niedziela, 16 czerwca 2019

SLOWNESS - "BERTHS" (Schoolkids Records) "Gitarowa kroplówka"

    Jeden z recenzentów całkiem niedawno napisał, że muzyka grupy  Slowness to połączenie dokonań Spacemen 3 z R.E.M. O ile z pierwszym członem tego porównania mogę się zgodzić, o tyle z drugim, przywołującym twórczość grupy Michael'a Stipe'a, już niekoniecznie. W muzyce amerykańskiego tria słychać  przede wszystkim nawiązania do gitarowego grania modnego w latach 90-tych - sheogaze, indie-rock, alternatywa i głównie brytyjscy przedstawiciele tych nurtów, krótko mówiąc, wciąż bliskie dla mnie zespoły, takie jak: Slowdive, My Bloody Valentine, The Charlatans, Spiritualized, Mojave 3, pewnie również The Cure (proste gitarowe ozdobniki Scotta odrobinę przypominają styl Roberta Smitha), Low, ale również odwołania do slowcore (Codeine, Galaxie 500).  Nazwa tej formacji jest adekwatna do tempa ich kompozycji. Każdym kolejnym taktem Julie Lynn (bas, głos, klawisze), Geoffrey Scott (głos i gitara) oraz Christa Davies (perkusja), zdają się zapewniać, że tak naprawdę nigdzie im się nie spieszy. Ich utwory są niczym kroplówka, uwalniająca się takt po takcie i wprowadzająca do krwiobiegu słuchacza melancholijną, hipnotyczną atmosferę.

Formacja powstała w 2008 roku, w San Francisco, początkowo funkcjonowała jako duet. Rok później grupa powiększyła się o kolejnego członka, gdy Erik Karlan zasiadł za perkusją. To właśnie osoba pałkarza zmieniała się w zespole najczęściej. Ostatecznie duet postanowił skorzystać z pomocy znanej i cenionej w środowisku perkusistki Christy Davies.  Debiutancka epka nazywała się "Hopeless But Otherwise", a pierwsza płyta długogrająca nosiła tytuł "Slowness" (2010). Krążek "Berths", który ujrzał światło dzienne kilka dni temu, stanowi kontynuacje sposobu myślenia o dźwięku rozwijanego na poprzednim wydawnictwie - "How To Keep From Falling Off A Mountain". Tym razem wszystko rozpoczęło się od utworu "Berlin", który powstał tuż po powrocie z europejskiej trasy koncertowej. Najnowsza propozycja amerykańskiego tria została zarejestrowana w studiach "Beyond Notes", na Brooklynie, oraz "Ruminator Audio", w San Francisco, pod czujnym okiem Monte Valliera (produkował płyty Weekend, The Soft Moon) i Dave'a Voigta (współpracował z Yo La Tengo).


(nota 7/10) 




   



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz