Gatunki oraz style mają właściwy dla siebie czas, kiedy powstają, dojrzewają i obumierają, ale również funkcjonują w trybie spiralnych powrotów, naturalnie mniej lub bardziej udanych. Zaryzykuję twierdzenie, że w przypadku nurtu cold wave zagrano już niemal wszystko (niemal robi pewną różnicę), wykorzystano już niemal wszystkie kombinacje - dlatego też o coś zupełnie nowego, coś niezwykle świeżego i zaskakującego, w tym aspekcie niezmiernie trudno. Jednak wydaje się, że do kompletnej śmierci gatunku wciąż jest bardzo daleko. O czym zapewniają nas płyty kolejnych młodych zespołów, które całkiem zgrabnie poruszają się w tej estetyce, dodając do jej rozwoju swoje trzy grosze.
Jedną z takich płyt w mojej ocenie jest album "Knocturne" grupy Be Forest, który ukaże się 8 lutego nakładem oficyny We Were Never Being Boring Collective. Zespół powstał na ziemi włoskiej, konkretnie w Pesaro, niemal dekadę temu. Erica, Constanza, Nicola chodzili do tych samych klubów, odwiedzali te same sklepy płytowe, brali udział w tych samych koncertach. Można powiedzieć, że często mijali się w takich czy innych drzwiach, a znali się tylko z widzenia ("jednak lubili się trochę"). Wreszcie nadszedł czas, żeby to zmienić. Ich debiut fonograficzny przypadł na rok 2011, i nosił wdzięczną nazwę "Cold", niejako na samym starcie sugerując słuchaczom, z czym mają do czynienia. Zespół wykorzystywał również elementy estetyki dark wave, shoegaze, dream-pop, czego przykładem była kolejna płyta "Earth Beat" (2014).
Zaryzykuję twierdzenie - już po raz drugi w jednym wpisie, coś takiego! - że gdyby urocze trio, wspierane czasem przez dodatkowego muzyka oraz producenta, nie pochodziło z Pesaro, tylko z Manchesteru lub z Londynu, to od dawna moglibyśmy przeczytać w prasie brytyjskiej, co lubi jeść nie tylko na śniadanie Erica Terenzi, jakiego podkładu oraz pomadki używa Costanza Delle Rose'a, z jakich efektów gitarowych korzysta Nicola Lampredi oraz komu ostatnio złamał serce. Moje z pewnością skradł kilkoma udanymi nagraniami, utrzymanymi w stylistyce cold wave/shoegaze, które wypełniają krążek "Knocturne". Być może nie jest zaskakująco, ale całkiem świeżo i długimi fragmentami bardzo dobrze (trochę w stylu dokonań Mahogany). Czym skorupka za młodu nasiąknie... - nie odcinam się od swoich muzycznych korzeni, wręcz przeciwnie, pielęgnuję pamięć o nich, więc dla tak brzmiących gitar, dla takiego grania, zawsze znajdzie się miejsce na moim blogu.
(nota 7.5/10)
Skoro wspomniałem, wprawdzie w nawiasie, ale zawsze, o grupie Mahogany, musi zabrzmieć przykład muzyczny. W tym utworze gościnnie pojawiła się Lucy Belle Guthrie, córka Elizabeth Frazer i Robina Guthrie. Kompozycja pochodzi z płyty "Connectivity!", wydanej w 2006 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz