi choć smakowitymi, tu i ówdzie, aranżacjami - "Scropio Moon". Kompozycja "Going  to the Beach With Haley" dedykowana jest Haley Heyndrickx, koleżance, która wyraża się na folk-rockowej niwie, a zamykający całość "You're Me, And I'm You" poświęcony został matce. Tym razem rejestracji nagrań dokonano w Helio Sound Studios, w Portland, pod czujnym okiem Benjamina Weikela i Branodona Summersa (na co dzień członkowie grupy The Helio Sequence).

(nota 7/10)  
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz