niedziela, 23 czerwca 2019

KINKAJOUS - "HIDDEN LINES" (Running Circle) "JAZZOWY POWIEW ZNAD TAMIZY"

   Brytyjska scena alternatywna przez lata była kojarzona głównie z formacjami, które oparły aranżacje na charakterystycznym brzemieniu gitar. Jedne z tych grup odniosły mniej lub bardziej zasłużony sukces, i całkiem nieźle funkcjonują do dziś, licząc na pamięć i oddanie starych fanów, którzy bez wahania kupią kolejne wydawnictwo z serii: "The Best of...". Pozostałe bardzo szybko uległy erozji, pokrył je piach i kurz zapomnienia tak, że mało kto jest w stanie przypomnieć sobie, co kryło się po przedrostku "The...". Bezwzględna zasada entropii nie oszczędzi nikogo ani niczego. Doskonale wiemy również, że rynek, nie tylko muzyczny, nie znosi próżni. Wymyślono więc, jak wywołać i podtrzymywać sztuczne niekiedy zainteresowanie, więcej, jak stworzyć efemeryczne gwiazdy, o których pod koniec sezonu niemal nikt nie będzie pamiętał, bo i po co. Brytyjskie portale muzyczne, wydawcy i dziennikarze przez lata niejako wyspecjalizowali się w tworzeniu szumu medialnego i niebiańskiej aury, które to strącały z królewskiego tronu jednych przeciętniaków tylko po to, żeby na ich miejsce szybko i niepostrzeżenie wstawić kolejną zbieraninę niczym niewyróżniających się artystów. W ten sposób powstała całkiem nieźle prosperująca machina, która miała podtrzymywać status brytyjskiego hegemona, a której inne lokalne rynki mogły jedynie pozazdrościć. A wszystko to w ramach odpowiedzi na kolonizację gustów i preferencji, także na odkrycie przez fanów muzyki sceny kanadyjskiej czy skandynawskiej, gdzie wciąż liczyła się oryginalność oraz świeżość.

Współczesna alternatywna scena brytyjska jest nieco bardziej złożona, niż miało to miejsce przed laty. Mody coraz szybciej przemijają i coraz trudniej je wywołać. Najciekawsze rzeczy, pewnie nie tylko moim zdaniem, dzieją się, z jednej strony jak zwykle na peryferiach, z drugiej zaś, o dziwo, w środowisku muzyki improwizowanej. Kto by pomyślał jeszcze kilkanaście miesięcy temu, że towarem eksportowym, i to pierwszej jakości, stanie się jazz znad Tamizy. Szeroko pojęty jazz, co warte podkreślenia, tworzony oddolnie, z potrzeby serca, wyrażania się artystycznego, a nie jako sztuczny twór szefów wytwórni i wszelkiej maści specjalistów od marketingu. Składy poszczególnych formacji są międzynarodowe (często jeden muzyk udziela się w kilku projektach), i to jest kolejny znak rozpoznawczy tej nowej brytyjskiej jazzowej fali. W tym kontekście Londyn czy okoliczne duże miasta są tylko miejscami spotkań, platformą wymiany myśli i wrażliwości.

Podobnie było w przypadku bohaterów dzisiejszego wpisu, bo grupę Kinkajous tworzą obecnie między innymi: Kolumbijczyk, Francuz i Włoszka . A wszystko zaczęło się jakiś czas temu, kiedy to Adrien Cau (klarnet i saksofon sopranowy) szukał perkusisty do nowego zespołu. W  ten sposób poznał Benoita Parmentiera, producenta i perkusistę, nauczyciela gry na tym instrumencie, absolwenta London Centre of Contemporary Music. W pierwszym składzie na klawiszach zagrała Layla Kim, którą później zastąpiła Maria Chiara Argiro. Po ukończeniu BA Jazz na Middlesex University włoska pianistka podjęła współpracę z The New Puritans przy ich trasie koncertowej, a potem udzielała się w wielu formacjach jazzowych. Jej debiut fonograficzny przypadł na 2016 rok i nosił tytuł: "The Fall Dance". Kolejny stały póki co członek grupy Kinkajous to Andres Castellanos  - basista i muzyk sesyjny, przewijający się również w składzie zespołu The Naked Eye.
Podczas pracy przy debiutanckim krążku Kinkajous - "Hidden Lines" pojawił się szereg gości. Warto wśród nich wymienić Sama Warnera - trębacza, który na co dzień dopełnia szeregi innego jazzowego kolektywu - Riot Jazz - w ramach którego próbuje łączyć muzykę improwizowaną z elementami afrobeatu czy hip-hopu.

Album "Hidden Lines" został nagrany pod czujnym okiem Brendana Williamsa (współpracował z GoGo Penguin) i wydany w oficynie "Running Circle" z Nottingham. Stylistycznie mamy tu do czynienia z muzyką improwizowaną wzbogaconą o elementy elektroniki (Jaga Jazzist, The Cinematic Orchestra, Floating Points). Charakterystyczne dla formacji Kinkajous jest żywe tempo, repetycje, barwne tematy, i ciekawe wypowiedzi poszczególnych instrumentów. Zwracają na siebie uwagę subtelne przejścia od elektronicznych przestrzeni, aż po świeże podmuchy bigbandowego składu. Oprócz dwóch części "Black Idiom", wyróżniłbym kompozycję "Light Drops" oraz "Bear of Paradise", ze świetnymi dialogami instrumentów dętych.

(nota 7.5/10)


 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz