piątek, 7 grudnia 2018

BEN WENDEL - "THE SEASONS" (Motema) "Spal żółte kalendarze..."

    Ostanie godziny roku to czas rozmaitych podsumowań. Niczym grzyby po gwałtownej ulewie wynurzają się z internetowej gleby kolejne zestawienia najciekawszych płyt, które ujrzały światło dzienne w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy (ciekawe, że wśród pierwszych tegorocznych podsumowań bardzo wysoko można znaleźć albumy podpisane przez śpiewające panie). W cyklu wydawniczym grudzień oraz styczeń (jak i miesiące wakacyjne) stanowią specyficzny okres, kiedy to pojawia się zdecydowanie najmniej nowości płytowych. Stąd pewnie, w ramach tego bloga, najbliższe tygodnie lub dni (bo nie wiem jeszcze, jaka będzie częstotliwość ukazywania się kolejnych wpisów), wypełnione zostaną efektami nadrabiania przeze mnie rozmaitych (mam nadzieję, że intrygujących) zaległości płytowych, niż świeżych, gorących i ekscytujących premier (oczywiście niczego nie wykluczam, bo wszystkiego przewidzieć nie sposób, a niespodzianki zawsze są mile widziane).

W tym kontekście muszę przyznać, że album "The Seasons" - Bena Wendela, ukazał się stosunkowo niedawno, choć w dłonie raczej już nie parzy (chyba że fanów disco polo). Krążek ten w specyficzny sposób podsumowuje również nie tylko ostatnie 12 miesięcy - zawiera bowiem 12 kompozycji, z których każda została zatytułowana jak kolejne miesiące roku. Pomysł na ten album powstał w głowie kanadyjskiego saksofonisty dużo wcześniej. Oto w 2015 roku, a dokładniej mówiąc, co miesiąc, w serwisie YT ukazywały się kolejne nagrania Bena Wendela oraz zaproszonego do współpracy gościa. Wybór poszczególnych artystów nie był przypadkowy. Wendelowi zależało na tym, żeby wystąpić u boku ważnego dla siebie muzyka. Na sesjach nagraniowych pojawili się więc między innymi: Joshua Redman, Eric Harland, Shai Maestro, Mark Turner, Julian Lage, Jeff Ballard, Ambrose Akinmusire. Wrzucając drobny kamyczek do ogródka Bena Wendela, musiałbym dodać w tym miejscu, że nagrał kompozycje z artystami, którzy byli akurat dostępni i wyrazili na to zgodę. Jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że rezydujący obecnie w Nowym Yorku saksofonista, nie chciałby zagrać na jednej sesji z nieco starszymi mistrzami altu czy barytonu, lub wirtuozami klawiatury.

Ben Wendel to urodzony w Vancouver, a mieszkający obecnie na Brooklynie, kanadyjski saksofonista, kompozytor, producent i adiunkt na wydziale jazzu. Był nominowany do nagrody Grammy, współpracował i grał nie tylko na trasach koncertowych z Tigranem Hamasyanem, Antonio Sanchezem. Fanom filmu może być znany jako autor kompozycji do obrazu w reżyserii Johna Krasińskiego - "Brief Interviews With Hideous Men", na podstawie opowiadań Davida Fostera Wallace'a.  Zdobył kilka prestiżowych nagród i cennych wyróżnień, w tym nagrodę ASCAP Jazz Composer. Nagrał kilkanaście płyt, pod własnym szyldem lub z grupą Kneebody.

Na albumie "The Seasons" na fortepianie zagrał Aaron Parks, na gitarze Gilad Hekselman, na basie Matt Brewer, a na perkusji Eric Harland. Inspiracji do tego wydawnictwa Wendel szukał również w twórczości Piotra Czajkowskiego. Mówiąc dokładniej, kanadyjski saksofonista wprost odwołuje się do cyklu "Pory roku", z 1876 roku, gdzie każda kompozycja została napisana z okazji innego miesiąca. W przypadku albumu Wendela utwór "April" został dodatkowo zainspirowany standardem "I'll Remember April".
Trzeba przyznać, że płyty "The Seasons" słucha się z rosnącą ciekawością, i nie jest to stracone blisko 80 minut. Poszczególne kompozycje różnią się od siebie nastrojem, tempem akcji oraz paletą użytych barw. Post-bop i modern jazz podają tu rękę jazzowej klasyce, kompozycje wykraczają poza ramy tego, co utarte i zwyczajowe. Warto zwrócić uwagę na pianistę - Aarona Parksa, którego gra - raz pełna liryzmu, to znów przepełniona swobodą, dynamiką i różnorodnością - stanowi wartość dodaną dla wielu z tych kompozycji. Od samego początku tego wydawnictwa - "January" - nie sposób nie wyczuć, że Parks świetnie rozumiał się z kanadyjskim saksofonistą, a i pozostali artyści z sekcji rytmicznej dali o sobie znać w znaczący sposób.

(nota 7-7.5/10)








A na deser, lub na tak zwaną drugą nóżkę, dziś gorąca, a jakże, nowość z krajowego podwórka, co tym bardziej mnie cieszy, również z tego powodu, że całkiem blisko jest autorowi tego wpisu i do krainy muzycznej, jak i krainy geograficznej, z której to pochodzą niektórzy artyści wchodzący w skład tej grupy. A mam tu na myśli formacje - JAVVA - powołaną do życia całkiem niedawno przez muzyków takich grup jak: Hokei, Xenony, Alameda 2, 3, 4 i 5, T'ien Lai, Helatone, Duży Jack, Tropy, Contemporary Noise Quintet, Something Like Elvis. Jak możemy przeczytać na ich stronie: "Javva to zespół taneczny zrodzony z bitu, gitar i namiętnych mikropsychoz". Nagranie tygodnia, czyli coś dla "tańczących inaczej".













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz